Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

ZUS. Pracodawcy oszczędzają na ubezpieczeniach studentów. W razie wypadku lub choroby ci zostają z niczym

32
Podziel się:

Za osoby uczące się do 26. roku życia, które są zatrudnione na umowach zlecenie, pracodawcy nie muszą odprowadzać składek do ZUS-u. Stąd też m.in. duża popularność studentów na rynku pracy. Brak ubezpieczenia może jednak skończyć się dla niektórych dramatycznie.

ZUS. Pracodawcy oszczędzają na ubezpieczeniach studentów. W razie wypadku lub choroby ci zostają z niczym
O problemie braku ubezpieczenia przekonali się m.in. studenci pracujący z użyciem wózka widłowego (East News)

W portalach internetowych mnóstwo jest ogłoszeń o pracę adresowanych wyłącznie do osób uczących się, zwykle studentów do 26. roku życia. Są oni chętniej zatrudniani niż zwykli pracownicy z jednego zasadniczego powodu: nie trzeba ich zgłaszać do ZUS-u i opłacać za nich żadnych składek.

Jedyne ubezpieczenie, jakie posiadają takie osoby z tytułu kontynuowania nauki, to ubezpieczenie zdrowotne, które daje tylko tyle, że dana osoba może bezpłatnie korzystać ze świadczeń medycznych.

Omijają ZUS, a potem...

Takie przepisy dotyczą jednak tylko sytuacji, jeśli pracodawca zatrudnia ucznia lub studenta na umowie zlecenie. Stąd też większość pracujących uczniów i studentów to zleceniobiorcy.

Zobacz także: Spirala zadłużenia. "Spłacanie jednych długów drugimi to droga donikąd"

Umowa zlecenia zwykle pasuje obu stronom: pracodawca oszczędza na ZUS-ie studenta, a młodemu pracownikowi zostaje zwykle trochę więcej gotówki w kieszeni.

Sytuacja zmienia się jednak i to radykalnie, kiedy dochodzi do wypadku lub choroby młodego pracownika. Wówczas pracujący uczeń lub student zostaje dosłownie z niczym. Na zleceniu nie przysługują mu żadne świadczenia z ZUS-u.

A o tym, że nie są to rzadkie sytuacje świadczą liczne wpisy na internetowych forach prawnych.

"Wypadek w pracy. Dwóch pracowników, jeden z wózka widłowego prosi drugiego o pójście po coś niezbędnego do wykonywania dalszej pracy. W tym czasie chłopak na wózku widłowym wykonuje dalej swoją pracę. W pewnym momencie cofa i najeżdża drugiemu, który właśnie wrócił z narzędziem, na nogę. Miażdży mu stopę. Uszczerbek na zdrowiu 3 proc. Poszkodowany to student. Pracował na zleceniu. Nie był ubezpieczony. Co teraz?" – pyta w imieniu poszkodowanego kolegi pan Jarek, student zatrudniony na tej samej budowie.

Iwona, studentka zaoczna spod Warszawy, również miała pecha. Przepracowała tylko miesiąc w sklepie, zanim wydarzył się nieszczęśliwy wypadek. Poważnie rozcięła palec, wkładając go do krajalnicy.

- Szwy są założone w takim miejscu, że uniemożliwiają mi pracę. Wiadomo, że jeżeli nie pracuję, to nie zarabiam. Chciałbym więc jak najszybciej wrócić do pracy, ale ręka jest niesprawna – mówi Iwona.

Ona również nie ma co liczyć na zasiłek z ZUS-u. Zapowiada jednak, że wystąpi do pracodawcy o odszkodowanie. Jeśli jej nie zapłaci, będzie dochodzić pieniędzy na drodze sądowej. Jej zdaniem do wypadku doszło m.in. dlatego, że nie była przez pracodawcę wcześniej przeszkolona z zasad BHP.

Pozorna oszczędność czy pech?

Firmy, które zatrudniają studentów na zlecaniach, nie mają obowiązku przeprowadzania im szkoleń BHP. Tymczasem, jak możemy wyczytać z rocznego sprawozdania Państwowej Inspekcji Pracy za 2019 r., ponad 80 proc. wypadków w pracy, które odnotowali inspektorzy, dotyczyło właśnie osób zatrudnionych na umowach zlecenie.

- Pracowałam w gastronomii na umowie zleceniu. W lutym wydarzył się wypadek. Robiłam kawę klientowi i poparzyłam sobie wrzątkiem rękę. Trzęsły mi się ręce z zimna, bo szefowa oszczędzała na ogrzewaniu – mówi pani Monika, studentka zaoczna z Wrocławia.

Dodaje, że kawa pechowo wylała się na kasę fiskalną. Próbowała ją jak najszybciej odłączyć z prądu, ale nie udało się urządzenia uratować. - Wiem, to był mój błąd. Teraz jestem bez pracy, z poparzoną ręką i długiem, który muszę spłacić właścicielce za zepsutą kasę – mówi studentka.

Pracodawcy bronią się, że nawet jeśli chcieliby dobrowolnie ubezpieczyć zatrudnionych na umowach zlecenie uczniów lub studentów, nie mogą tego zrobić. Nie pozwalają na to przepisy.

Co daje dobrowolne ubezpieczenie?

Czy faktycznie tak jest? Sprawdziliśmy w ZUS-ie, jak wygląda kwestia dobrowolnych ubezpieczeń osób do 26. roku życia. Okazuje się, że pracodawca może takie osoby zgłosić do ubezpieczeń, ale nie do wszystkich.

Jak informuje rzecznik prasowy opolskiego oddziału ZUS Sebastian Szczurek, pracodawca może zgłosić studenta lub ucznia na umowie zleceniu do dobrowolnych ubezpieczeń emerytalno-rentowych, ale do ubezpieczenia chorobowego (czyli tego, które potem uprawnia do świadczeń np. na zwolnieniu lekarskim) już nie.

– Do ubezpieczenia chorobowego można przystąpić tylko, jeżeli ubezpieczenie emerytalno-rentowe jest obowiązkowe – tłumaczy rzecznik. A, że w przypadku umów zleceń składki na ubezpieczenia społeczne są dobrowolne, brak jest możliwości przystąpienia do chorobowego.

Co to oznacza? Osoby pracujące na umowie zleceniu, które pracodawca nawet zgłosi na do dobrowolnego ZUS-u, w razie wypadku w pracy dostaną zasiłek z ZUS, bo ubezpieczenie wypadkowe powiązane jest z ubezpieczeniem emerytalno-rentowym, ale w razie choroby czy kwarantanny nie będą już miały płatnych przez ZUS zwolnień lekarskich.

Zdaniem mec. Andrzeja Radzisława, specjalisty prawa pracy i ubezpieczeń społecznych oraz partnera w kancelarii Goźlińska Petryk i Wspólnicy, studenci i uczniowie pracujący na budowach, w przetwórstwie, handlu, logistyce, czy gastronomii, gdzie warunki pracy oraz jej charakter bardziej sprzyjają wypadkom w pracy, nie powinni godzić się na umowy zlecenia. A pracodawcy ich wymuszać.

- Należałoby się zastanowić, czy w przypadku pracownika budowy lub sklepu nie powinna być ze studentem zawarta umowa o pracę. Jeśli pracodawca nie chce takiej umowy zawrzeć, można wystąpić do sądu o ustanowienie stosunku pracy – doradza mec. Radzisław.

Jeśli sąd uzna, że pracodawca powinien był z danym studentem zawrzeć umowę o pracę, zamiast zlecenia, wówczas i pracodawca, i zleceniobiorca będą musieli ZUS-owi zapłacić zaległe składki.

Takich problemów nie ma, gdy pracodawca od początku decyduje się zawrzeć umowę o pracę z uczniem lub studentem, albo umowę uaktywniającą (dotyczą one opiekunek do dzieci). W obu przypadkach ustawodawca nie przewidział zwolnień z ubezpieczeń osób poniżej 26. roku życia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(32)
Graża
3 lata temu
Od jakiegoś czasu zatrudniam opiekunkę. Bardzo jestem zadowolona z tej dziewczyny. Ukończyła Studium Pracowników Medycznych i Społecznych i doskonałe ma podejście do dzieci. Nie wyobrażam sobie, żeby nie miała np. ubezpieczenia.
Lucas
3 lata temu
Co to znaczy ‚zmażdżyć’?
S.Urykatka
3 lata temu
Dziś najlepiej być niepełnosprawnym emerytem studentem z Ukrainy, reszta nie ma szans na znalezienie pracy w tym chorym grajdołku.
@@@
3 lata temu
Już zupełnie pomijając fakt, że jest to dyskryminacja osób w wieku >26. Tak właśnie, bo uprzywilejowanie jednych jest jednocześnie dyskryminacją innych. Takich absurdów i niesprawiedliwości w Polsce jest więcej - są też znane oszukaństwa związane z zatrudnianiem osób z orzeczeniem o niepełnosprawności (często nie są to osoby niepełnosprawne, ale jednak mają orzeczenie, które za pieniądze da się "załatwić") a pracodawca dostaje pieniądze z PFRON-u. Polska jest krajem jednego wielkiego oszustwa, kombinatorstwa, złodziejstwa i nieuczciwości, dyskryminacji i poniżania ludzi.
Marcin
3 lata temu
Trochę to wygląda na urabianie społeczeństwa przed ozusowaniem umów zlecenia i o dzieło. W zusie kasy nie ma, więc kogoś boli, że są ludzie, którzy nie muszą płacić. Tylko co z tego zusu? Skoro jedna decyzją można wstrzymać wykonywanie zabiegów planowych, mimo że ktoś całe życie płacił ubezpieczenie zdrowotne to zostaje teraz z niczym. Więc co powstrzyma ich przed wstrzymaniem jedną decyzją wypłat świadczeń z ZUS?
...
Następna strona