Rząd przyjął wskaźniki makroekonomiczne na przyszły rok. Minimalna płaca w 2021 r. ma wynieść 2800 zł brutto, co będzie wzrostem w stosunku do obecnej stawki o 200 zł brutto. Oznacza to, że za godzinę pracy pracownik nie będzie mógł otrzymać mniej niż 18,30 zł brutto.
Jak zakłada Ministerstwo Finansów, płaca ta będzie stanowiła 53 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Takie posunięcie spowoduje wzrost wydatków budżetowych o 385 mln zł. Wydatki związane z podwyżką płac zwykle ponoszą pracodawcy. Kwotę, jaką wyliczył rząd trzeba będzie po prostu dopłacić pracownikom sfery budżetowej, którzy zarabiają najniższą krajową.
Eksperci jednomyślni: będą zwolnienia
2800 zł - taka stawka pojawiła się kilka dni temu na stronie internetowej związku zawodowego "Solidarność". Przewodniczący Piotr Duda w specjalnym komunikacie poinformował, że o taką właśnie kwotę postulują do rządu. Jeszcze w poniedziałek minister finansów informował o podwyżce do 2716 zł. 2800 zł najprawdopodobniej więc pojawiła się dopiero podczas dzisiejszych obrad rządu.
CZYTAJ TEŻ: Rząd: płaca minimalna 2800 zł
Zdaniem prof. Jacka Męciny, byłego wiceministra pracy w rządach Marka Belki, a później Donalda Tuska, oraz doradcy zarządu Konfederacji Lewiatan i członka Rady Dialogu Społecznego, założenia przyjęte przez rząd są mało odpowiedzialne i będą prowadziły do dwóch procesów: podwojenia liczby bezrobotnych (czyli wzrostu bezrobocia do 13 proc. w pierwszym kwartale 2021 r.) oraz do zwiększenia tzw. szarej strefy, a tym samym zmniejszenia bezpieczeństwa socjalnego setek tysięcy Polaków.
– Mikro i małe firmy nie były w stanie udźwignąć płacy minimalnej na dotychczasowym poziomie 2600 zł, stąd mieliśmy wzrost inflacji na początku tego roku. Podniesienie płacy aż o 200 zł pociągnie inflację jeszcze bardziej. Przyjęty przez rząd wskaźnik inflacyjny na poziomie 1,8 proc. jest niedoszacowany – uważa prof. Męcina.
Jak zwraca uwagę, z wysokością płacy minimalnej powiązane są też inne świadczenia, np. minimalna składka na ubezpieczenie społeczne przedsiębiorców czy minimalny zasiłek chorobowy.
Emerytury tylko trochę wyższe od tegorocznych
Rząd przyjął również nowy wskaźnik rewaloryzacji rent i emerytur. W przyszłym roku mają one wzrosnąć o 3,84 proc. To oznacza, że na każde tysiąc złotych emerytury przypadać będzie dodatkowo 38,40 zł brutto. Przykładowo emeryt, który aktualnie pobiera 2 tys. zł brutto świadczenia, otrzyma w przyszłym roku ok. 2077 zł brutto. Przyjęty przez rząd wskaźnik uwzględnia już inflację.
Szacunkowy koszt dla budżetu wynikający z rewaloryzacji 10 mln świadczeń to 9,6 mld zł.
Warto przypomnieć, że wskaźnik rewaloryzacji na 2021 r. jest wyższy od tegorocznego, który wynosi 3,24 proc., ale też niższy od wskaźnika Narodowego Banku Polskiego, który prognozuje, że podwyżki emerytur w przyszłym roku sięgną 4,25 proc. Gdyby to wyliczenia NBP się potwierdziły, emerytury zostałyby zwiększone o 42,50 zł na każde tysiąc złotych świadczenia. Emeryt pobierający obecnie 2 tys zł brutto otrzymałby miesięcznie o 83 zł więcej niż dotychczas.
Zdaniem Oskara Sobolewskiego z Instytutu Emerytalnego 3,84 proc. podwyżki to nie będzie ostatnie słowo rządu w kwestii przyszłorocznych emerytur. Przy ich obliczaniu pod uwagę bierze się bowiem m.in. wysokość średniego wynagrodzenia w gospodarce w roku poprzedzającym świadczenie. Zatem dopiero na początku przyszłego roku poznamy ostateczny wynik tej podwyżki.
Według eksperta inflacja będzie w przyszłym roku wyższa niż zakłada to rząd (1,8 proc.), w związku z tym prognoza NBP przekraczająca 4 proc. podwyżki jest też bliższa rzeczywistości. A to oznacza, że wydatki państwa również będą w przyszłym roku większe niż te, które zakłada minister finansów.
Podwyżki albo miejsca pracy
Również główny ekonomista Pracodawców RP, dr Sławomir Dudek zauważa, że przedstawione przez rząd wskaźniki są bardzo niespójne. Zakładane przez resort finansów bezrobocie na poziomie 7,5 proc. nie uwzględnia bowiem podwyżki płacy minimalnej aż o 200 zł.
Według eksperta proponowana przez rząd płaca przekracza 60 proc. mediany wynagrodzeń i będzie jedną z najwyższych w krajach OECD. Takich eksperymentów w czasie trwania kryzysu się zdaniem ekonomisty nie przeprowadza.
– Będziemy ze stroną rządową i związkami dyskutować nad tymi wskaźnikami na Radzie Dialogu Społecznego. Średnia płaca krajowa, w stosunku do której najprawdopodobniej została obliczona płaca minimalna to kwota, która jest znacząco zawyżana przez zarobki m.in. w Warszawie, a nieosiągalna dla wielu regionów Polski, takich jak Podkarpacie czy Mazury. Mali i mikro pracodawcy z tych województw nie udźwigną 2800 zł brutto płacy minimalnej – ostrzega ekonomista.
Rada Dialogu Społecznego ma 10 dni licząc od 31 lipca na uzgodnienia wskaźników z rządem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl