Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Domy maklerskie zaczęły wojnę. Wróg przyszedł z Holandii

0
Podziel się:

Krajowe biura maklerskie tracą klientów. Pomocy szukają m.in. w UOKiK.

Domy maklerskie zaczęły wojnę. Wróg przyszedł z Holandii
(Stanisław Kowalczuk/East News)

Krajowi konkurenci brokera giełdowego Degiro, który w sierpniu ubiegłego roku wszedł na polski rynek, postanowili interweniować w UOKiK, kwestionując niektóre zapisy umów holenderskiej firmy z klientami oraz zbyt niskie ich zdaniem prowizje oferowane polskim klientom. Tymczasem liczba klientów polskich biur sukcesywnie się kurczy, a niektóre z nich już zaczynają ciąć opłaty.

Mimo że holenderski broker giełdowy DeGiro debiutował w Polsce prawie rok temu, nie było dotąd widać reakcji rynku na jego obecność. W statystykach obrotów sesyjnych przedstawianych przez Giełdę Papierów Wartościowych Holendrzy nie są widoczni, większość małych inwestorów jest klientami dużych banków (patrz ranking biur maklerskich)
, a biura maklerskie opłat dla klientów nie obniżały od dawna.

- Klienci kierują się przede wszystkim bezpieczeństwem swoich środków. Dlatego korzystają z firm inwestycyjnych nadzorowanych przez KNF - twierdzi Piotr Sobków, Członek Zarządu Izby Domów Maklerskich.

Coś jednak musiało w temacie w bieżącym roku drgnąć, bo Izba Domów Maklerskich zwróciła się w lutym do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta (UOKiK zajął się sprawą DeGiro w kwietniu, a opinię wydał w lipcu) o wstępne ustalenie, czy działania DeGiro, związane ze świadczeniem usług maklerskich na rzecz polskich konsumentów mogły naruszyć przepisy dotyczące ochrony konsumentów.

Dodatkowo, liczba klientów dziewiętnastu największych biur maklerskich w Polsce w pierwszej połowie roku spadła o 6,3 tysiąca. Przy łącznej liczbie 1,4 mln klientów może to niewiele, ale co jeśli przenosiny rozpoczęli ci najbardziej aktywni i to właśnie do Degiro? Holendrzy tego nie potwierdzają, nie ujawniając liczby pozyskanych inwestorów.

I trzecia przesłanka - dom maklerski ING Securities, który w ciągu sześciu miesięcy roku stracił 1,6 tys. klientów (trzeci najgorszy wynik po Trigon DM i DM PKO BP)
, w połowie lipca ogłosił, że obniża prowizje: z 0,39 proc. od obrotu akcjami do 0,30 proc. na zwykłym koncie i do 0,19 proc. dla najbardziej aktywnych klientów.

Dlaczego jedni zyskują na niskich stawkach, a drudzy tracą na wysokich?

Straty polskich domów maklerskich na podstawowej działalności były w tym roku szczególnie dotkliwe. Tak słabego pierwszego kwartału z 20,9 mln zł straty krajowi brokerzy nie mieli od bardzo długiego czasu. Zarabiają ostatnio wyłącznie na własnych operacjach instrumentami finansowymi.

Wyniki domów maklerskich (mln zł)
wynik na działalności maklerskiej wynik na operacjach instrumentami finansowymi wynik netto
I kw. 2015 -20,9 143,1 122,7
2014 -31,6 425,6 396,4
2013 32,6 459,2 502,8
2012 -65,9 330,1 121,3
2011 143,8 520,9 719,8
2010 342,7 456,7 790,8

źródło: Money.pl za KNF

Na pytanie jak to możliwe, że krajowe domy maklerskie tracą na prowizjach dużo wyższych niż DeGiro, który na tym zarabia, Piotr Sobków z Izby Domów Maklerskich odpowiada krótko: „To pytanie do Degiro”. Temat obszerniej wyjaśnia opis sposobu działania holenderskiego brokera.

