"Brutalny" koniec wzrostów. Ekonomista mówi, co się stało w USA
Ostatni odczyt PMI dla amerykańskiego przemysłu w brutalny sposób przerwał serię wzrostów - mówi money.pl dr Piotr Bartkiewicz z Departamentu Analiz Makroekonomicznych Pekao. Sygnałów, że amerykański przemysł boi się "kuracji" gospodarczej Donalda Trumpa, która ma przywrócić "światową sprawiedliwość w handlu", nie brakuje.
Amerykańska gospodarka wykazuje oznaki słabości. Inflacja rośnie, a zaufanie konsumentów (wyrażane wskaźnikiem publikowanym przez Conference Board, odpowiednikiem naszego WKUK publikowanego przez GUS) spadło do najniższego poziomu od 12 lat. Tymczasem prezydent Donald Trump zapowiada na 2 kwietnia "dzień wyzwolenia", kiedy planuje nałożyć wysokie cła na importowane towary z całego świata. Takie działania wywołują bezprecedensowy poziom niepewności w biznesie i paraliżują części amerykańskiej gospodarki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miliony za jedną walkę! Kulisy powstawania KSW - Martin Lewandowski w Biznes Klasie
Pierwsze oznaki niepewności widać już w danych - a konkretnie w marcowym raporcie S&P dotyczącym wskaźników PMI w Stanach Zjednoczonych, który pokazał rozdźwięk w obrazie amerykańskiej gospodarki. Indeks PMI to kluczowy wskaźnik makroekonomiczny, mierzący aktywność w sektorze produkcyjnym lub usługowym, gdzie wartości powyżej 50 punktów wskazują na ekspansję gospodarczą, a poniżej 50 - na kurczenie się sektora.
Indeks dla sektora przemysłowego zanurkował do poziomu 49,8 punktów, przekraczając granicę recesji i znacząco rozczarowując analityków, którzy prognozowali wartość 51,8 pkt. To wyraźne pogorszenie wobec lutowego odczytu wynoszącego 52,7 punktu. Jednocześnie sektor usług zanotował imponujący wzrost do 54,3 punktu, przewyższając zarówno lutowy wynik (51 punktów), jak i oczekiwania rynkowe (50,8 punktu).
Zgodnie z raportem dynamiczny rozwój usług skutecznie zrównoważył kurczenie się produkcji przemysłowej. Tempo wzrostu amerykańskiej gospodarki, pomimo zaskakującego wskaźnika sektora usług, pozostaje jednak poniżej szczytowego poziomu z grudnia.
"Jeden z najbardziej ponurych odczytów od lat"
Chris Williamson, główny ekonomista S&P Global Market Intelligence, w swoim komentarzu stwierdza, że "krótkoterminowe ryzyko wydaje się przechylać szalę na stronę negatywną". Zdaniem Williamsona produkcja przemysłowa ponownie weszła w fazę spadku, a marcowy wzrost w sektorze usług był wywołany głównie warunkami klimatycznymi. W związku z tym może to być jedynie tymczasowe ożywienie, nieodzwierciedlające trwałego trendu wzrostowego w gospodarce.
Nastroje biznesu pogorszyły się i przeszły od optymistycznego nastawienia obserwowanego na początku roku do jednego z najbardziej ponurych odczytów widzianych w ciągu ostatnich trzech lat - wskazał ekspert S&P.
Główną przyczyną są rosnące obawy o negatywny wpływ niedawnych inicjatyw politycznych nowej administracji Donalda Trumpa. W badaniu S&P firmy najczęściej wymieniały niepokój dotyczący wpływu cięć wydatków federalnych i nakładania ceł.
Kluczowym problemem związanym z cłami jest ich wpływ na inflację. Marcowe dane wskazują na dalszy gwałtowny wzrost kosztów, ponieważ dostawcy przenoszą podwyżki cen związane z cłami na amerykańskie firmy. Koszty przedsiębiorstw rosną obecnie w najszybszym tempie od prawie dwóch lat, a fabryki coraz częściej przenoszą te wyższe koszty na klientów.
Brutalnie przerwana seria wzrostów
Dr Piotr Bartkiewicz z Departamentu Analiz Makroekonomicznych Pekao w rozmowie z money.pl potwierdza, że najnowsze dane napływające z USA są przełomowe.
Ostatni odczyt PMI w amerykańskim przemyśle w brutalny sposób przerwał serię wzrostów tego wskaźnika na przełomie 2024 i 2025 roku - ocenia ekspert.
Jak podkreśla, spadek nie dotyczy tylko PMI. - Podobne sygnały widzimy w badaniach nastrojów firm przeprowadzanych przez poszczególne regionalne banki Rezerwy Federalnej - tłumaczy.
I dodaje, że wcześniejsza poprawa nastrojów w przemyśle była częścią szerszego światowego trendu, związanego z wygasaniem efektów podwyżek cen energii i stóp procentowych z poprzednich lat, zmniejszaniem stanów zapasów, stymulacją popytu w Chinach, złagodzeniem problemów sektorowych (w motoryzacji i produkcji półprzewodników) i przygotowywaniem się eksporterów i importerów do wojny celnej.
