W piątek francuska Rada Konstytucyjna zaaprobowała większość założeń rządowej reformy emerytalnej, w tym podwyższenie wieku emerytalnego. Po tej decyzji związki zawodowe zwróciły się "uroczyście" do Macrona, by "nie promulgował ustawy". Wniosek został jednak odrzucony.
W reakcji na zatwierdzenie przez Radę Konstytucyjną większości założeń rządowej reformy w piątek wieczorem w całej Francji odbyły się demonstracje. W Paryżu, Lyonie i Nantes doszło do starć z policją, w Rennes podpalono wejście do komisariatu. Związki zawodowe zapowiedziały dalsze protesty. Demonstracje odbyły się też m.in. w Marsylii, Strasburgu, Tuluzie, Dijon, Caen, Lille i Grenoble.
Niepopularna decyzja Macrona
Przypomnijmy, że reforma miała wielu przeciwników. Przez ostatnie tygodnie na ulicach francuskich miast regularnie dochodziło do starć z policją, która używała gazu łzawiącego i armatek wodnych.
Na początku marca, według danych policji, w całym kraju protestowało 1,28 mln obywateli, więcej niż podczas rekordowej mobilizacji 31 stycznia. Jednak te dane według związków zawodowych są zaniżone. Tutaj mówiło się nawet o 3,5 mln obywateli.
Obecny wiek emerytalny we Francji należy do najniższych w Unii Europejskiej. Francuzi kończą aktywność zawodową średnio w wieku 62,3 lat. Średnio mieszkańcy UE przechodzą na emeryturę w wieku 63,8 lat. W Niemczech, we Włoszech, w Danii, a wkrótce też w Hiszpanii, wiek emerytalny to 67 lat, a w Wielkiej Brytanii - 66 lat. W Polsce dla kobiet wynosi on 60, a dla mężczyzn 65 lat.
Rząd Francji zdecydował się skorzystać z art. 49.3 konstytucji, który daje mu możliwość przyjęcia reformy emerytalnej bez poddawania jej projektu pod głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej parlamentu.