Degiro powstało siedem lat temu. Firmę założyli Gijs Nagel i Niels Klok - dawni pracownicy innego internetowego giełdowego brokera, holenderskiego Binck. W zaledwie rok, odkąd otworzyli usługę dla klientów detalicznych w Holandii, zdołali doścignąć udziałem rynkowym poprzedniego pracodawcę i mają teraz już 30-procentowy udział na tamtejszym rynku.

W tym roku otworzyli usługi najpierw w Szwecji, gdzie po ich wejściu dotychczasowi liderzy rynku zaczęli obniżać opłaty, a miesiąc temu w sercu europejskiego rynku finansowego - Wielkiej Brytanii. W ubiegłym roku rozpoczęli działalność we Francji, Belgii i Polsce. Obecnie oferują swoje usługi w 18 krajach.

Klientów indywidualnych przyciągają bardzo niskimi prowizjami (w Polsce 0,08 proc. od obrotu giełdowego, przy średniej 0,38 proc. na rynku), które - jak deklarują - są możliwe dzięki „efektowi skali”. Transakcje drobnych inwestorów są kumulowane i biuro zawiera je na giełdzie w swoim imieniu. Dzięki czemu temu DeGiro jest w stanie zaoferować dostęp do prowizji zarezerwowanych do tej pory jedynie dla graczy instytucjonalnych.

Jest jeszcze jeden element, który umożliwia cięcie opłat - formalnie stroną transakcji na GPW jest DeGiro, a nie jego klient, dlatego część operacji jest zawierana wyłącznie wewnątrz biura. Jeśli jeden klient biura chce kupić akcje wybranej firmy, a drugi je sprzedać, to transakcja nie musi przechodzić przez giełdę i cała prowizja trafia wtedy do Degiro. Traci na tym Giełda Papierów Wartościowych, ale zyskuje klient dzięki niższej prowizji.

Powyższe czynniki oraz brak kosztów stacjonarnych oddziałów tłumaczą, dlaczego holenderski broker może zyskiwać na czymś, na czym ostatnio tracą krajowe domy maklerskie.

Wniosek do UOKiK

Złożony przez Izbę Domów Maklerskich wniosek dotyczył następujących tematów: nadużywania pozycji dominującej DeGiro (nieuczciwej konkurencji), co ma przejawiać się w niskich prowizjach (o 78 proc. niższych od średniej rynkowej), ale również kontrowersyjnych zapisów w umowach z klientami. Kwestionowane zapisy dotyczą m.in. możliwości wymówienia umowy bez podania przyczyn oraz nieodpowiadania za awarię serwisu internetowego.

Możliwości wypowiedzenia umowy bez uzasadnienia. Fakt, że wzory umów zawierają takie klauzule potwierdza Gert Jan Holstege, dyrektor operacyjny DeGiro na Europę Wschodnią.

- Rozumiemy, że na pierwszy rzut oka można uznać ten zapis za nieprzychylny konsumentom, ale jest to wymagane przez europejskie prawo finansowe - przekonuje Holstege. - Bezpośrednio wynika to z zapisów w aktach prawnych, zapobiegających praniu brudnych pieniędzy oraz rozporządzeniu w sprawie nadużyć na rynku (market abuse regulation). Zmuszają nas one do odmowy świadczenia usług klientom, stanowiącym zagrożenie dla integralności systemu finansowego.

- Gdyby DeGiro zaczęło tymi środkami (brudnymi pieniędzmi - przyp. red.) obracać, to mogłoby to zagrozić konsekwencjami prawnymi dla całej firmy (transakcje DeGiro wykonuje w swoim imieniu - przyp. red.) i stabilności jej działania - przekonuje Barbara Ryttel, reprezentująca DeGiro.

Drugi temat konsumencki to zapisy, że DeGiro nie ponosi odpowiedzialności, jeśli serwis internetowy przestanie działać.

