Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Walków
Marcin Walków
|
aktualizacja

Z ich powodu linie lotnicze tracą ponad miliard dolarów rocznie. Na horyzoncie pojawiło się nowe zagrożenie

6
Podziel się:

Zderzenia z ptakami to najczęstszy incydent w lotnictwie. W skrajnych przypadkach może doprowadzić do poważnych uszkodzeń samolotu, a nawet katastrofy. Konsekwencje finansowe takich zdarzeń przekraczają miliard dolarów rocznie. Lotnictwo mierzy się z nim już od ponad 100 lat. Teraz doszło nowe, nie mniej poważne zagrożenie - drony. Ich liczba rośnie z roku na rok.

Z ich powodu linie lotnicze tracą ponad miliard dolarów rocznie. Na horyzoncie pojawiło się nowe zagrożenie
Ptaki to jedno z poważniejszych zagrożeń w transporcie lotniczym. Znane jest już od czasów Braci Wright (Getty Images, Dan Kitwood)

John Allan z brytyjskiej Agencji Zdrowia Zwierząt i Laboratoriów Weterynaryjnych już dwie dekady temu oszacował, że szkody i opóźnienia spowodowane zderzeniami z ptakami kosztują branżę lotniczą co najmniej 1,2 mld dolarów rocznie. Podobne szacunki znajdziemy w pracy zespołu holenderskich i niemieckich naukowców, opublikowanej w 2020 r. 

Kolizje ptaków z samolotami są tak stare jak lotnictwo. Pierwsze zarejestrowane uderzenie ptaka dotyczyło samolotu Wright Flyer III 7 września 1905 r. Uderzenia ptaków są zdarzeniami regularnymi. W zależności od kraju, w lotnictwie cywilnym w ostatnich latach odnotowano średnie wskaźniki uderzeń ptaków od 2,83 do 8,19 na 10 tys. operacji lotniczych - czytamy. 

W Polsce w latach 2010-2017 zgłoszono łącznie 18 tys. 358 zdarzeń lotniczych, z czego 2170 związane było z obecnością ptaków. Wskaźnik uderzeń ptaków dla Polski wyniósł 8,71 na 10 tys. operacji lotniczych.

- Najczęstszym incydentem, jaki miał LOT, w zasadzie we wszystkich latach, od kiedy istnieje system zarządzania bezpieczeństwem lotniczym, są zderzenia z ptakami - mówił kpt. Grzegorz Mikuła, kierownik ds. bezpieczeństwa w Polskich Liniach Lotniczych LOT, przed sejmową Komisją Infrastruktury w lutym tego roku. 

Tyle mówią statystyki. Wagę problemu pokazują doniesienia i zdjęcia samolotów po zderzeniu z ptakami. W 2015 r. Boeing 737-800 Turkish Airlines podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku Nevşehir zderzył się z ptakami. Uszkodzeniu uległ dziób samolotu - opływowa osłona, kryjąca m.in. antenę radaru pogodowego. Nikomu na pokładzie nic się nie stało, samolot bezpiecznie wylądował i potem wrócił na lotnisko macierzyste w Stambule, gdzie uszkodzona część została wymieniona.

Nie zawsze jednak zderzenie z ptakami rozchodzi się po kościach. Zwłaszcza gdy ptak zostanie wessany do silnika samolotu. Przykłady takich zdarzeń można znaleźć w książce "Kontroler Ruchu Lotniczego" (p.o. Autora, Wydawnictwo Muza 2021).

Generalnie silniki samolotów są testowane, czy w razie spotkania z ptakiem ich praca pozostanie niezakłócona - ćwiczy się to na kurczakach, tych oskubanych i sprzedawanych w sklepach. Kiedy jednak pilot w początkowej fazie lotu przeleci przez jakieś ptasie stado i poczuje, że kilka osobników mogło się dostać do silnika, prawdopodobnie od razu będzie chciał lądować awaryjnie. To są potencjalnie bardzo niebezpieczne sytuacje - czytamy w jednym z rozdziałów.  

