Złożyła podanie o pracę. Odpowiedź poznała po 48 latach
Tizi Hodson, obecnie siedemdziesięcioletnia mieszkanka Gedney Hill w Wielkiej Brytanii, po prawie pół wieku odkryła przyczynę braku odpowiedzi na swoją aplikację o pracę. W 1976 roku kobieta starała się o posadę kaskaderki , jednak jej list aplikacyjny utknął za szufladą w urzędzie pocztowym na długie dekady.
Niedawno Hodson ze zdumieniem znalazła w swojej skrzynce pocztowej oryginalny list sprzed 48 lat. Na dokumencie widniała odręczna notatka wyjaśniająca, że przesyłkę odnaleziono za szufladą w urzędzie pocztowym w Staines. Tajemniczy nadawca przeprosił za "zaledwie 50-letnie opóźnienie", podpisując się enigmatycznie "wiecie kto".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Grudzień w październiku. To już się dzieje. Wystarczy spojrzeć na półki
Czekała 48 lat na odpowiedź
Hodson nie kryje zdumienia faktem, że list dotarł do niej pomimo licznych przeprowadzek. "Zmieniałam miejsce zamieszkania około pięćdziesięciu razy, w tym cztery lub pięć razy przeprowadzałam się do innego kraju. To prawdziwa zagadka, jak zdołali mnie odnaleźć" - komentuje Brytyjka, wyrażając jednocześnie radość z odnalezienia dokumentu. Wspomina, jak codziennie z nadzieją zaglądała do skrzynki, rozczarowana brakiem odpowiedzi na swoją aplikację.
W liście aplikacyjnym Hodson celowo nie ujawniła swojej płci, obawiając się, że jako kobieta może mieć mniejsze szanse na otrzymanie pracy kaskadera. "Zapewniłam ich nawet, że nie boję się złamanych kości, bo jestem do tego przyzwyczajona. Teraz wydaje mi się to absurdalne" - wspomina kobieta.
Nie została kaskaderką, wiodła życie pełne przygód
Choć Hodson nie została kaskaderką motocyklową, jej życie obfitowało w niezwykłe doświadczenia. Pracowała między innymi jako treserka węży i koni w Afryce, a także jako pilot akrobacyjny i instruktor lotnictwa.
"Gdybym mogła porozmawiać z sobą sprzed lat, powiedziałabym, żeby zrobiła dokładnie to, co zrobiłam. Miałam wspaniałe życie, nawet jeśli złamałam po drodze kilka kości" - podsumowuje z satysfakcją.