- DeGiro korzysta z usług pośrednika w przypadku obsługi serwisu internetowego i nie może zobowiązać się prawnie do zapewnienia, że serwis będzie stuprocentowo bezawaryjny - informuje Barbara Ryttel. - Dodatkowo konieczne są okresowe testy poprawności działania. Jeśli np. mBank zadeklaruje, że w określonych godzinach serwis nie będzie dostępny, to trudno im zarzucać, że klient nie mógł złożyć wtedy zlecenia.

Problem jednak w tym, że w przypadku domów maklerskich zarejestrowanych w Polsce, niedziałanie systemu w trakcie notowań może wywołać odpowiedzialność finansową, a biura maklerskie przerwy w serwisach robią poza godzinami sesji. Tymczasem DeGiro od takiej odpowiedzialności się odżegnuje. Jeśli klient chciałby sprzedać akcje, a nie ma takiej możliwości, bo system akurat nie działa, to nie będzie mógł od DeGiro zażądać odszkodowania, jeśli potem te papiery stracą na wartości.

Pytanie oczywiście, jak często takie problemy klienci tego biura mają i czy częste błędne działanie systemu pozwoliłoby firmie osiągać dotychczas znaczące udziały w rynku europejskim? Być może jest to problem na tyle rzadki, że nie przeszkadza klientom.

- Szefostwo DeGiro deklaruje, że działa w Polsce w takich samych ramach, jak w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Jeśli polski nadzór zażąda zmian w zapisach umowy, to DeGiro takie zmiany oczywiście wprowadzi. Chwilowo jednak nic takiego nie miało miejsca - informuje Ryttel.

UOKiK chwilowo odniosło się w bardziej konkretny sposób do jednego z tematów - praktyk, ograniczających konkurencję.

- Postępowanie wyjaśniające toczone jest w sprawie, a nie przeciwko przedsiębiorcy i na tym etapie w żaden sposób nie można przesądzać, czy doszło do niedozwolonych działań naruszających zbiorowe interesy konsumentów - informuje Maciej Chmielowski z UOKiK.- Urząd zbadał kwestie możliwego stosowania przez DeGiro praktyk, ograniczających konkurencję związanych z polityką cenową spółki. UOKiK ma możliwość zajęcia się stawkami stosowanymi przez przedsiębiorców tylko w przypadku, kiedy są one wynikiem zmowy lub nadużywania pozycji dominującej.

- W tym przypadku żadne z tych działań nie miało miejsca - nie było porozumienia cenowego z inną firmą, a niewielkie udziały rynkowe DeGiro wykluczają posiadanie przez spółkę pozycji dominującej - mówi Chmielowski.

„Nigdzie tak nas nie potraktowano"

DeGiro wskazuje, iż prowadzi działalność w 18 państwach, ale nigdy do tej pory nie spotkało się z podobną zorganizowaną kampanią przeciwko sobie.

- Naszym planem jest zrewolucjonizowanie tradingu w całej Europie, oferując prowizje o wiele niższe niż nasi konkurenci. Naturalne jest, że się tego obawiają - mówi Holstege.

DeGiro pozostaje pod nadzorem niderlandzkiej Komisji Nadzoru Finansowego (Autoriteit Financiële Markten, AFM), słynącej z bardzo restrykcyjnych wymogów wobec instytucji finansowych. Podlega także nadzorowi ostrożnościowemu Banku Centralnego Holandii. W Polsce spółka działa na podstawie paszportu europejskiego, zgodnie z dyrektywą w sprawie rynków instrumentów finansowych (MIFiD), dzięki której może oferować swoje usługi na terenie wszystkich państw Unii Europejskiej.

- Instytucje nadzorcze zostały poinformowane przez AFM o naszej działalności na rynku polskim, czego potwierdzeniem jest obecność DeGiro na liście zagranicznych firm inwestycyjnych w rejestrze KNF - mówi Holstege. - Ani od KNF, ani z UOKiK nie dotarły do nas zastrzeżenia dotyczące zapisów zawartych w umowach DeGiro.

Porównaj na wykresach spółki i indeksy

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)