Autor przywołuje dwa najbardziej znane przykłady. 15 września 1988 r. Boeing 737-200 Ethiopian Airlines ze 104 osobami na pokładzie odbywał lot numer 604 z Addis Abeby przez Bahar Dar do Asmary w Erytrei. "Do Bahar Dar maszyna doleciała bez problemu, jednak tutaj podczas startu tuż obok w powietrze wzbiło się stado gołębi. Pilot nie był w stanie go ominąć i maszyna przeleciała przez chmarę ptaków, a wówczas silniki wessały kilka z nich i straciły moc" - czytamy. 

Kapitan zdecydował się natychmiast lądować, ale problemy okazały się na tyle poważne, że samolot nie był w stanie wrócić na pas, ani nawet wysunąć podwozia. "Boeing lądował na polu, niedaleko lotniska, na brzuchu. W trakcie manewru samolot rozpadł się i zapalił. Zginęło ponad 30 osób" - opisuje kontroler. 

Wodowanie na rzece Hudson. Najbardziej znane zderzenie samolotu z ptakami

I przypomina, że dużo więcej szczęścia mieli pasażerowie lotu US Airways 1549 z 15 stycznia 2009 r. Za sterami siedział kpt. Chesley "Sully" Sullenberger. Udanie wodował samolot na rzecze Hudson w Nowym Jorku po tym, jak tuż po starcie maszyna wleciała w stado gęsi, w wyniku czego oba silniki zostały uszkodzone.

Pasażerowie zostali ewakuowani przez promy i inne jednostki. Samolot ostatecznie poszedł na dno rzeki Hudson. Gdy został z niej wyłowiony, przekazano go do Muzeum Lotnictwa w miejscowości Charlotte w Karolinie Północnej.

Nie tylko ptaki. Nowe zagrożenie dla samolotów

Ptaki to problem znany przez pionierów awiacji od początków lotnictwa, a dziś zderzenia z nimi są najczęstszymi incydentami w lotnictwie. W ostatnich latach pojawił się jeszcze kolejny, nie mniej groźny. Chodzi o bezzałogowe statki powietrzne, czyli drony - czytamy w książce "Kontroler ruchu lotniczego".

Autor wspominanej już książki dodaje, że podczas konferencji na temat bezpieczeństwa w lotnictwie to właśnie drony wskazywane są jako największe wyzwanie nadchodzących lat.

Dlaczego? Dron, który dostanie się do silnika samolotu, może go zmasakrować skuteczniej niż stado gęsi - pisze.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Dron uderza w skrzydło samolotu. Zobacz, jakie są tego skutki

I przypomina, że w Polsce w 2015 r. głośna była sprawa drona nad warszawskim lotniskiem Chopina, który zakłócił lądowanie samolotu Lufthansy. 

Podchodzący do lądowania pilot samolotu lecącego z Monachium do Warszawy zobaczył drona zaledwie 100 metrów od maszyny. Skontaktował się z kontrolą ruchu lotniczego, a ta szybko skierowała samolot na inny kurs. Szczęśliwie nic się nie stało, ale potencjalnie było to bardzo groźne. Po tym wydarzeniu policji udało się zatrzymać właściciela drona - opisuje.

Policja umorzyła jednak dochodzenie, powołując się na opinię biegłego o braku stworzenia zagrożenia dla ruchu lotniczego. 

Kontroler zaznacza, że drony nie tylko pośrednio zagrażają bezpieczeństwu w powietrzu, ale mogą też generować ogromne straty. "Z powodu dronów, które wleciały w przestrzeń lotniska, zamykano już na przykład londyńskie Gatwick i port lotniczy w Dubaju. A zamknięcie takiego obiektu to straty idące w miliony dolarów" - czytamy dalej.

Chodzi o dwa "incydenty z użyciem dronów" przed Bożym Narodzeniem 2018 r. Ucierpiało 140 tys. pasażerów, ponad 1000 rejsów zostało odwołanych. "Aktywność dronów, która zakłóciła przedświąteczne loty do i z londyńskiego lotniska Gatwick na 33 godziny, kosztowała linie lotnicze szacunkowo 50 mln funtów (64,5 mln dolarów)" - wyliczał portal Fortune.com.

