FOR, którego założycielem jest Leszek Balcerowicz, rozesłał do mediów raport "12 fałszywych argumentów za zakazem handlu w niedzielę". W większości z tez powołuje się na słowa Alfreda Bujary, szefa handlowej Solidarności i autora projektu ograniczenia handlu w niedzielę. On sam komentować sprawy nie chce. Twierdzi, że odniesie się do argumentów FOR i innych zarzutów w trakcie najbliższej konferencji prasowej. Postanowiliśmy więc sami sprawdzić, czy argumenty przeciwników zakazu są słuszne. Publikujemy 12 tez "Solidarności" opowiadających się za zakazem wraz z zarzutami FOR.
1. Praca w niedzielę ogranicza wolność
FOR pisze, że komitet jest tu niespójny. Po pierwsze chce dać więcej wolności pracownikom handlu, a z drugiej strony liczy, że więcej pracy znajdzie się w usługach. Trudno z taką argumentacją się nie zgodzić. Tyle tylko, że w restauracjach pracuje dużo mniej osób niż w handlu. I często są to osoby jedynie dorabiające sobie, a nie takie, dla których stanowi to główne źródło utrzymania.
"W rzeczywistości to zakaz handlu w niedzielę jest właśnie zamachem na wolność: państwo miałoby zmusić obywateli do zamykania sklepów" - pisze Forum. Tu także trzeba przyznać rację autorom raportu. Szkoda tylko, że zapomniano o tym, że i dziś łamie się wolność przedsiębiorców. Galerie handlowe podpisując umowy ze swoim najemcami, nakazują im pod groźbą kar finansowych otwieranie się w niedzielę.
2. Na Węgrzech zakaz handlu w niedzielę spowodował ponad 5-procentowy wzrost obrotu
Forum przyznaje, że rzeczywiście na Węgrzech wzrosły obroty handlowe. Zaraz dodaje jednak, że przyczyną była dobra koniunktura, która pojawiła się w handlu już na dwa lata przed wprowadzeniem zakazu. Węgierski urząd statystyczny nie wpisał też jako powodu wzrostu obrotów ograniczenia handlu w niedzielę. Warto przy okazji zwrócić uwagę, że zakupy spożywcze wzrosły w roku wprowadzenia zakazu o 3,6 proc., a cały handel o ponad 5 proc.
Od połowy kwietnia tego roku zakaz handlu na Węgrzech już nie obowiązuje. Nie przyczyniło się to do gigantycznych wzrostów sprzedaży. W maju i czerwcu zmiana rok do roku była na poziomie 5,7 proc., a w lipcu spadła do 3,8 proc. Nieznacznie zaczęła rosnąć dopiero pod koniec wakacji. Zakaz handlu lub jego brak może być więc neutralny dla sprzedaży detalicznej.
3. Nie istnieje ryzyko spadku obrotów po wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę
"W literaturze wpływ restrykcji na obrót nie jest w pełni jednoznaczny, ale np. w Kanadzie deregulacja handlu w niedzielę zwiększyła sprzedaż o 1 proc. - 3 proc." - pisze FOR. Tu możemy przywołać przykład węgierski. Deregulacja niekoniecznie musi przekładać się na większe obroty.
Kolejny argument FOR mówi, że zakaz handlu może zwiększyć ceny. Zdaniem autorów raportu, sklepy będą musiały podnieść je, bo będą zamknięte przez 1/7 tygodnia. To sugestia dotycząca spadku obrotów więc i konieczności zarobienia większych kwot na tym co się sprzedaje. Odchodząc już od sprawy większej lub mniejszej sprzedaży, warto zwrócić uwagę, że konkurencja nie zostanie zachwiana. Wręcz przeciwnie może się jeszcze zwiększyć. Choć oczywiście nie wszyscy skorzystają na tym po równo.
- Wiele wskazuje na to, że ograniczenie handlu w niedzielę dla sklepów stacjonarnych w Polsce zdecydowanie zwiększy obroty handlu w sieci. Niedziela to już tradycyjnie dzień największych obrotów w handlu online. Jednoznacznie pokazują to liczby. W Niemczech w niedzielę notujemy 20 proc. zamówień w skali tygodnia, o 6-8 punktów procentowych więcej niż w każdy z pozostałych - zauważa Giulio Montemagno, wiceprezes sklepu RetailMeNot.
