Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rząd uchwali rekordową dziurę budżetową? To oznacza kłopoty

32
Podziel się:

Rząd na czwartkowym posiedzeniu ma przyjąć budżet na rok 2017 obciążony rekordowo wysokim deficytem. Dziura ma mieść wartość aż 59,3 mld zł.

Rząd uchwali rekordową dziurę budżetową? To oznacza kłopoty
(PIOTR SMOLINSKI / POLSKA PRESS)

Rząd na czwartkowym posiedzeniu ma przyjąć budżet na rok 2017 obciążony rekordowo wysokim deficytem. Dziura ma mieć wartość aż 59,3 mld zł. czyli mniej więcej tyle, ile deficyt całych lat 90. Ledwo zmieści się on w unijnym limicie 2,9 procent PKB. - Minister unika wejścia w procedurę nadmiernego deficytu tylko przez przyjęcie założenia, że tzw. uszczelnianie systemu podatkowego przyniesie 10 mld zł. Wyniki uszczelniania są jednak niepewne - komentuje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.

Jeśli ministrowie zatwierdzą budżet na rok 2017, rząd Beaty Szydło znów pobije deficytowy rekord. Jak już wcześniej pisaliśmy w money.pl, byłby to drugi taki wyczyn na liście szefowej rządu i ministra Szałamachy. 54,7 mld zł deficytu zaplanowane na rok 2016 to pierwszy historyczny wynik.

Żeby zobrazować ogrom deficytu, przywołajmy słynną "dziurę Bauca" z 2001 roku. Jej wartość sięgała 32,4 mld zł. To o 17 mld zł więcej niż zapisano wtedy w ustawie budżetowej. Już wówczas minister Bauc ostrzegał, że w 2002 roku może ona się powiększyć do alarmującego poziomu 60 mld zł. Obecnie prawie ta kwota w ogóle nie przeraża rządzących. A przecież deficyt samego tylko 2017 roku będzie bliski dziurze budżetowej całych lat 90. ubiegłego wieku.

Powinniśmy mieć nadwyżkę budżetową?

Ministerstwo Finansów zapisało w ustawie, że w przyszłym roku wzrost Produktu Krajowego Brutto wyniesie 3,6 procent przy średniorocznej inflacji 1,3 procent.

Jak przypomina prof. Gomułka, budżet zakłada do tego stosunkowo szybki wzrost przeciętnego nominalnego wynagrodzenia o 5 proc. dalszy znaczny wzrost zatrudnienia w gospodarce narodowej (o 0,7 proc.) oraz wspomniany już stosunkowo wysoki wzrost realnego PKB.


- Te założenia nie są nadmiernie optymistyczne, co jest zaletą. Ale w takich stosunkowo dobrych okolicznościach powinniśmy mieć budżet zrównoważony albo nawet nadwyżkę budżetową - przekonuje były wiceminister finansów prof. Gomułka.

Kłopoty, ale nie "otwarty kryzys"

W celu zapewnienia środków rząd planuje zwiększenie ściągalności podatków, między innymi VAT-u. Z tego wynika, że PiS nie obniży tego podatku od przyszłego roku. Przypomnijmy, że aktualne stawki miały zgodnie z ustawą obowiązywać tylko do końca 2016 roku.

Już w kwietniu minister Szałamacha sugerował, że przywrócenia VAT do poprzedniego poziomu od przyszłego roku prawdopodobnie nie będzie, choć jeszcze w dokumentach ministerstwa z czerwca można było takie założenie znaleźć, a zmianę zapowiadał wcześniej przewodniczący komisji finansów publicznych Henryk Kowalczyk.

Według nowego projektu budżetu dochody z VAT mają wynieść w przyszłym roku 143 mld zł, czyli aż 14 mld zł (11 proc.), więcej niż zapisano w ustawie na 2016 rok. Dla porównania w pierwszych siedmiu miesiącach 2016 roku wpływy z VAT wzrosły o 5,2 mld zł w porównaniu z ubiegłym rokiem.

Jak podkreśla prof. Gomułka, minister finansów proponuje ustalić wydatki całego sektora finansów publicznych (budżet centralny, plus jednostki samorządu terytorialnego plus fundusze, takie jak ZUS i NFZ) na poziomie o blisko 3 proc. PKB przewyższającym dochody. To właśnie główna wada tego budżetu, ponieważ - jak zwraca uwagę ekspert BCC - 3 proc. niedoboru to w Unii Europejskiej maksymalny poziom deficytu, akceptowany w sytuacji niemal zerowego wzrostu lub recesji.

- Minister unika wejścia w procedurę nadmiernego deficytu tylko przez przyjęcie założenia, że tzw. uszczelnianie systemu podatkowego przyniesie 10 mld zł. Wyniki uszczelniania są jednak niepewne. Uwzględnienie ich po stronie dochodów już teraz to druga wada projektu budżetu - tłumaczy były wiceminister finansów.

Jednocześnie zauważa, że zarówno ekonomiści, jak i agencje ratingowe obawiały się dużo gorszego budżetu na 2017 rok. - Od dużego kryzysu w finansach publicznych będą chronić nas w roku 2017 decyzje o wycofaniu przez Prezydenta RP swojego wyborczego i bardzo kosztownego projektu pomocowego dla frankowiczów oraz o przesunięciu w czasie dwóch innych potencjalnie kosztownych propozycji: podniesienia kwoty wolnej od podatku oraz obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W rezultacie w finansach publicznych możemy mieć w przyszłym roku kłopoty, ale nie otwarty kryzys - podkreśla Gomułka.

** **Obietnice na kredyt** **

Ministerstwo Finansów deklaruje, że rząd nie będzie mieć problemów ze sfinansowaniem zarówno Programu 500+, zmian w emeryturach, jednorazowych dodatków pieniężnych dla emerytów i rencistów, wzrostu wydatków na armię czy darmowych leków dla najstarszych. Rekordowa dziura budżetowa bierze się właśnie z planów wydatkowych rządu.

Jednak znak zapytania pod kwestią dopięcia budżetu publicznego stawia również kwestia inflacji, a więc spodziewanych wpływów państwa.

Główna ekonomistka Banku Pocztowego Monika Kurtek ocenia, że inflacja w przyszłym roku nie osiągnie założonego poziomu 1,3 procent. Przypomina, że na ten rok też rząd zakładał inflację, tymczasem utrzymuje się deflacja, czyli spadek cen rok do roku.

Dlatego też rząd w dalszym ciągu będzie musiał pożyczać pieniądze. Musi się jednak trzymać pewnych limitów. Konstytucyjny próg zadłużenia państwa sięga do 60 proc. PKB, a zapisany w ustawie o finansach publicznych próg 55 proc. PKB. Po marcu dług był na poziomie 49,9 proc. PKB i wzrósł o aż 0,9 pkt. proc. od grudnia. W tym tempie progi ustawowe osiągniemy już za półtora roku, a konstytucyjne - za trzy lata.

- Dług publiczny Polski w postaci rynkowych obligacji Skarbu Państwa wynosi dzisiaj 975,2 mld zł. W relacji do PKB oznacza to zadłużenie na poziomie 53,6 proc., czyli już powyżej pierwszego progu ostrożnościowego 52 proc. - tłumaczy profesor Gomułka. - Kryzys w finansach publicznych mamy po przekroczeniu konstytucyjnego progu 60 proc. Ten poziom byłby już przekroczony, gdyby rząd Donalda Tuska nie przejął około 150 mld zł ze środków OFE - zauważa.

Ekspert BCC przyznaje, że dla krajów zaawansowanych gospodarczo z dużym kapitałem zaufania – takich jak USA czy Niemcy – poziom zadłużenia 60 proc. PKB nie jest problemem. Jednak dla krajów doganiających, tzw. emerging markets, negatywny wpływ długu publicznego na inwestycje i wzrost gospodarczy zaczyna się już po przekroczeniu poziomu zadłużenia 30 proc. PKB.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(32)
Dziennikarz
8 lat temu
Jeden z dziennikarzy przypomniał premier Beacie Szydło, jak dwa lata temu mocno krytykowała rząd PO-PSL za projekt budżetu na 2015 r. Wówczas deficyt wynosił 46,8 mld zł. - Mówiła pani, że PO funduje najprostszą i najbardziej destrukcyjną drogę rozwoju Polski, czyli przez zadłużenie. Deficyt był wtedy o kilkanaście miliardów niższy, a w odniesieniu do PKB wyglądało to podobnie. Czy teraz możemy użyć takich samych słów? - zapytał dziennikarz.
f
8 lat temu
Dlaczego taki wysoki deficyt??? Znowu coś muszą wypłacić TADEUSZOWI ?
lkjhgfdsa\kjh...
8 lat temu
Przez te uszczelnianie podatkowe nie idzie znależć wykonawców prac budowlanych dla małych inwestorów. Bo to robili zawsze różni panowie fachowcy bez firm. A teraz się boją że ich nakablujesz. I parę lat nazad było po 10 oferentów jak się szukało kogoś do zrobienia czegoś. A tera miesiącami się szuka i nic. Albo się rozmyślają w ostatniej chwlili. A gadają że z legalną firmą wcale im się nic nie opłaca.
Adrian2805
8 lat temu
Do czego to doprowadziły 8 letnie rządy Platformy Obywatelskiej, że teraz trzeba tak zadłużać Polskę aby pomóc najbardziej potrzebującym, i byśmy choć troszkę przybliżyć poziom życia w Polsce do krajów zachodnich. Normalnie szok, musimy ich osądzić za te zmarnowane 8 lat i pozamykać w więzieniach.
Piotr
8 lat temu
No cóż, takich bzdur dawno nie czytałem.
...
Następna strona