Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dane o PKB to uderzenie w politykę PiS. Czy hojne obietnice rządu są zagrożone?

223
Podziel się:

Mniejszy wzrost to mniejsze wpływy z podatków. Ale eksperci jak mantrę powtarzają, że w tym roku budżet da radę. Znacznie gorszy będzie natomiast rok 2017.

Dane o PKB to uderzenie w politykę PiS. Czy hojne obietnice rządu są zagrożone?

O 3,1 proc. urosła w drugim kwartale bieżącego roku polska gospodarka - podał GUS. Piątkowe dane pod coraz większym znakiem zapytania stawiają zrealizowanie zaplanowanego w budżecie wzrostu, który zdaniem ministra finansów ma w 2016 r. wynieść aż 3,8 proc. Słabsza dynamika PKB to niższe wpływy z podatków. Co zatem z realizacją obietnic wyborczych? Eksperci wskazują, że ekipa Beaty Szydło zabezpieczyła się na ten rok, ale wciąż powtarzają, że w przyszłym może zabraknąć nawet kilkunastu miliardów.

Szef Komitetu Stałego Henryk Kowalczyk powiedział na początku tygodnia, że jeszcze w tym roku może zabraknąć 5 mld zł na program Rodzina 500+. Co prawda później resort finansów oraz rodziny szybko zdementowały te rewelacje, ale w piątek w rząd uderzyły najnowsze dane dotyczące PKB.

Polska gospodarka w drugim kwartale urosła w porównaniu z tym samym okresem rok temu o zaledwie 3,1 proc. Wobec poprzedniego kwartału PKB wzrosło natomiast o 0,9 proc. To tak zwany "szybki szacunek", a bardziej szczegółowe dane GUS opublikuje dopiero pod koniec sierpnia. Piątkowy odczyt i tak jednak daje pogląd na obecną sytuację gospodarczą Polski.

Mamy do czynienia z minimalnie wyższym wzrostem niż w pierwszych trzech miesiącach roku, ale wciąż daleko do zapisanego w założeniach budżetowych na 2016 rok. Zdaniem ministra finansów w tym czasie PKB miało wzrosnąć o 3,8 proc. - Te 3,8 proc. wzrostu PKB to dobry start. Mamy nadzieję na więcej - mówił wówczas minister jednocześnie przypominając, że za poprzedniego rządu PiS wzrost gospodarczy przekraczał 5 proc. Ekonomiści jednak od początku byli sceptyczni, co do takich założeń w ustawie budżetowej.

Piątkowy odczyt również jest gorszy od tego, czego spodziewali się eksperci. Ekonomiści przepytani przez ISBnews i PAP przewidywali, że PKB w drugim kwartale wzrośnie o 3,3 proc. Okazało się, że jest o 0,2 pkt proc. gorzej.

"Wyniki pierwszego półrocza oznaczają, że nawet przy spodziewanej poprawie koniunktury w kolejnych dwóch kwartałach, wzrost gospodarczy w całym roku nie przekroczy 3,4 proc. Będzie to wynik wyraźnie niższy niż zakładane przez rząd 3,8 proc., choć z punktu widzenia budżetu struktura wzrostu będzie nieco bardziej korzystna, gdyż wyższą dynamikę osiągać będą inwestycje" - napisali w komentarzu przesłanym money.pl analitycy Banku Millenium.

Jeszcze ostrzejszy w sądach jest Piotr Kuczyński, analityk Xelion. - Wzrost jest słabiutki, a jeśli się weźmie pod uwagę to, że w II kwartale powinien być widoczny efekt programu 500 plus, to jest zaskakująco słaby - skomentował wyniki. - Widać z tego, że cały program 500 plus w tym roku doda około dwóch dziesiątych punktu procentowego PKB, może trzy dziesiąte, ale nie pół punktu procentowego, tak jak spodziewali się optymiści - dodał.

Wzrost rozczarowujący, ale struktura lepsza

Zdaniem Kuczyńskiego, w związku z tym wynikiem raczej można zapomnieć o tym, że zrealizowany zostanie zaplanowany przez rząd wzrost PKB na poziomie 3,8 proc. Wtórują mu też inni eksperci.

- Wynik na poziomie 3,8 procent za cały rok jest mało prawdopodobny. Skłaniam się do tego, że będzie on jednak bliższy 3 procent - powiedział w money.pl Jakub Rybacki, ekonomista z ING Banku.

Na słabszą od rządowych prognoz dynamikę PKB wskazywał również Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. - Już pod koniec ubiegłego roku mówiliśmy, że założenia budżetowe ministra finansów były optymistyczne, naszym zdaniem gospodarka urośnie w tym roku o około 3,5 procent - prognozował.

Dodawał jednak, że nie można patrzeć tylko na suche liczby, ale też na strukturę wzrostu PKB. - Wcześniej główną rolę pełniły w nim eksport i inwestycje, które co do zasady są nieopodatkowane, więc budżet nie miał z tego zbyt wiele - zauważa Piotr Bujak. - W ostatnim czasie na znaczeniu zyskuje import i przede wszystkim konsumpcja, która niesie ze sobą podatek VAT. A to dla budżetu dobra wiadomość - podkreśla ekonomista.

W podobnym tonie wypowiadają się również analitycy Banku Millenium. "Szczegółowa struktura wzrostu nie jest dostępna, jednak wydaje się, że za słabszy wynik drugiego kwartału odpowiada dalszy spadek inwestycji w środki trwałe, co sugerowały też słabe wyniki produkcji budowlanej. Głównym filarem wzrostu była prawdopodobnie konsumpcja prywatna, która wspierana była przez rosnące dochody realne gospodarstw domowych, w tym także wypłaty świadczeń w ramach programu rodzina 500+" - czytamy w komentarzu.

Na strukturę wzrostu PKB zwraca również uwagę w rozmowie z money.pl prof. Stanisław Gomułka. - Trzeba spojrzeć, jak zachowuje się import, który też wiąże się z wpływami z podatku VAT. A w pierwszym półroczu importowi sprzyjał słabnący złoty, więc i przychody podatkowe były wyższe, niż planował rząd - twierdzy były wiceminister finansów. - W tym kontekście można obawiać się dwóch kolejnych kwartałów, bo obserwujemy umocnienie złotego, a to dla importerów już gorsza informacja.

Co z obietnicami? Braknie miliardów?

Słabszy wzrost oznacza mniejszą produkcję i mniej inwestycji, a więc pośrednio też mniejsze wpływy z podatków. Nie wszystko bowiem da się zrekompensować rosnącą konsumpcją.

Ekonomiści wskazują, że w tym roku finansowanie obietnic nie powinno sprawić rządowi trudności. - Budżet ucierpi tylko nieznacznie, na pewno nie w takim stopniu jakby to wynikało z różnic pomiędzy planami a rzeczywistością. Wzrost konsumpcji - i to naprawdę duży wzrost - zrekompensuje błędne, wstępne założenia dotyczące PKB - przekonuje Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.

Dodaje, że na finansowanie wydatków rząd będzie miał w tym roku jeszcze dwa jednorazowe wpływy: to pieniądze z zysku Narodowego Banku Polskiego, a także środki z aukcji LTE - w sumie około 17 miliardów złotych.

- To tworzy bufor bezpieczeństwa, gdy okaże się, że PKB nie rośnie tak szybko, jak się spodziewał minister finansów - podkreśla Piotr Bujak. Według niego większe zagrożenie niż słabszy wzrost gospodarczy może stanowić inflacja, która w 2016 roku według szacunków resortu miała wynieść 1,7 procent. Tymczasem w pierwszej połowie roku co miesiąc mieliśmy do czynienia z deflacją.

O dodatkowe, jednorazowe wpływy do budżetu będzie już bardzo trudno w kolejnym roku. I właśnie dlatego według ekonomistów to wcale nie 2016, ale dopiero 2017 rok okaże się sprawdzianem dla rządu. Szczególnie, że wciąż nie wiadomo, co z pozostałymi obietnicami, które w zeszłorocznych wyborach złożyli prezydent Andrzej Duda i premier Beata Szydło. Wciąż niezrealizowanie pozostaje bowiem obniżenie wieku emerytalnego (ustawa została przyjęta przez rząd) oraz zwiększenie kwoty wolnej od podatku.

W rozmowie z money.pl w maju Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK, wskazywał, że w przyszłym roku rządowi może zabraknąć około 12 miliardów złotych, by utrzymać poziom deficytu budżetowego na poziomie zaplanowanym na ten rok. Przypomnijmy, że tegoroczne założenie deficytu to 54,7 miliarda złotych, a więc kolejnych 12 miliardów złotych oznaczałoby przekroczenie poziomu 66,5 miliarda złotych.