- Naszym zdaniem te trendy mogły być kontynuowane w 2025 r. Czy polityka gospodarcza nowego rządu w USA miała wpływ na nastroje firm w przemyśle? Częściowo tak, choć kierunek tego wpływu nie jest wcale jednoznaczny. Z jednej strony firmy na całym świecie przyspieszyły w ostatnim czasie produkcję, żeby zdążyć przed wprowadzeniem amerykańskich ceł importowych i ceł odwetowych w innych krajach. Z drugiej strony, ten efekt z definicji musi być przejściowy. A w średnim okresie znaczenie zaczynają mieć inne czynniki - wskazuje ekspert.
- Te czynniki to zwiększona zmienność popytu, bo po produkowaniu na zapas przychodzi okres obniżonej produkcji, szeroko pojęta niepewność co do kształtu stosunków gospodarczych USA ze światem, substytucja importu produkcją w kraju oraz efekty popytowe wojny handlowej, czyli uderzenie w siłę nabywczą konsumentów - mówi dr Piotr Bartkiewicz.
Warto pamiętać, że w pewnych okolicznościach amerykański przemysł może być beneficjentem wojny handlowej, nawet jeśli będzie to kosztem amerykańskich konsumentów. Ekonomia na ten temat wypowiada się jasno: restrykcyjna polityka celna obniża łączny dobrobyt i jest negatywna dla wzrostu gospodarczego, ale jednocześnie tworzy wygranych i przegranych - podsumowuje ekspert PKO BP.
Niepewność rośnie, amerykańskie firmy tną prognozy
Chociaż nowe amerykańskie cła mają być "wzajemne", czyli odpowiadać tym nakładanym przez inne kraje na amerykański import, Donald Trump w ostatnich dniach podważył tę koncepcję i stwierdził, że Ameryka "może być milsza" dla niektórych krajów, nie podając jednak szczegółów. Ta niepewność paraliżuje część amerykańskiej gospodarki, co potwierdził Jerome Powell, przewodniczący Rezerwy Federalnej, mówiąc o "niezwykle wysokim" poziomie niepewności ekonomicznej.
Nie znam nikogo, kto miałby dużą pewność co do swoich prognoz - przyznał Powell podczas wystąpienia 19 marca.
Najwyższy odczyt wskaźnika w historii
Na niepewność wskazuje jeszcze jeden wskaźnik - indeks stworzony przez ekspertów z Northwestern University. Jak tłumaczy "The Economist", wskaźnik ten pokazuje, że niepewność dotycząca polityki handlowej gwałtownie wzrosła od czasu objęcia urzędu przez Trumpa. Mało tego - jest obecnie na najwyższym poziomie w 40-letniej historii tego indeksu.
Inny indeks opracowany przez grupę ekonomistów z Rezerwy Federalnej przedstawia jeszcze gorszy obraz - w tym wypadku niepewność polityki handlowej jest na najwyższym poziomie od ponad pół wieku. Oba indeksy są oparte na analizie artykułów prasowych i tego, jak często mają one pesymistyczny wydźwięk. Mogą się więc wydawać bardzo miękkimi, niedokładnymi wskaźnikami, jednak doświadczenie poprzednich lat pokazuje, że jeśli w indeksach tych dochodzi do skoków, to zwykle mają one odzwierciedlenie w realnym, wolniejszym wzroście gospodarczym.
Ekonomiczne konsekwencje niepewności
Donald Trump podkreśla przy każdej okazji, że cła już przynoszą pozytywne efekty. W ciągu ostatnich kilku tygodni szereg firm ogłosiło duże inwestycje na terenie USA. Wśród nich m.in. Apple oraz TSMC, największy na świecie producent chipów.
Sporo, bo aż 21 mld dol., w USA zainwestuje też Hyundai, południowokoreański producent samochodów. Gigant motoryzacji stworzy 14 tys. miejsc pracy do 2028 roku. -Pieniądze napływają i chcemy, aby tak pozostało - powiedział Trump podczas konferencji w Białym Domu z udziałem dyrektorów Hyundaia. - Ta inwestycja jest wyraźnym dowodem na to, że cła bardzo dobrze działają - dodał amerykański prezydent.
Eksperci podkreślają, że spora część decyzji, którymi chwali się Trump, zapadła, zanim objął urząd.
Czy 2 kwietnia okaże się faktycznie "dniem wyzwolenia" dla amerykańskiej gospodarki? Donald Trump, przedstawiając swoje plany na początku marca, mówił w Kongresie, że kraj przejdzie transformację. Zapewniał, że wprowadzenie najwyższych od stu lat podwyżek ceł przyniesie "biliony wpływów" i przywróci sprawiedliwość w handlu międzynarodowym. Ostrzegł też jednak Amerykanów, że mogą odczuć ekonomiczne niedogodności związane z nową polityką celną. Wcześniej określał to jako "okres przejściowy".
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl