- Założenia projektu dot. jednej daniny, łączącej PIT oraz składki na ZUS i NFZ, w tym nowe progi podatkowe, będą znane najwcześniej w październiku - mówi szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. - Nie jest zagrożone wejście tych przepisów w życie od 2018 r. - zapewnia.
Powodem opóźnienia w publikacji założeń (wcześniej padała bowiem data końca lipca) - jak tłumaczył - jest to, że obecnie prawo zabrania skarbówce przekazywania swoich danych ZUS-owi, nie można zatem połączyć baz danych US i ZUS. Jak powiedział Kowalczyk, niezwłocznie przygotowana zostanie jednak stosowna nowelizacja przepisów (dot. ochrony danych osobowych, ZUS i skarbówki), która umożliwi przekazywanie tych danych. Sejm, jak dodał, zajmie się tym projektem prawdopodobnie we wrześniu.
W rozmowie z PAP na początku lipca minister Kowalczyk zapowiadał, że nowy podatek łączący PIT oraz składki na NFZ i ZUS wejdzie w życie od 2018 r.
Jak wyjaśniał, ta reforma ma trzy cele. - Po pierwsze zlikwidować degresywność. Po drugie wprowadzić kwotę wolną od podatku - 8 tys. zł, przynajmniej dla najmniej zarabiających - żeby dotrzymać słowa. Po trzecie ujednolicić, uprościć podatek, równocześnie obniżając obciążenia działalności gospodarczej - wylicza Kowalczyk.
- W tej chwili składka na ZUS w wysokości 1,2 tys. zł dla drobnych przedsiębiorców jest zabójcza. To zresztą bardzo dobrze pokazuje zachowanie przedsiębiorców po dwóch pierwszych latach działalności, w których przysługuje im ulga - po tym czasie likwidują albo zawieszają działalność. Tak nie powinno być, tę składkę trzeba urealnić. Jest dyskusja na temat tego, jaki poziom składki byłby adekwatny. Osobiście uważam, że składka powinna być płacona, jeżeli ktoś osiąga przynajmniej minimalny dochód i zawsze powinna być płacona składka emerytalna. To jest kwota ok. 400 zł - więc trzy razy mniej niż obecnie. A potem - w zależności od dochodu - to obciążenie by rosło - tłumaczył.