Resort: gospodarka odzyskuje stabilne tempo wzrostu

Dane GUS skomentowało także Ministerstwo Finansów. "Dane wskazują, że gospodarka polska odzyskuje stabilne tempo wzrostu, choć spodziewano się jeszcze szybszego przyspieszenia. Potwierdziły się oczekiwania, że niewielki kwartalny spadek PKB z poprzedniego kwartału był wynikiem jednorazowym. W drugim kwartale PKB zwiększył się o 0,9 proc., w efekcie roczna dynamika była wyższa niż w pierwszym kwartale (3,1 proc. wobec 3,0 proc.)." - czytamy w komunikacie.

Resort chwali się również, że "w całej UE, wzrost gospodarczy w II kw. wyniósł 1,8 proc., Polska jest w pierwszej piątce krajów Unii". Przedstawiciele ministerstwa przypominają, że wciąż nie jest znana dokładna struktura wzrostu, ale podejrzewają, że będzie to wyglądało podobnie jak w ubiegłym kwartale. Podkreślają jednocześnie, że resort oczekuje pozytywnych impulsów i wzrostu konsumpcji w związku z programem Rodzina 500+.

"Ministerstwo Finansów intensywnie pracuje nad projektem ustawy budżetowej na 2017 r., który uwzględni dostępne dane i informacje nt. bieżącej sytuacji gospodarczej i oczekiwanych uwarunkowań w 2017 r." - czytamy w komunikacie.

Z kolei Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan przyznaje, że tempo wzrostu PKB może niepokoić. "Aby osiągnąć w całym 2016 r. wzrost gospodarczy na poziomie 3,8 proc., to w 2. połowie 2016 r. polska gospodarka musiałaby rosnąc w tempie ok. 4,5 proc. Nie jest to możliwe" - napisała w komentarzu przesłanym redakcji money.pl.

"Jest się zatem czym niepokoić. Stabilność, trwałość wzrostu gospodarczego musi bowiem bazować przynajmniej na dwóch filarach – spożyciu i inwestycjach. Zawsze w naszej gospodarczej „historii” po 1990. roku gdy wzrost PKB bazował tylko na spożyciu, kończyło się to trwalszym obniżeniem dynamiki wzrostu gospodarczego w średnim okresie. Teraz mamy szansę tego uniknąć" - twierdzi Starczewska-Krzysztoszek.

"Mamy bowiem do dyspozycji środki unijne, których ciągle nie udało się uruchomić na zakładaną skalę. Mogą nas one uratować, bo uruchamiając inwestycje infrastrukturalne współfinansowane z funduszy europejskich, administracja lokalna i centralna nakręci inwestycyjną koniunkturę. Ale trzeba działać" - puentuje.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(223)
Mateusz
7 lat temu
Co to za wroga propaganda! Czy wy ludzi czytacie ze zrozumieniem DATY jakie są w tym artykule?
Stary artykuł
7 lat temu
Po co te odgrzewane kotlety?
Ja
7 lat temu
PiS zrobi wszystko, żeby rozdać ludziom to co obiecał, wiadomo po nas choćby i potop... Zadłuży się ile można, ale co to kogo obchodzi, to następcom przyjdzie się mierzyć z długiem publicznym, z odrabianiem strat w wizerunku w Europie i na świecie, ale kogo to obchodzi, daliście się kupić za 30 srebrników, ale przypomnijcie sobie jak skończyłyby Judasz ...
a Lex
7 lat temu
3,1 % żalik , a takie przechwałmi Morwieckiego, a tu jescze inflacja za ten rok popieprza do góry to będzie jakieś 2% wg prognoz więc realny wzrost to 1,1% do 3,6% wzrostu PKB i 0,9% deflacji za poprzednich rządówczyli skuteczne 4,7% !!!!!! zaprawdę powiadam wam "dobra zmiana, oj dobra zmiana" ale na gorsze.
Spółdzielnia ...
7 lat temu
Wiadomo zabiorą tym co ciężko pracują, wydadzą na 500+ i inne pierdoły. Grecja przeszła tą drogę, już pokazała jak się kończą takie rządy. Kuski i Ojciec Rydzyk rządzi szarą masą i im nie odpuści.
...
Następna strona