Wszystkich Świętych. Na cmentarzach ruch już od tygodnia. Strach przed zamknięciem został
Korek na kilkadziesiąt samochodów, sporo odwiedzających w środku tygodnia - tak wyglądała sytuacja na jednym z warszawskich cmentarzy w tygodniu poprzedzającym Wszystkich Świętych. Handlujący kwiatami i zniczami mieli pełne ręce roboty. Cały czas jednak drżą na myśl, że rząd zdecyduje się zamknąć nekropolie tuż przed świętem zmarłych. - Oni jedno mówią, a drugie robią - powiedział money.pl jeden z nich.
Sznur samochodów stojących w korku nie pozwolił zbliżyć się do cmentarza Północnego w Warszawie w tygodniu w godzinach popołudniowych. Łatwiej było dostać się do nekropolii na piechotę. A to dopiero preludium przed długim weekendem związanym z dniem Wszystkich Świętych przypadającym na poniedziałek 1 listopada.
- Taki ruch na około dwa tygodnie przed świętem zmarłych to standard - przekonuje pracownica bistro działającego w bliskości cmentarza. Wśród odwiedzających jednak słychać było, że przyjechali w środku tygodnia, gdyż obawiają się, że w weekend nie będą mieć już takiej możliwości.
Cmentarze zamknięte na Wszystkich Świętych?
Wszystko przez gwałtownie rosnącą liczbę zakażeń SARS-CoV-2. W sobotę 30 października odnotowano niemal 9 800 przypadków zakażeń koronawirusem - o ponad 3,5 tysiące więcej niż jeszcze tydzień wcześniej. Stąd niepokój, że rząd zdecyduje się zamknąć cmentarze tuż przed dniem zmarłych. Tak samo, jak zrobił to przed rokiem.
Fala podwyżek w Polsce. "To skutek polityki energetycznej UE"
Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia jednak cały czas podkreślają, że nie ma takich planów. - Na dzień dzisiejszy nie przewidujemy żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o 1-2 listopada - zapewniał w poniedziałek na antenie Polskiego Radia wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Potwierdzał to Adam Niedzielski, który zaapelował do Polaków, by nosili maseczki na cmentarzach i zachowywali dystans.
W krótkiej odpowiedzi na nasze pytania o zamknięcie cmentarzy resort zdrowia zapewnił, że "nie ma takich planów". W zapewnienia nie do końca wierzą jednak handlowcy.
- W zeszłym roku rząd kompletnie nas zaskoczył tym zamknięciem cmentarzy na ostatnią chwilę. W tym roku boimy się tego samego, bo oni jedno mówią, a drugie robią - powiedział money.pl handlarz działający przy cmentarzu na Służewie, który również odwiedziliśmy.
Spokój w tej kwestii zachowuje jednak prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego. - Rząd w tym roku już tego nie zrobi, co zrobił w zeszłym, bo to im się odbiło czkawką - komentuje Krzysztof Wolicki w rozmowie z money.pl. - Już teraz widzimy gwałtowny wzrost zachorowań, a nic się nie dzieje. Trzeba było zrobić to, co we Włoszech, czyli wymagać zaszczepienia od wszystkich - ocenia.
Maria Hermanowicz, właścicielka Florystyki Pogrzebowej, kwiaciarni zlokalizowanej przy cmentarzu Bródnowskim w Warszawie, jest przekonana, że rząd cmentarzy jednak nie zamknie. W rozmowie z money.pl podkreśla, że podobnie uważają jej klienci, którzy zamawiają wiązanki z odbiorem 31 października czy 1 listopada.
Rekompensaty za zamknięte cmentarze
W zeszłym roku decyzję o zamknięciu cmentarzy rząd zakomunikował 30 października. Osoby handlujące przed bramami nekropolii znalazły się w kropce, gdyż zostały z zakupionym towarem, którego nie mogły sprzedać.
Dlatego też państwo w naprędce zorganizowało skup chryzantem, za który odpowiadała Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. ARiMR przekazała sprzedawcom niecałe 87 milionów złotych.
- Nam się nie udało, nic nie odzyskaliśmy. Nie otrzymaliśmy żadnej rekompensaty od rządu ani niczego podobnego. Nasz zeszłoroczny towar trafił do kosza - odpowiada na nasze pytania o rekompensatę Maria Hermanowicz.
Ceny utrzymane na zeszłorocznym poziomie
A jak wygląda sytuacja z cenami produktów? Za chryzantemy w doniczkach na giełdzie w Broniszach trzeba było zapłacić od 10 do nawet 40 złotych.
Podobnie ceny kształtują się na stoiskach przed cmentarzami, które odwiedziliśmy w środę. Kwiatki można kupić nawet za 15 złotych, choć najczęściej za te w doniczkach trzeba zapłacić minimum o 5 złotych więcej. Za większe okazy trzeba było zapłacić 50-70 złotych. Natomiast wiązanki potrafiły kosztować nawet w okolicach 150 złotych.
- O dziwo ogrodnicy trzymają zeszłoroczne ceny. A to skutkuje tym, że i u nas udaje się utrzymać ceny. Chociaż wiadomo, że koszty produkcji dla nich poszły w górę. Podejrzewam, że po tym, jak udało im się zarobić w zeszłym roku na samych rekompensatach, które były dość wysokie, pozwolili sobie na większą produkcję w tym roku. Dlatego, choć koszty rosną, cenę kwiatów udaje się utrzymać na tym samym poziomie - mówi money.pl pan Jarosław, handlujący przed jedną z bram cmentarza Północnego.
W weekend poprzedzający Święto Zmarłych odwiedziliśmy szklarnię działającą pod Warszawą, której właściciele sprzedają chryzantemy. Chcieliśmy porozmawiać o zainteresowaniu i tegorocznej sprzedaży. Ku naszemu zaskoczeniu brama była zamknięta. Pojawił się na niej karton z informacją, że kwiaty już się wyprzedały.
Liczba handlujących zależna od cmentarza
O ile przed Cmentarzem Północnym zastaliśmy sporo stoisk handlarzy, o tyle już przed cmentarzem na Służewie sprzedawców można było policzyć na palcach jednej ręki. Niewielu handlarzy jest również przed cmentarzem komunalnym w Częstochowie, o czym powiedział money.pl dyrektor częstochowskiej nekropolii Jarosław Wydmuch.
- U nas handel jest tak zorganizowany, że na początku października organizujemy konkurs na zajęcie wydzielonych 12 stanowisk do handlu. Pobieramy czynsz za dwa dni, czyli za 1-2 listopada. Na co dzień natomiast handlują u nas wyłącznie najemcy lokali użytkowych - opowiada Jarosław Wydmuch.
Do zarządu cmentarza wpłynęło sześć ofert, ale dwie osoby się wycofały przed zakończeniem konkursu. Ostatecznie cmentarz podpisał umowy z czterema handlowcami. A bywały lata, gdzie nikt nie startował w konkursie. Dyrektor tłumaczy, że taka polityka wspiera najemców, których biznesy mają być rentowne.