Amerykańska gospodarka wraca na ścieżkę wzrostu, choć na rynku pracy jeszcze nie można mówić o powrocie do stanu sprzed pandemii. Teoretycznie nie jest do tego aż tak daleko, choć najnowsze, zaskakujące dane, dość mocno zdezorientowały ekonomistów w ocenie sytuacji za Oceanem.
Po pierwsze, okazało się, że kontynuowany jest spadek bezrobocia w USA. W listopadzie spadło do 4,2 proc. wobec 4,6 proc. odnotowanych w październiku. To już piąty miesiąc z rzędu, gdy wskaźnik spada. A cały pozytywny trend utrzymuje się od kwietnia 2020 roku. To wtedy, w związku z koronakryzysem, bezrobocie skoczyło do poziomu prawie 15 proc.
Czytaj więcej: USA pokonane. Chiny najbogatszym krajem na świecie
Najnowsze dane zaskoczyły bardzo pozytywnie. Ekonomiści spodziewali się niższego bezrobocia niż w październiku, ale średnia prognoz była dość zachowawcza - zakładała spadek o zaledwie 0,1 pkt proc. do 4,5 proc.
Mało nowych miejsc pracy
Z perspektywy rynków finansowych większe znaczenie mają jednak inne informacje, dotyczące liczby nowych miejsc pracy, jakie powstały w ostatnim miesiącu w sektorze pozarolniczym. Tu jednak mamy do czynienia z bardzo negatywnym zaskoczeniem.
Po tym jak w październiku przybyło 546 tys. nowych miejsc pracy (wynik zrewidowano z wcześniej szacowanych 531 tys.), w listopadzie eksperci liczyli na kolejne 550 tys. Tymczasem amerykański urząd statystyczny podał, że przybyło jedynie 210 tys. To potężna różnica i rozjazd względem oczekiwań.
"Bardzo dziwne dane" - wskazują na gorąco ekonomiści domu maklerskiego XTB. Zauważają, że przyrost zatrudnienia jest naprawdę niski i wyliczają m.in. spadek zatrudnienia w sektorze rządowym o 25 tys. oraz przyrost w przemysłowym o 31 tys., ale mniejszy od oczekiwań na poziomie 45 tys.
"Stopa partycypacji lekko rośnie do 61,8 proc., dlatego taki mocny spadek stopy bezrobocia jest zastanawiający" - podkreślają.
"Patrząc na całość raportu z rynku pracy trudno odnieść jednak wrażenie, że sytuacja jest zła. Stopa bezrobocia spada do 4,2 proc. Pomimo tego, słaby odczyt oddala na chwilę oczekiwania na szybsze ograniczenie skupu obligacji przez amerykański bank centralny. W naszej ocenie niesłusznie" - czytamy w komentarzu ekspertów domu maklerskiego TMS.
Reakcja dolara i banku USA
Wskazują, że dolar w pierwszej reakcji słabnie, a kurs EUR/USD odbija do 1,1320. W relacji z polską walutą najpierw widać było 1-groszowy ruch w dół. W efekcie dolar staniał z 4,06 do 4,05 zł. Jednak dość szybko wrócił do punktu wyjścia.
Ogółem od piątkowego poranka amerykańska waluta dość wyraźnie staniała. Kurs spadł z ponad 4,09 i kontynuuje trend zapoczątkowany 23 listopada, gdy przez moment dolar chodził już po 4,20 zł.
Czytaj więcej: Szaleństwo w USA. Takiego wyniku nie było od 30 lat
Najnowsze dane analitycy rynkowi starają się interpretować pod kątem przyszłych decyzji amerykańskiego banku centralnego w kwestii polityki pieniężnej.
"Wydaje się, że Fed pozostanie na obecnej ścieżce, z bardzo dużym prawdopodobieństwem większego ograniczania skupu obligacji" - oceniają eksperci XTB. Można to rozumieć jako ograniczanie druku dolarów.
"Z drugiej strony mniejszy przyrost zatrudnienia oraz nieco mniejsza dynamika płac może nieco ostudzić perspektywy na podwyżki stóp procentowych" - dodają.