WAŻNE
TERAZ

Zełenski zgodził się na wybory, ale ma warunek

30 tys. zł miesięcznie i brak chętnych. Pediatra w Żurominie poszukiwany

Minimum 30 tys. zł miesięcznie, do tego kawalerka - to propozycja dla lekarza pediatry, który zgodzi się pracować w Żurominie. Mimo takich warunków, dyrektor placówki ma problem ze znalezieniem lekarza do pracy.

Doctor signing a medical report in his office
Źródło zdjęć: © Fotolia

O ogłoszeniu o pracę dla lekarza z wynagrodzeniem „w granicach 30 tys. zł” informuje "Wyborcza". Gazeta zwróciła się do dyrektora żuromińskiej placówki Zbigniewa Białczaka z pytaniem, czy naprawdę aż tak trudno jest znaleźć lekarza, że trzeba oferować tak zawrotną kwotę.

– Suma nie jest zawrotna, w większych ośrodkach lekarze na kontraktach zarabiają więcej. Niedawno szukałem kogoś tylko na trzy dni, miałem wyrwę w grafiku. Za te trzy dni oferowałem 5 tys. zł i usłyszałem: „W Bydgoszczy za te trzy dni dostanę 7 tys.” - odpowiedział dyrektor placówki

Lekarz w Żurominie byłby zatrudniony na kontrakcie, mógłby robić specjalizację. Minimalnie miesięcznie zarobiłby 30 tys. zł, do tego dostałby mieszkanie w kawalerce.

– Rzecz jasna musiałby pracować na oddziale, w poradni, do tego dochodzą dyżury. Kiedy więc podliczy się wynagrodzenie za cały ten czas, wyjdzie nawet więcej niż 30 tys. Bardziej między 35 a 40 tys. zł. Do tego dochodzi mieszkanie w kawalerce, ale to szczegół, w ogłoszeniu już tego nie dodawałem – uściśla dyrektor.

– To ciężka praca, w nienormowanym czasie, zarwane noce, weekendy z dala od rodziny. Rzecz jasna trzeba od tego odprowadzić podatek i zapłacić ZUS - dodaje Białczak.

Zobacz też: Lekarze zwiastowali armageddon. Prezes ZUS prostuje

Dyrektor w rozmowie z "Wyborczą" stwierdził, że problem w znalezieniu lekarza bierze się z tego, że gdzie indziej prawdopodobnie zarobią jeszcze więcej.

- Lekarzy brakuje wręcz dramatycznie. Potrzebuję ludzi na pediatrię, oddział wewnętrzny, chirurgów. Szukam, dzwonię, zaklinam. Na terenie całej Polski. To walka o pracownika, która trwa właściwie bez przerwy. Zatrudniamy 72 lekarzy, tylko 7 z nich mieszka w Żurominie i okolicy, reszta dojeżdża. Z Łodzi, Płocka, Bydgoszczy, nawet z Białegostoku! - mówi Białczak.

- W dodatku większość z nich to ludzie w wieku 50-60 lat, wielu jest od dawna na emeryturze, na pediatrii w naszym szpitalu pracuje pani doktor, która jest po siedemdziesiątce. Niedługo ci wszyscy ludzie po prostu będą zmuszeni odpocząć. Pytanie, kto przyjdzie na ich miejsce. Nie widzę chętnych. I tak jest wszędzie, w Mławie, Sierpcu, Przasnyszu, Nowym Dworze Mazowieckim. W Płocku także - dodaje dyrektor.

Gdzie więc podziali się lekarze? Młodzi wyjeżdżają na Zachód, gdzie otwierają się przed nimi nieograniczone możliwości.

O ofercie 30 tys. zł miesięcznie Stanisław Kwiatkowski, dyrektor szpitala na płockich Winiarach, gdzie również dramatycznie brakuje lekarzy, mówi że to wolna amerykanka.

– Zatrudniam ok. 300 lekarzy, połowa jest na umowie o pracę, połowa na kontrakcie. Ci na umowie mają 6,5-7 tys. zł miesięcznie brutto, plus 70-100 zł za godzinę dyżuru. Dyżury są 12-godzinne, zazwyczaj jest ich pięć w miesiącu. Wychodzi ok. 12-13 tys. zł brutto. Lekarze na kontraktach więcej dyżurują, ich stawki są wyższe, więc zazwyczaj zarabiają więcej - wylicza Kwiatkowski.

– 30 tys. zł miesięcznie? Taka sytuacja obnaża patologię systemu. To już wolna amerykanka, walka o pracownika wszelkimi sposobami. Ale nie dziwię się dyrektorowi z Żuromina. Ma nóż na gardle, stoi przed wyborem – rzucić na stół takie pieniądze, ściągnąć człowieka, albo zamknąć oddział. Pozbawić dzieci opieki lekarzy. Wybiera więc to pierwsze – mówi.

Zdaniem Kwiatkowskiego problem leży nie tylko w masowych wyjazdach absolwentów medycyny do Szwecji czy Francji. Chodzi także o to, że nikt nie kwapi się pracować „na wsi”, „na prowincji”.

– A system na to pozwala, bo ministerstwo, wyznaczając np. liczbę rezydentur, decyduje, że w dużej klinice np. w Warszawie będzie ich 30. A u nas dwie. Efekt jest taki, że gdzieś w stolicy na oddziale mamy 30 lekarzy, 15 asystentów i 15 rezydentów. A w Płocku albo w Żurominie rzuca się na stół bajońskie sumy, żeby ktokolwiek zdecydował się pracować - dodaje Kwiatkowski.

– Kilka lat temu w Gostyninie na kilka dni brakowało anestezjologa. Dyrekcja nie miała wyjścia, zagrożone było przeprowadzanie operacji. Zatrudniła na okres od czwartku do poniedziałku człowieka. Za... 25 tys. zł - podsumowuje dyrektor Winiar.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 9.11.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 9.11.2025
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 9.12.2025
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 9.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 9.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 9.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 9.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 9.12.2025
Rekordowo tania ropa z Rosji. Takich cen nie było od początku wojny
Rekordowo tania ropa z Rosji. Takich cen nie było od początku wojny
Chiny znów kupują soję z USA. Ale mniej niż chciał Trump
Chiny znów kupują soję z USA. Ale mniej niż chciał Trump
Zakaz sprzedaży gruntów rolnych Skarbu Państwa. Jest decyzja rządu
Zakaz sprzedaży gruntów rolnych Skarbu Państwa. Jest decyzja rządu
Decyzja sądu ws. listu żelaznego. Henryk Kania komentuje
Decyzja sądu ws. listu żelaznego. Henryk Kania komentuje
Krypto w Polsce? Przestańmy w końcu reagować panicznie [OPINIA]
Krypto w Polsce? Przestańmy w końcu reagować panicznie [OPINIA]
Rakieta uszkodziła dom. Spór o odszkodowanie za szkody wojskowe
Rakieta uszkodziła dom. Spór o odszkodowanie za szkody wojskowe
Potężny kredyt dla polskiego giganta
Potężny kredyt dla polskiego giganta
Senat nie zgodził się na kandydatkę prezydenta w ważnej instytucji
Senat nie zgodził się na kandydatkę prezydenta w ważnej instytucji