Giełda w Rosji wznowiła działalność, ale jest w tym pewien haczyk
W czwartek częściowo otworzyła się moskiewska giełda, która była zamknięta od początku inwazji Rosji na Ukrainę. Notowania spółek takich jak Gazprom czy Rosnieft rosną nawet po kilkanaście procent, ale jest w tym pewien haczyk: liczne ograniczenia.
Giełda w Rosji była zamknięta od niemal miesiąca - od pierwszych dni wojny w Ukrainie. Teraz otworzyła się ponownie, ale tylko częściowo. Wznowiono obrót akcjami 33 z 50 spółek wchodzących w skład głównego indeksu MOEX. Nie można jednak powiedzieć, by obrót był w pełni wolny, bo Rosja zakazała sprzedaży akcji cudzoziemcom, czyli także wielu funduszom, a także zabroniła tzw. krótkiej sprzedaży, czyli grania na spadki.
Rosja otworzyła ponownie giełdę, ale tylko częściowo
To powoduje, że wiele podmiotów, np. zagranicznych funduszy, które chciałyby sprzedać akcje rosyjskich spółek, nie mogą tego nadal zrobić.
W efekcie, po otwarciu, indeks MOEX zyskuje ok. 7,5 proc. do godziny 11.00, rosną też Gazprom (+15 proc.) oraz Rosnieft (+17 proc.). Tracą z kolei linie lotnicze Aeroflot, które są 11 proc. na minusie.
Kilka dni wcześniej rosyjski bank centralny wznowił handel obligacjami denominowanymi w rublach, ale ruch ten okazał się niezbyt udany.
Wielka Wyprawa Maluchów. Relacja z przejazdu przez kraje bałtyckie.
Przypomnijmy przy tym, że ostatnim pełnym dniem obrotów na moskiewskiej giełdzie był 25 lutego i wówczas rosyjska giełda dosłownie się załamała. W tak samo złej sytuacji znalazły się potem rosyjskie spółki notowane na zagranicznych giełdach, jak np. Sberbank, którego kurs spadł niemal do zera.