Warszawa, 26.09.2017 (ISBnews/ Superfund TFI) - W poniedziałek byliśmy świadkami zdecydowanego wybicia cen "czarnego złota". Obecnie za kontrakty na baryłkę WTI w Nowym Jorku trzeba zapłacić około 52 dolary, z kolei notowane w Londynie kontrakty na Brent kosztują ok. 58 dolarów za baryłkę surowca. W przypadku Brent to najwyższy poziom od lipca 2015 roku.
Bodźców do wzrostu było kilka. Pierwszym i według wielu ekspertów najważniejszym powodem zwyżki cen ropy była zapowiedź prezydenta Turcji Tayyipa Erdogana, który zagroził zablokowaniem rurociągów transportujących ropę z Kurdystanu, gdzie odbyło się referendum w sprawie niepodległości. Każdego dnia rurociągami z północnego Iraku przez Turcję płyną setki tysięcy baryłek ropy. Erdogan zapowiedział też zamknięcie przejść granicznych z północną częścią Iraku. Dodał ponadto, że jego kraj może nałożyć trwałe sankcje na iracki Kurdystan. Władze centralne Iraku uznają kurdyjskie referendum za niekonstytucyjne i nielegalne - podobnie Turcja, Iran i Syria sprzeciwiają się niepodległości irackiego Kurdystanu. Władze tych krajów, gdzie mieszka liczna mniejszość kurdyjska, obawiają się nasilenia tendencji separatystycznych po referendum, w którym to nie ma wątpliwości, że Kurdowie opowiedzieli się za niepodległością. Geopolityczne zawirowania w tym regionie mogą w kolejnych tygodniach przyczynić się do wzrostu cen ropy.
Presję na zwyżkę cen "czarnego złota" wywierały także zapowiedzi OPEC i Rosji. Sekretarz generalny kartelu poinformował, że w sierpniu eksporterzy surowca wywiązali się ze swoich zobowiązań co do cięć produkcji ropy w ponad 100%. Dodatkowo przedstawiciele krajów członkowskich OPEC myślą o przedłużeniu okresu celowo zaniżonej produkcji poza marzec przyszłego roku. Rosja także sygnalizuje wstępną chęć przedłużenia umowy, jeśli będzie to konieczne i docelowo wpłynie na wzrost cen ropy.
Paweł Grubiak - prezes zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI
