Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
aktualizacja

Raty w górę o kilkaset złotych. Będzie tarcza? "Żeby komuś dołożyć, innemu trzeba zabrać"

133
Podziel się:

Po kolejnej, siódmej z rzędu podwyżce referencyjnej stopy procentowej NBP do poziomu 4,5 proc. To oznacza, że raty kredytów hipotecznych podrożały o kilkaset złotych, a końca obecnego kryzysu nie widać. O tym, jak ulżyć sobie w spłatach i na co się przygotować, rozmawiamy w programie "Money. To się liczy" z drem Przemysławem Barbrichem, ekspertem Związku Banków Polskich.

Raty w górę o kilkaset złotych. Będzie tarcza? "Żeby komuś dołożyć, innemu trzeba zabrać"
Rada Polityki Pieniężnej podniosła w kwietniu referencyjną stopę procentową do poziomu 4,5 proc. (Flickr, NBP)

Krzysztof Majdan, money.pl: po kolejnej podwyżce stóp wysokość rat zaczęła krztusić kredytobiorców hipotecznych. Jakie opcje mają na stole?

Dr Przemysław Barbrich, Związek Banków Polskich: Jeśli mamy do czynienia z osobami, które np. straciły pracę, albo rata kredytowa przekroczyła 50 proc. dochodów w gospodarstwie domowym, to rozwiązaniem będzie Fundusz Wsparcia Kredytowego. Na jego koncie jest ponad 600 mln zł, które zgromadziły banki.

To fundusz, który udzieli częściowo zwrotnej pożyczki, nieoprocentowanej, z dopłatą do kredytu hipotecznego na poziomie 2 tys. zł miesięcznie przez maksymalnie 36 miesięcy. To daje maksymalnie 72 tys. zł. Potem dwa lata karencji, a po tym czasie trzeba spróbować pieniądze do funduszu zwrócić. Jeśli spośród tych 144 rat, bo w tylu będziemy zwracać te pieniądze, wystarczy poprawnie spłacić 100, a 44 zostanie umorzone. To rozwiązanie dla tych, którzy potrafią udokumentować to, jak pan to nazwał, krztuszenie się finansowe.

Dalsza część wywiadu pod materiałem wideo

Zobacz także: Pomoc dla kredytobiorców. "Żeby komuś dołożyć, trzeba komuś zabrać"

A reszta?

Ci, którzy nie stracili pracy, nie podlegają zapisom o funduszu. Mogą zwrócić się do banku z prośbą o wakacje kredytowe. Wtedy spłacamy tylko i wyłącznie odsetki, bez kapitału, ale jest to rozwiązanie krótkoterminowe. Nie zalecałbym go w sytuacji, gdy mamy wrażenie, że jest nam trudniej. Myślę, że w tej chwili powinniśmy zacisnąć pasa i - biorąc pod uwagę, że skorzystaliśmy z kredytu ze zmienną stopą procentową, choć bank oferował kredyt ze stałą stopą, musimy nieco zwolnić konsumpcję w innych obszarach i starać się terminowo regulować wpłaty do banku.

Klienci sami sobie wybrali zmienne oprocentowanie? U nas to one dominują w ofercie kredytowej, w innych krajach proporcje są odwrócone.

Od czerwca ubiegłego roku zgodnie z rekomendacją KNF, banki miały wręcz obowiązek proponowania klientom kredytów na stałą stopę procentową. Ale musimy pamiętać o tym, że niestety klienci najczęściej myślą perspektywą najbliższej raty. Te kredyty ze stałą stopą - nie ma co ukrywać - są droższe od tych ze zmienną. Każdy, kto przy rekordowo niskich stopach jeszcze kilka miesięcy temu zaciągnął kredyt ze stałym oprocentowaniem, nie patrzy z takim niepokojem na kolejne odczyty inflacyjne, nie denerwuje się przy każdym posiedzeniu RPP.

