Nielegalne studnie. Rząd chce dać czas na zgłoszenie. Potem kara
Właściciele, którzy zgłoszą nielegalne studnie, zostaną zwolnieni z części opłat i kar administracyjnych - tak wynika z projektu nowelizacji Prawa wodnego. Są one szczególnie ważne dla rolników. - Wielu z nich nawet nie wie, że pobiera wodę z niezalegalizowanych urządzeń. Na jednego gospodarza nałożono 60 tys. zł kary - mówił Małgorzata Gromadzka (KO).
Legalizację niezarejestrowanych studni wodnych zakłada poselski projekt (KO) nowelizacji Prawa wodnego, którego pierwsze czytanie odbyło się podczas posiedzenia sejmowej Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Przy zgłoszeniu takich obiektów przewiduje się zwolnienie z części kar.
Poseł wnioskodawca Małgorzata Gromadzka (KO), która jest jednocześnie wiceministrem rolnictwa tłumaczyła, że projekt nowelizacji Prawa wodnego, ma istotne znaczenie dla rolników, którzy są właścicielami studni często wykopanych dziesiątki lat temu.
Stworzył ogromną firmę. Szczerze radzi: "Nie słuchaj klientów"
Wielu z nich nawet nie wie, że pobiera wodę z niezalegalizowanych urządzeń - wskazała.
Podała przykład gospodarza, na którego nałożono 60 tys. zł kary, ponieważ, że nie miał pozwolenia wodnoprawnego.
Przygotowany przez posłów KO projekt przewiduje, że właściciele studni, którzy do 30 września 2027 roku zgłoszą nielegalnie urządzenia wodne, zostaną zwolnieni z części opłat i kar administracyjnych. Warunkiem jest jednak złożenie wniosku i akceptacja m.in. lokalizacji i warunków gruntowych przez urzędników okręgowych przedstawicielstw Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie.
"Abolicja zachęci do zgłaszania urządzeń"
Gromadzka zaznaczyła, że dla wielu właścicieli możliwość abolicji będzie czynnikiem zachęcającym do zgłoszenia urządzeń działających bez "zgody wodnoprawnej, pozwolenia wodnoprawnego, zgłoszenia wodnoprawnego lub oceny wodnoprawnej". Podkreśliła też, że nowelizacja pomogłaby realniej określić zasoby wodne kraju oraz liczbę ujęć wodnych, co pozwoliłoby lepiej gospodarować wodą.
"Brak legalizacji oznacza natomiast, że w środowisku będą funkcjonować urządzenia pozostające poza nadzorem, o których parametrach i oddziaływaniu nic nie wiadomo" - wskazano w uzasadnieniu projektu.
Według uczestniczącego w posiedzeniu wiceministra infrastruktury Przemysława Koperskiego, w projekcie należały dookreślić termin, od którego abolicja miałaby zacząć działać, a także skrócić czas jej obowiązywania.
W środę zakończono pierwsze czytanie projektu. Przewodniczący komisji Kacper Płażyński (PiS) poinformował, że komisja obecnie nie przystąpi do szczegółowego rozpatrzenia projektu i czeka na opinię rządu w jego sprawie. Zaapelował jednocześnie do autorów projektu, by dokonali w nim niezbędnych korekt.