_ _
4. Szacunki strat miejsc pracy na skutek wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę nie są poparte rzetelnymi badaniami
"Rygorystyczne badania naukowe wskazują, że w większości innych krajów restrykcje dotyczące dni lub godzin otwarcia sklepów prowadziły do ograniczenia zatrudnienia" - pisze FOR. Warto zwrócić tu uwagę na słowa " w większości". Jak będzie w Polsce? Tego nie wie nikt. Organizacje handlowe żonglują liczbami zwolnionych od 20 do ponad 100 tys. Co ciekawe przed dekadą, gdy także pojawił się pomysł zakazu handlu, nawet zrzeszająca liberalna Konfederacja Lewiatan nie muszą odbić się negatywnie na rynku pracy.
"Uważamy, że najwcześniej tego typu regulacje mogłyby pojawić się w Polsce po roku 2011. Prognozy makroekonomiczne zakładają, że dopiero wtedy bezrobocie nie będzie już podstawowym problemem polskich rodzin i polskiej gospodarki" – informowała w "Gazecie Wyborczej" w grudniu 2006 r.
Wtedy bezrobocie wynosiło 14,9 proc. Dziś jest na jednym z najniższych poziomów w historii - sięga 8,3 proc.
5. Duże zagraniczne sieci handlowe oszczędzają na polskich pracownikach
To argument wprawdzie w niewielkim stopniu związany z samym zakazem handlu, ale rzeczywiście trafiony. FOR podpiera się tu danymi GUS, które wyraźnie pokazują, że więksi płacą więcej. Warto też przy okazji przypomnieć rywalizację dużych sieci handlowych, nie tylko zagranicznych, dających podwyżki swoim pracownikom. Najniższa pensja w Lidlu, Biedronce czy Polomarkecie jest o kilkaset złotych wyższa niż płaca minimalna. A po kilku latach stażu może być nawet o 1000 zł brutto większa. Parę lat temu ta teza była uprawniona, ale od tego czasu sporo się zmieniło. FOR ma tu więc absolutną rację.
6. W handlu, szczególnie w sklepach wielkopowierzchniowych, stosuje się umowy cywilnoprawne, aby ograniczyć koszty.
"Sytuacja jest wprost przeciwna. Zdaniem Państwowej Inspekcji Pracy nieprawidłowości związane z umowami cywilnoprawnymi mają największą skalę właśnie w małych sklepach" - zauważa FOR. I przypomina dane z raportów PIP. W aż co czwartym kontrolowanym małym sklepie stosowano niezgodnie z przepisami śmieciówki.
Te są jeszcze spotykane w hipermarketach, które często korzystają też z agencji pracy, ale w dyskontach czy supermarketach to już absolutna przeszłość. PIP przyznaje wręcz, że zakaz handlu to dla niej więcej pracy, ale tej związanej właśnie z kontrolą małych sklepów. - W początkowym okresie spodziewamy się lawinowo rosnących nadużyć. Na stałe, pozytywne efekty liczymy w perspektywie dwóch, trzech lat - mówił portalowi wiadomoscihandlowe.pl Roman Giedrojć, szef PIP.
7. Zagraniczne sieci handlowe unikają płacenia podatków w Polsce
Tu FOR zwraca uwagę, że "Solidarność" wielokrotnie mówiła o niepłaceniu podatków przez sieci handlowe. To rzeczywiście tylko półprawda. I ostatnio przyznał się do tego sam... PiS. Poseł tego ugrupowania Adam Abramowicz stwierdzi, że wbrew powszechnej opinii nie wszystkie zagraniczne sieci uciekają od płacenia podatków. Stwierdził, że to samo robią też nasze sieci handlowe.
Czy więc zagraniczne sieci unikają płacenia podatków? Oczywiście, że tak. Robi to zresztą każdy. Czy działają tu nielegalnie? Tak napisać już nie można. Trzeba jednak pamiętać, że część zagranicznych sieci jest w uprzywilejowanej pozycji. Głośna była kwestia udzielania tanich pożyczek przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju Lidlowi czy Kauflandowi.Polscy przedsiębiorcy na takie finansowanie liczyć nie mogli.
8. Praca w niedzielę jest szkodliwa dla zdrowia, co potwierdza badanie Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi oraz Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, w którym ponad 93 proc. badanych pracowników handlu uznało, że praca w niedzielę jest „czynnikiem uciążliwym i stanowi zagrożenie dla ich zdrowia”.
FOR twierdzi, że badania "Solidarności" są nierzetelne. Po pierwsze mała jest grupa badanych (452 osoby), a po drugie odpowiedzieli oni tylko na pytanie czy praca w niedzielę je "irytuje/przeszkadza/stresuje". Pozytywnie odpowiedziało aż 93 proc. FOR twierdzi, że to żaden argument. Nie jest to do końca prawda.
Więcej tez pokazujących negatywny wpływ na handel wynika z badań dr Katarzyny Orlak ze Stowarzyszenia Zdrowa Praca. Zwraca ona uwagę, że aż 80 proc. pracujących w niedzielę matek, nie chce tego robić. A to powoduje konflikty w jej domu i w pracy. Jednocześnie przypomina, że to właśnie stres jest ważnym czynnikiem chorobotwórczym.
9. Praca w niedzielę negatywnie wpływa na życie rodzinne, w szczególności kobiet.
"Jakość życia pracowników handlu nie poprawi się jeżeli stracą pracę. Doświadczenia innych krajów wskazują, że w większości przypadków restrykcje dni lub godzin" - pisze FOR starając się obalić argument "Solidarności". Jak już udowodniliśmy, zwolnienia niekoniecznie wystąpią. A że, życie rodzinne jest dezorganizowane. W niedzielę nie działają przecież żłobki i przedszkola - nawet te prywatne. Samotny rodzic nie ma więc z kim pozostawić swojego dziecka. A odebrany dzień w tygodniu, gdy dziecko od 8 do 15 jest w szkole, to nie to samo co cała wolna niedziela.
- Chodzi o jakość, a nie tylko ilość czasu poświęcanego dziecku. Badania pokazują, że ten czas jest nie do nadrobienia. Inaczej dzieci spędzają czas z rodzicami w dzień wolny od szkoły, a inaczej w tygodniu - zwraca uwagę dr Orlak.
10. Należy wyrównywać szanse między małymi sklepami i dużymi sieciami handlowymi, dlatego tylko właściciele niewielkich sklepów osobiście będą mogli prowadzić handel w niedzielę.
"Innymi słowy przewodniczący Bujara chce wspierać małe niewydajne sklepy przed konkurencją dużych produktywnych sieci. Tymczasem to największe przedsiębiorstwa dzięki specjalizacji i efektom skali są w stanie w najbardziej efektywny sposób organizować pracę, a dzięki temu oferować konsumentom niższe ceny, a pracownikom lepsze warunki pracy" - pisze FOR. To argument rzeczywiście trafiony.
Niestety ale "Solidarność" swoim projektem stara się nie tylko pomóc pracownikom, ale działa także w interesie część przedsiębiorców. Widać to choćby po tym, kto wspiera inicjatywę. W Komitecie jest m.in. Ryszard Jaśkowski ze Społem, Marzena Gradecka, właścicielka Polskiej Grupy Drogeryjnej czy Michał Sadecki, szef Polskiej Grupy Supermarketów.
11. Handel w niedzielę jest ograniczony lub zakazany w większości państw Europy Zachodniej
"To prawda (poza wymienioną przez przewodniczącego Bujarę Danią), jednak argument wprowadza w błąd. Od ponad 20 lat w całej Europie trwa dyskusja na temat znoszenia zakazu handlu w niedzielę, nawet w najbardziej restrykcyjnych pod tym względem państwach" - pisze w odpowiedzi FOR.
Przypomina też, że w ostatnim czasie wiele krajów liberalizowało przepisy dotyczące tej kwestii. Na przykład Finlandia zniosła ograniczenia na początku 2016 roku. Tyle tylko, że nie wszystkie sklepy zdecydowały się na otwarcie w niedzielę. Inne pracują tylko przez kilka godzin. Np. Kampi duże centrum handlowe w Helsinkach działa od 12 do 18.Tak samo jest w Galleria Esplanda czyLähikauppakeskus Ruoholahti. Ciekawe dlaczego podobnie nie wygląda to w Polsce?
12. Większość Polaków popiera zakaz handlu w niedzielę
FOR zwraca uwagę, że jedynie w jednym sondażu CBOS-u rzeczywiście więcej osób poparło zakaz niż się mu sprzeciwiło. Trzeba jednak pamiętać, że we wszystkich sondażach liczba zwolenników i przeciwników pomysłu różni się w niewielkim stopniu. Forum słusznie zauważa, że wiele zależy od samego pytania.
Na przykład "SuperExpress" spytał "czy jesteś za całkowitym zakazem handlu". Wynik? 62 proc. przeciwników. Z kolei gdy wspomniany CBOS podał w pytaniu definicję zakazu handlu wg "Solidarności" (m.in. otwarte stacje benzynowe, kioski, apteki, częściowo małe sklepy), wówczas aż 61 proc. opowiedziało się za takim pomysłem.