Mamy jeszcze jeden problem, regulacyjno-legislacyjny. Związany z tym, że my, banki, nie mamy narzędzi do zabezpieczenia wieloletnich kredytów stałoprocentowych. Te, które mamy, zabezpieczają je na okres 5-7 lat. Potrzebne są zmiany prawne, które umożliwią bankom nabywanie odpowiednich instrumentów finansowych, zabezpieczających je przed ewentualnością wysokiej inflacji i gwałtownego wzrostu stop procentowych.

Załóżmy, że ktoś przeszarżował ze zmiennym oprocentowaniem w kredycie i chce negocjować z bankiem. Banki są do tego skore? Z jednej strony zajmują moralnie wyższy grunt, z drugiej klient z problemami ze spłatą to żaden klient.

Wówczas wystarczy zwrócić się do banku z taką propozycją i bank przedstawi ofertę. Czy będzie satysfakcjonująca i czy obecny poziom stałego oprocentowania będzie odpowiedni? To już zależy od indywidualnych decyzji klientów. Jedno można powiedzieć na pewno - jeszcze kilka miesięcy temu te kredyty na stałą stopę były oferowane na poziomie oprocentowania 2-3 proc., co oznacza, że przy dzisiejszym oprocentowaniu zmiennoprocentowych kredytów, płacimy o połowę mniejsze raty. Jeśli ktoś zdecydował się wtedy na stałoprocentowy kredyt, płacił nieco wyższą ratę, a teraz płaci znacząco niższą. Na tym polega ten mechanizm.

Według nieoficjalnych danych rząd rozważa narzędzia pomocowe, czyli dopłaty do kredytów bądź zamrożenie marż banków. Czyli kolejna tarcza. Jakie zagrożenia tu pan widzi?

Okresy kryzysów to okresy wzmożonej wrażliwości społecznej. Jesteśmy dziś świadkami sytuacji, w której wszystkie ugrupowania polityczne usiłują wszelkimi możliwymi sposobami, i to jak najszybciej, udzielić pomocy kredytobiorcom. Musimy jednak pamiętać, że wszystkie tego typu rozwiązania szykowane na szybko, są niebezpieczne.

Gdy ktoś zaciągał kredyt hipoteczny w 2012 r., robił to przy stopie referencyjnej mniej więcej na tym samym poziomie, co dziś, czyli ok. 4,5 proc. Potem ta stopa gwałtownie spadła do poziomu 1,6 proc., a z nią rata kredytu o połowę. Nie przypominam sobie wtedy wystąpień politycznych, że w związku z gwałtownym spadkiem oprocentowania kredytów, należałoby wzmocnić pozycję banków i pozwolić im na podnoszenie marż.

Banki są największym płatnikiem CIT-u do budżetu, to ogromne pieniądze, sektor bankowy został obłożony obciążeniami z tytułu podatku bankowego oraz na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Z jednej strony mamy kredytobiorców, z drugiej tych wszystkich, którzy w bankach deponują swoje oszczędności, życzyliby sobie wyższego oprocentowania. Zamrażanie marż spowoduje, że środki, które banki mogłyby przeznaczyć na podnoszenie oprocentowania lokat, zostaną wydane na pomoc tym, którzy w czasach prosperity zagrali bardziej ryzykownie niż pozostali. Co powiedzieć tym, którzy w okresie niskiej inflacji zdecydowali się jednak na kredyt stałoprocentowy i płacili wyższe raty, a dziś mają być ukarani za to, że byli zapobiegliwi.

Pojawił się też pomysł zamrożenia wskaźnika WIBOR. To brzmi jak coś, co lubi się mścić po czasie, z opóźnieniem?

Mrożenie rat, WIBOR-u czy marż, w przypadku tych pomysłów pamiętać należy, że jeśli komuś chcemy dołożyć, to komuś innemu musimy zabrać. Tak działa ekonomia. Z WIBOR-em ponadto jest tak, że to nie tylko kredyty. Mamy bilion kredytów na rynku i kilkaset miliardów instrumentów finansowych opartych właśnie o WIBOR. Ten wskaźnik to predykcja tego, co może się zdarzyć. To niezbędne narzędzie pozwalające przewidywać i regulować sytuację na rynku.

Wieloletni prezes PKO BP - Zbigniew Jagiełło - w felietonie dla money zaproponował, jak uzdrowić rynek kredytowy. Pisał, że należy doprowadzić dominacji kredytów ze stałym oprocentowaniem i utworzyć Krajowy Fundusz Hipoteczny, który odkupowałby zobowiązania określonej grupy (np. na pierwsze mieszkanie) od banków komercyjnych.

Z racji bogatego doświadczenia w sektorze Zbigniew Jagiełło ma ogromną wiedzę w tej materii. Z punktu widzenia kredytobiorców, stałe oprocentowania jest atrakcyjną ofertą choćby dlatego, że można z pewnością przewidzieć, ile będzie wynosić rata za rok, dwa, pięć lat. Gdyby wdrożyć dodatkowe rozwiązania, pozwalające zabezpieczyć taki kredyt na dłuższy okres, na pewno pojawiłyby się w ofertach.

Jeśli chodzi o fundusz, to nowe rozwiązanie, diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach. Na pewno ta forma pomocy dla tych, którzy próbują pożyczyć na pierwsze mieszkanie, byłaby stymulująca dla rozwoju rynku kredytów hipotecznych stałoprocentowych.

Jeśli mamy zostawić widzów z jedną puentą, jaka by była? Zacisnąć pasa i renegocjować warunki z bankiem?

Przede wszystkim w trudnych czasach trzeba przejrzeć domowe finanse, gdzie mamy rezerwy, z czego możemy zrezygnować na pewien czas. Pierwszy krok to poszukiwanie nadwyżek finansowych w budżecie domowym. A jeśli na horyzoncie pojawiły się poważniejsze kłopoty, to należy skontaktować się z bankiem i porozmawiać, żeby nie doprowadzić do sytuacji bez wyjścia, w której naszej kredyt będzie zagrożony. Jeśli zaczniemy działać teraz, na pewno z bankiem wspólnie poradzimy sobie z problemem.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(133)
gggg
2 lata temu
Ciekawe, czy wiedzą, że dociskając ludzi kredytami zduszą konsumpcjonizm. Nie będzie nowych telewizorów, samochodów, wyjazdów, wakacji. Ciekawe, co na to poradzą ? Kolejna tarcza dla "przedsiębiorców" ?
Izabela
2 lata temu
Ja na szczęście dostanę w przyszłym miesiącu podwyżkę. Dobrze mieć porządną pracę i teraz widzę, że warto było ukończyć Studium Pracowników Medycznych i Społecznych.
asfafs
2 lata temu
Brałem kredyt na 3,6 % a teraz mam płacić 7,5 % złodzieje i banda
Lukas
2 lata temu
Ta banki oferował stałe opracowanie ale nikt już nie powie o odrzuconych wnioskach.. u mnie nie przeszło z racji mniejszego wynagrodzenia dla tego że żona była na macierzyńskim A ja miałem covida na przełomie 2 miesięcy. Oczywiście dziecko zmniejsza zdolność..... co najważniejsze zdolności na 2170 razy nie miałem.. Ale teraz gdy wibor się zaktualzuje będę musiał płacić 2400 albo i więcej... kredyt brałem przy doborze 1.7 I rata miała być 1600.. za chwilę pewnie będzie 3000.. pierd.... ten kraj
Qwerty
2 lata temu
Jakoś o kilkukrotnie sztucznie zawyżonym w ostatnim okresie przez banki wskaźniku WIBOR to pan ekspert bankowy nawet nie wspomniał. Kto się orientuje co to jest WIBOR i w jaki sposób powinien być wyliczany, a w jaki sposób jest w tej chwili ustalany przez banki to wie jaki to jest wał robiony przez banki na klientach posiadających kredyty hipoteczne. Z tego co wiem pierwsze pozwy w tej kwestii przeciwko bankom już wpłynęły do sądów więc zobaczymy co z tego wyniknie.
...
Następna strona