Jest jeszcze inny wymiar ryzyka związanego z dronami. W październiku 2022 r. na dwie godziny zamknięto norweskie lotnisko Bergen po tym, jak w jego pobliżu zauważono drona. "W Norwegii coraz częściej zdarzają się sytuacje, w których rosyjscy obywatele wykorzystują drony, by filmować obszary w okolicy m.in. infrastruktury krytycznej" - informowało Radio Zet.

Jak lotniska bronią się przed ptakami i dronami?

Urząd Lotnictwa Cywilnego wylicza, że do zderzeń z ptakami w 90 proc. przypadków dochodzi na wysokości do 1500 stóp, czyli niespełna 460 m. To dlatego największe prawdopodobieństwo takiego zdarzenia dla samolotów pasażerskich jest w fazie startu i lądowania. Problem nasila się w okresie migracji, czyli od lipca nawet do listopada. Ale później nie znika, bo "znaczne koncentracje dużych gatunków ptaków oprócz migracji, dotyczą także okresu zimowania (od października do marca)".

Lotniska stanowią bardzo atrakcyjny obszar dla wielu gatunków ptaków, przede wszystkim z uwagi na prawie stały dostęp do pokarmu (owady, drobne gryzonie) oraz możliwość bezpiecznego odpoczynku (duże otwarte tereny z małą obecnością ludzi). Utrzymanie niskiej roślinności przez częste koszenie sprawia, że ptaki maja ułatwiony dostęp do pokarmu - czytamy w opracowaniu ULC. 

Urząd Lotnictwa Cywilnego wskazuje na następujące metody ochrony lotnisk przed koncentracją ptaków oraz innych zwierząt:

  • płoszenie z zastosowaniem metod dźwiękowych, lasera lub pocisków hukowych;
  • płoszenie przy użyciu wyszkolonych zwierząt, zwłaszcza ptaków - sokołów, jastrzębi, myszołowców oraz psów - rasy Border Colie;
  • chwytanie lub odstrzał zwierząt po uzyskaniu zezwoleń.

Można stwierdzić, że w analogiczny sposób porty lotnicze próbują zabezpieczać się przed niepożądaną obecnością dronów. Służy do tego m.in. wyznaczenie stref zamkniętych dla ruchu bezzałogowych statków powietrznych wokół lotnisk, elektroniczne "bariery", stanowiące zaporę, monitorowanie ruchu dronów za pomocą aplikacji takich jak DroneRadar i PansaUTM. A do tego naziemne systemy nie tylko do wykrywania, ale i unieszkodliwiania dronów, m.in. polskiej firmy APS.

Urząd Lotnictwa Cywilnego podaje, że w Polsce jest prawie 200 tys. użytkowników dronów. Według przepisów obowiązujących od 31 grudnia 2020 r. każdy, kto chce latać dronem o masie powyżej 250 g lub dronem posiadającym kamerę, musi zarejestrować się, przejść szkolenie i zdać test online. Polski Instytut Ekonomiczny prognozuje, że do 2026 r. wartość rynku dronów w Polsce wyniesie 3,26 mld zł, a w skali całej gospodarki korzyści ekonomiczne z jego rozwoju mogą sięgnąć nawet 576 mld zł. 

Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl 

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(6)
Ver
rok temu
To raczej samoloty są zagrożeniem dla ptakow
pilot
rok temu
macie bac sie lataac po to to pisza jakos kable elektryczne ich nie zabijaja wysiaduja i nic im nie jest a tu lataja i prosto w dziub samolotu jszcze niech napisza ze przy minus 50 stopni na wysokosci 10 km same sie prosza o otwarci drzwi bo im zimno ,
set
rok temu
Hiczkok zaciera ręce.
mmk
rok temu
Wniosek po artykule- trzeba pozabijać ptaki latające wysoko aby lobby lotnicze miało większy zysk.
Poldi
rok temu
niesamowite, kilka gołębi zmasakrowało dziub boeinga... natomiast ważący pierdyliard ton wieżowiec o super twardym stalowym rdzeniu się pozapadał. na pył.