Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Witold Ziomek
|
aktualizacja

Afera mobbingowa w Połańcu. PIP składa doniesienie do prokuratury

315
Podziel się:

Zakończyła się kontrola Państwowej Inspekcji Pracy w firmie ER-EA w Połańcu, gdzie w maju doszło do samobójstwa pracownika. Zdaniem PIP w firmie dochodziło do mobbingu, a nadgodziny nie były odpowiednio rozliczane.

Przemek popełnił samobójstwo w miejscu pracy. Jak twierdzą inni pracownicy, był ofiarą mobbingu.
Przemek popełnił samobójstwo w miejscu pracy. Jak twierdzą inni pracownicy, był ofiarą mobbingu. (Archiwum prywatne)

O aferze mobbingowej w firmie Elporem i Elpoautomatyka pisaliśmy w listopadzie. Wtedy jeszcze trwała kontrola PIP, a prokuratura prowadziła śledztwo.

34-letni pracownik zakładu popełnił samobójstwo w warsztacie. Jak twierdzą pracownicy spółki, był jedną z wielu ofiar mobbingu.

Ci, którzy zdecydowali się z nami rozmawiać, opowiadają o nękaniu telefonami, krzykach i agresji. W firmie miało też dochodzić do wielokrotnego łamania praw pracowników, m.in. przez brak odpowiedniego rozliczania nadgodzin.

Zobacz także: Oglądaj też: Stres w pracy. "Toksyczny przełożony to sprawa dla sądu"

- Mnie dyrektor W. zwalniał 4 razy - opowiada były pracownik zakładu, który skontaktował się z nami po publikacji reportażu. - W końcu, gdy sam złożyłem wypowiedzenie, nie chciał go zaakceptować. Powiedział, że wypowiedzenie będzie na warunkach prezesa. Jakich? Nie wiadomo, bo nikt nie chciał mi pokazać dokumentów, dopóki ich nie podpiszę.

Jedną z ofiar, jak relacjonowali nam pracownicy firmy, był 34-letni Przemek.

"Czyny noszące znamiona mobbingu"

Firma ER-EA zajmuje się naprawą i konserwacją urządzeń w elektrowni Połaniec. Kontrola PIP trwała od października do stycznia. Początkowo miała się skończyć na początku grudnia, ale materiału było tak dużo, że termin kilkakrotnie przekładano

Inspektorzy PIP rozmawiali z pracownikami ER-EA, którzy pracowali z Przemkiem.

- Rozmowy są tajne, wiem, że niektórzy się boją i nie chcą nic mówić - opowiadał nam jeden z pracowników firmy. - Ale niektórzy są wściekli i twierdzą, że powiedzą wszystko.

A jest o czym opowiadać. Sprawcą mobbingu, według naszych informatorów, miał być dyrektor pionu cieplno-mechanicznego. Jak opowiadali nam pracownicy firmy, dyrektor miał nękać ich telefonami poza godzinami pracy, wprowadzać atmosferę nieustannej, drobiazgowej kontroli, a nawet krzyczeć czy ubliżać pracownikom.

W firmie miały się też zdarzać przypadki fotografowania pracowników, wychodzących z zakładu choćby minutę przed czasem.

W rozmowie z nami prezes ER-EA stwierdził, że w firmie żadnego mobbingu nie było, a dyrektor posądzany o nękanie pracowników to "doskonały manager".

Dotarliśmy do dokumentów sporządzonych po kontroli PIP. Wynika z nich, że w firmie nie istniały procedury antymobbingowe.

"W czasie przesłuchań pracowników w charakterze świadków część z nich wskazała na zachowania jednego z przełożonych noszące znamiona mobbingu" - czytamy we wnioskach z kontroli.

Zebrany materiał Inspekcja przekaże prokuraturze.

"Inspektorzy pracy na podstawie art. 304§2 Kodeksu postępowania karnego zawiadomili Prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 218 § 1a Kodeksu karnego. W tej sprawie Prokuratura zdecyduję o podjęciu ewentualnych dalszych działań. Dodatkowo w uzasadnieniu wskazano, że biorąc pod uwagę zeznania przesłuchanych przez inspektorów pracy pracowników można stwierdzić, że część z nich uznała, iż w miejscu pracy pojawiają się zachowania, które mogą prowadzić do powstania sytuacji noszących znamiona mobbingu" - pisze w odpowiedzi na nasze pytania Barbara Kaszycka z kieleckiego PIP.

Był w pracy, ale nie pracował

Kontrola objęła też ewidencję nadgodzin. Jak wynika z relacji naszych informatorów, system rozliczania godzin nadliczbowych funkcjonował w firmie "nieoficjalnie".

Godziny nie były ewidencjonowane, a pieniądze za dodatkowy czas spędzony w pracy pracownicy dostawali w formie comiesięcznej "nagrody dyrektora".

- To było uznaniowe, nie było nigdzie żadnego oficjalnego taryfikatora - opowiada nam jeden z pracowników ER-EA. - Ale wszyscy brali, bo jak się ktoś na nadgodziny nie zgadzał, to było źle widziane.

Sprawdziliśmy na ile dokumenty z oficjalną ewidencją pracy Przemka pokrywają się z danymi zapisanymi w elektronicznym systemie, który rejestruje każde wejście i wyjście pracownika na teren elektrowni.

Według danych zapisanych w systemie, w maju Przemek miał wolne zaledwie 3 dni. Powinien mieć ich 10. Tylko między 20 a 26 maja był na terenie elektrowni przez 63 godziny.

Tymczasem według oficjalnej ewidencji przepracował w całym miesiącu zaledwie 4 godziny nadliczbowe.

Te same dane przeanalizowała Państwowa Inspekcja Pracy.

"Na podstawie ewidencji czasu pracy za wskazany okres nie ustalono, aby pracodawca ewidencjonował czas pracy odpowiadający powyższym ustaleniom" - czytamy w protokole PIP. "W ewidencji czasu pracy pracownika za rok 2019 nie uwzględniono pracy w żadnym z powyżej wymienionych dni ani w żadną inną sobotę i niedzielę" - czytamy w dokumentach sporządzonych po kontroli.

W rozmowie z nami dyrektor zakładu, Zdzisław Wojtycha, jednoznacznie zaprzeczył, by pracownicy wyrabiali nieoficjalne nadgodziny. Pytany o to, skąd Przemek wziął się w pracy w godzinach, które teoretycznie miał wolne, odpowiedział, że nie wie. A to, że przebywał na terenie zakładu, nie oznacza, że był w pracy.

- U nas system RCP (wydruki z bramy) nie obowiązuje. Firma zrezygnowała z elektronicznego pomiaru czasu pracy ze względu na to, że zdarzały się liczne błędy - wyjaśniał dyrektor. - Każdy może wejść i wyjść na teren zakładu, kiedy chce, jeżeli tylko posiada przepustkę.

Taką samą argumentację dyrektor przekazał Państwowej Inspekcji Pracy.

Jak pisze PIP, prezes ER-EA wniósł w tej sprawie zastrzeżenia do protokołu. A to oznacza, że zgodnie z polskimi przepisami, sprawę powinien rozstrzygnąć sąd.

Renta

Liczba nadgodzin faktycznie przepracowanych przez Przemka jest o tyle istotna, że na ich podstawie wylicza się rentę, która po śmierci męża przysługuje jego żonie i dzieciom. Obecnie to 1476 złotych.

Żeby tę kwotę zwiększyć, trzeba udowodnić przed sądem pracy, że Przemek pracował w godzinach nadliczbowych, bo nagrody dyrektora nie wliczają się do pensji, od której obliczana jest wysokość renty.

Sprawa na razie nie trafiła jeszcze do sądu, ale pani Mariola, żona Przemka, skłania się ku temu, by wytoczyć firmie proces. Na razie skierowała do prokuratury zażalenie na decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie śmierci jej męża.

Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, od momentu publikacji reportażu "Serce do Firmy" w firmie ER-EA nie ma już oficjalnych nadgodzin. Wszystkie są ewidencjonowane i rozliczane zgodne z prawem.

O komentarz do wniosków zawartych w protokole PIP poprosiliśmy prezesa firmy. Na odpowiedź czekamy.

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

gospodarka
wiadomości
praca
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(315)
Njyih
4 lata temu
Gg
Vggggggh
4 lata temu
TAKI SŁABY ARTYKUL W TAK POWAZNEJ DRAMATYCZNEJ SPRAWIE!!!!!!!
Ola
4 lata temu
Dlaczego nagrody nie wliczając się do renty jak są podstawą do ubezpieczeń spolecznych
Ona
4 lata temu
Od kiedy się zwolniłam śpię nie po 5 godz budząc się już o 4,30 ale 8 godz. Kierownik na odchodne zapytał może Pani zostanie? O nie, nigdy więcej straszenia i poniewierania
Artur
4 lata temu
U nas w spoldzielni mieszkaniowej cieplownia neka lokatorow huczeniem buczeniem bo agregaty pracuja nie trylko w nocy i weekendy ale cale doby Nikt nie zajmuje sie szkodami jakie wyrzadzaja w blokach mioeszkajacym a DZIECIOM NIE DAJA SPAC W NOCY
...
Następna strona