Chińskie firmy staną przed tym samym wyzwaniem, co UE. Zmuszą ich podatkiem
Chińskie firmy mogą w bliskiej przyszłości mierzyć się z porównywalnymi wymaganiami w zakresie dekarbonizacji, co europejskie, zwłaszcza w związku z wyzwaniami, jakie będą wynikały dla nich z unijnego mechanizmu CBAM, czyli granicznego podatku węglowego - uważa ekspertka Forum Energii Lidia Wojtal.
Konkurencja ze strony chińskich firm jest dotkliwa m.in. dla europejskiego przemysłu chemicznego, który dostarcza wielu branżom produkty do dalszego przetwarzania. Według danych Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego (PIPC) przez ostatnie ponad 20 lat Chiny przejęły rolę światowego lidera branży chemicznej. Wskazała, że "zdobyły one ok. 44-proc. udział w światowym rynku chemicznym, podczas gdy udział Europy spadł z 27 do 13 proc."
Jeśli Chiny będą kontynuowały obecny kierunek na elektryfikację, integrację sektorów oraz eksport produktów i technologii niskoemisyjnych, to efektywny rynek ETS stanie się kluczowy dla ich polityki gospodarczej i handlowej. Będzie on też wspierał pozycję Chin jako lidera w globalnej polityce klimatycznej, jednocześnie umożliwiając dostęp do rynków regulowanych pod kątem emisji - takich jak UE - stwierdziła Koordynatorka Programu Międzynarodowego Forum Energii Lidia Wojtal.
Mechanizm CBAM
Mechanizm CBAM (Carbon Border Adjustment Mechanism), czyli graniczny podatek węglowy, ma objąć importerów spoza UE, m.in. z Chin. Od 1 stycznia 2026 r., aby przywieźć towary objęte mechanizmem CBAM na obszar celny UE, importer lub pośredni przedstawiciel celny tego importera będzie musiał posiadać status tzw. upoważnionego zgłaszającego. Pierwsze rozliczenia importerów w ramach mechanizmu CBAM mają nastąpić w roku 2027 za rok 2026.
Milioner szczerze do bólu. "Czułem się debilem"
CBAM ma na celu uwzględnienie na granicach UE w cenach importowanych towarów kosztów związanych z emisjami CO2. Będzie on nakładany na trafiające na obszar celny Unii Europejskiej towary z sektorów: cementu, energii elektrycznej, nawozów, żeliwa i stali, aluminium oraz wodoru. W przypadku branży chemicznej CBAM będzie dotyczył jedynie części chemikaliów związanych z produkcją nawozów.
Chiny pójdą w zielone?
Prezes PIPC Tomasz Zieliński w jednym z komentarzy dla PAP wskazywał, że Chińczycy zaczęli stawiać na zielone inwestycje i są w stanie wykazać niski ślad węglowy swoich produktów, a my nie jesteśmy w stanie zweryfikować tego, jaki jest on faktycznie.
Lidia Wojtal zwróciła uwagę, że chiński narodowy system handlu emisjami (CNETS) został uruchomiony w 2021 r. Wcześniej, od 2013 r., w 8 prowincjach funkcjonowały systemy pilotażowe.
Ma on bardziej scentralizowaną strukturę (niż europejski EU ETS - PAP), może wprowadzać zmiany szybciej i bardziej elastycznie. Mimo że obecnie system EU ETS jest bardziej rozwinięty, prognozy wskazują, że chińskie podmioty mogą w bliskiej przyszłości mierzyć się z porównywalnym poziomem wymagań w zakresie dekarbonizacji, zwłaszcza w kontekście wyzwań dla eksportu związanych z unijnym CBAM - przekazała ekspertka.
Lidia Wojtal wskazała też, że chiński CNETS ma na celu osiągnięcie szczytu emisji CO2 do 2030 r. oraz dojście do neutralności klimatycznej do 2060 r. System dąży do zmniejszenia emisyjności w sektorach nim objętych o 18 proc. do 2025 r. w stosunku do 2020 r. Wyjaśniła, że chińscy emitenci z sektora energetyki i przemysłu rozliczają emisje co dwa lata, a do rozliczenia otrzymują darmowe uprawnienia w oparciu o wyniki z poprzednich okresów, z możliwością sprzedaży nadmiaru.
- System początkowo obejmował tylko sektor energii, a następnie został rozszerzony na trzy nowe sektory przemysłowe (cement, stal, aluminium), zwiększając tym samym liczbę objętych podmiotów do 3700, emitujących 15 proc. globalnych emisji. W kolejnych latach włączone zostaną nowe energochłonne branże. Dalszy rozwój systemu ma obejmować zaostrzenie zasad i wprowadzenie limitów emisji - poinformowała Wojtal.
ETS jest dojrzały
Ekspertka stwierdziła, że unijny system handlu emisjami (EU ETS), funkcjonujący od 2005 r., jest dojrzałym rynkiem z rozwiniętą infrastrukturą i instytucjami monitorującymi jego działanie. Przypomniała, że EU ETS dąży do redukcji czterech gazów cieplarnianych w czterech sektorach (energetyka, przemysł, lotnictwo, transport morski - PAP) i we wszystkich branżach przemysłu.
- W przeciwieństwie do EU ETS, chiński system CNETS jest wciąż w fazie rozwoju, z planowanymi dwiema fazami wdrożeniowymi do 2030 r. System ten obejmuje emisje z wybranych branż przemysłu, odpowiadających 60 proc. chińskich emisji trzech gazów cieplarnianych (CO2 z sektora energetycznego, a od 2025 r. z przemysłu cementowego oraz dwóch gazów fluorowanych z przemysłu stalowego i aluminiowego - PAP) - wskazała Wojtal. Zaznaczyła, że cele redukcyjne są określane na poziomie poszczególnych instalacji. Ekspertka zwróciła jednak uwagę, że uprawnienia do emisji są przyznawane bezpłatnie.
- To różni go od europejskiego podejścia, gdzie większość uprawnień musi być zakupiona na aukcjach. System chiński jest też mniej przejrzysty - oceniła.
Wojtal, pytana o ceny uprawnień na rynku chińskim, zauważyła, że są one pochodną etapu rozwoju rynku CNETS. - W 2023 r. średnia cena uprawnienia oscylowała na poziomie CNY (chiński juan) 79,42 (10,2 euro) za tonę emisji. W kwietniu 2024 r. po raz pierwszy przekroczyła CNY 100 (12,84 euro) - przekazała.
Dodała, że plany Chin wprowadzenia sztywnej puli uprawnień do rozliczenia jak i ich aukcje spowodują, że ceny uprawnień mogą znacząco wzrosnąć.
- Dla porównania ceny w EU ETS od 2005 r. podlegały dużym fluktuacjom, dopiero w ostatnich 7 latach przekraczając permanentnie granicę 10 euro za tonę emisji - dodała Wojtal. 28 listopada br. cena za tonę uprawnień do emisji CO2 w UE ETS wyniosła 81,87 euro.
Wojtal zaznaczyła, że w Chinach instytucje finansowe nie są zaangażowane w handel uprawnieniami do emisji, ale jej zdaniem po kolejnych reformach to może się zmienić.