Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jakub Ceglarz
Jakub Ceglarz
|

Brexit zamienia się w farsę. "3,5 roku politycznej impotencji"

48
Podziel się:

"Nie zmarnujcie tego czasu" - apelował w marcu do brytyjskich władz Donald Tusk, gdy Unia wydłużała termin brexitu do końca października. - Zmarnowali ten czas. To 3,5 roku impotencji klasy politycznej - komentuje dla money.pl europoseł i były unijny komisarz Janusz Lewandowski.

Zamieszania z brexitem ciąg dalszy. Wciąż nie wiadomo, co wydarzy się na koniec października.
Zamieszania z brexitem ciąg dalszy. Wciąż nie wiadomo, co wydarzy się na koniec października. (East News, AP/Associated Press/East News)

Ostatnie dni to znowu gorąca atmosfera w brytyjskim parlamencie, a konkretnie w Izbie Gmin. I klęska Borisa Johnsona.

Nowy premier Wielkiej Brytanii przegrał trzy ważne dla siebie głosowania z rzędu. Najpierw to nad porządkiem obrad, później tzw. ustawę Benna i na koniec odrzucony został jego wniosek o przedterminowe wybory.

Trzy porażki w 24 godziny to wydarzenie bez precedensu. Złośliwi przywołują przykłady z przeszłości. I tak na przykład Margaret Thatcher przegrała zaledwie 4 głosowania w ciągu... 11 lat rządzenia, a Tony Blair - również 4, ale w 10 lat.

Zobacz także: Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej

Scenariusz dramatu

Ale po kolei. Przypomnijmy, że obecnie obowiązująca data brexitu to 31 października. Do tej pory Boris Johnson odgrażał się, że "choćby nie wiadomo co, w listopadzie Wielkiej Brytanii w Unii już nie będzie". Dopuszczał więc scenariusz bezumownego wyjścia z UE, a to oznaczałoby wstrząs dla całej europejskiej gospodarki.

Tego nie chcieli jednak parlamentarzyści, o czym Johnson doskonale wiedział. Dlatego złożył do królowej Elżbiety wniosek o zawieszenie obrad parlamentu od przyszłego tygodnia do połowy października, by konkurenci po prostu mu nie przeszkadzali. Ta przychyliła się do tej prośby, a opozycja grzmiała o "zamachu stanu".

Członkowie Izby Gmin jednak dość szybko utemperowali kontrowersyjnego polityka, jeszcze przed planowanym zawieszeniem obrad. W środę wieczorem Izba Gmin głosami m.in. 21 "rebeliantów" z Partii Konserwatywnej przegłosowała ustawę autorstwa Hilarego Benna, która praktycznie zakazuje tzw. twardego brexitu. I jeśli nie uda się dogadać z Unią, to jest tylko jedno wyjście - wydłużenie terminu do końca stycznia 2020 roku.

A dogadać się raczej nie da, bo na tym poległa już poprzednia premier Theresa May. W parlamencie nie ma jednoznacznego stanowiska choćby dotyczącego mechanizmu tzw. backstopu, czyli kwestii relacji Irlandii Północnej i Irlandii.

Ustawę Benna musi jeszcze zatwierdzić Izba Lordów, ale prawdopodobnie to będzie tylko formalność. Twardego brexitu praktycznie więc na stole negocjacyjnym już nie ma.

Co dalej? Dowiemy się podczas szczytu Unii Europejskiej, zaplanowanego na 17 października, czyli 2 tygodnie przed obecną datą rozwodu Wielkiej Brytanii z Brukselą. Pamiętajmy bowiem, że na ewentualne kolejne wydłużenie terminu musi zgodzić się Unia.

Nic jednak nie wskazuje na to, by wspólnotowi urzędnicy robili z tym jakiekolwiek problemy. Im też nie zależy na tym, by destabilizować europejską gospodarkę.

Na deser Johnson chciał ukarać "zdrajców" ze swojej partii i rozpisać przedterminowe wybory. Ale i tutaj mu nie poszło, bo nie zyskał wystarczającej liczby głosów. Na dodatek w czwartek z kariery politycznej zrezygnował nawet brat Borisa Johnsona, o czym poinformował na Twitterze.

"Impotencja brytyjskiej klasy politycznej"

O komentarz do wydarzeń na Wyspach poprosiliśmy Janusza Lewandowskiego, byłego unijnego komisarza, a obecnie europosła. W jego przekonaniu należy tu mówić jednak nie o kilku miesiącach, ale ponad 3 latach zaniedbań i "impotencji klasy politycznej" w Wielkiej Brytanii.

- To jest moje wielkie rozczarowanie. My na początku lat 90. byliśmy w nich wpatrzeni jako w kolebkę dojrzałej demokracji - mówi money.pl Janusz Lewandowski.

Jego zdaniem rywalizacja partyjna wygrywa w tym przypadku z racją stanu. - Unia nie ma po drugiej stronie partnera do rozmów. Teraz decydującą rolę przejął parlament, a nie szef rządu - twierdzi były unijny komisarz.

Lewandowski zwraca również uwagę, że brytyjscy posłowie są w stanie zjednoczyć się tylko negatywnie, by coś odrzucić, a nie potrafią zbudować większości "na tak". - Czekają nas kolejne 3 miesiące pobierania diet przez Nigela Farrage'a i jego ekipy. No i nie wiadomo co z budżetem w nowej perspektywie finansowej. Kolejne miesiące chaosu - denerwuje się.

Mimo wszystko Unia najpewniej zgodzi się na kolejne wydłużenie terminu wyjścia z UE. - Donald Tusk na koniec swojej kadencji najpewniej nie będzie z tym robił problemów. On najchętniej rozpisałby ponowne referendum w Wielkiej Brytanii. Wtedy miałby pomnik w Londynie szybciej niż w Polsce - żartuje Janusz Lewandowski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(48)
Ekonomista
5 lata temu
Polixit w warunkach Polski to całkowita marginalizacja Polski, zapaść gospodarcza i cywilizacyjna oraz emigracja kraju na opłotki polityki europejskiej. Jak zwolennikom PiS marzy się wyprowadzenie z UE Polski to pierwszymi ofiarami tej decyzji będą rolnicy którzy stracą dopłaty bezpośrednie do hektara w żywej gotówce oraz przemysł i eksport ze względu na cła ochronne rynków unijnych przez państwa które pozostaną w UE.
Zorro
5 lata temu
Tak kończą populiści- tylko bałagan i smród pozostaje. W Polsce będzie Tak samo
Peter
5 lata temu
Drugie Referendum, Brexit to gigantyczne straty w miliardach dla obu stron i dla nas tez . Drugie Referendum i renegocjowanie umów socjalnych z Unia które są dla nich zbyt dużym obciazeniem obciążeniem
abc
5 lata temu
oto sukcesy i porazki tuska
abc
5 lata temu
oto sukcesy i porazki tuska
...
Następna strona