Chiny sięgają po metale Afryki. "Napotykają na silną konkurencję"
W Afryce znajduje się aż 75 proc. światowych rezerw złóż kobaltu, 68 proc. manganu, 59 proc. grafitu, a także duże złoża litu. Po te kluczowe metale ziem rzadkich coraz częściej sięgają Chiny. - Starają się wydłużyć kontrolę nad łańcuchami dostaw, ale napotykają na silną konkurencję - tłumaczy w rozmowie z money.pl Dominik Kopiński z PIE.
W poniedziałek Centralny Komitet Komunistycznej Partii Chin (KPCh) rozpoczął sesję plenarną, podczas której przywódca kraju Xi Jinping wyłożył założenia 15. planu pięcioletniego (2026-2030) na rzecz krajowego rozwoju gospodarczego i społecznego. Wśród licznych priorytetów Chin zawarto dalsze umacnianie pozycji na rynku metali ziem rzadkich, które stosowane są w nowoczesnych technologiach. To dzięki nim Pekin ma niezwykle silną kartę przetargową na arenie międzynarodowej.
9 października Chiny wzmocniły ograniczenia eksportu silnych magnesów i kluczowych metali ziem rzadkich. Ten ruch trzyma w klinczu szereg firm na całym świecie - m.in. producentów LED-ów, chipów, silników, baterii do aut elektrycznych, komponentów do turbin wiatrowych, aż po wytwórców nowoczesnego uzbrojenia.
"To psuje politykę". Buzek wskazuje na konieczne zmiany
Dla Chin pierwiastki ziem rzadkich są tym, czym dla Bliskiego Wschodu ropa naftowa.
Jeśli chodzi o surowce, Chiny są już quasi-monopolistą w przetwórstwie wielu surowców krytycznych, szczególnie metali ziem rzadkich - komentuje w rozmowie z money.pl Dominik Kopiński, starszy doradca w Zespole Gospodarki Światowej Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Chiny potęgą w produkcji metali ziem rzadkich
Według raportu Critical Raw Materials Alliance (CRMA) w Chinach znajduje się 44 mln ton metali ziem rzadkich nadających się do wydobycia. Choć surowce można pozyskiwać z wielu miejsc na świecie, Chiny mają rozwiniętą bazę przemysłową do ich przetwarzania.
To właśnie w tym kraju ulokowane jest 87 proc. światowej mocy rafinacyjnej. Udokumentowana produkcja w Chinach wyniosła w ostatnich latach około 240 tys. ton. Blisko 90 proc. magnesów ziem rzadkich jest tam produkowanych, wydobywa się też 99,9 proc. światowego dysprozu, którego producent chipów Nvidia używa do tworzenia kondensatorów. Kraj ten odpowiada też za 80 proc. światowej produkcji galu i 60 proc. wydobycia germanu.
Przez lata świat uzależnił swoje łańcuchy dostaw od Pekinu. Jednak wraz ze zmianą sytuacji geopolitycznej Chiny skutecznie szachują zarówno USA, jak i Europę groźbą odcięcia dostaw lub ich drastycznego ograniczenia.
Jak podał Bloomberg, wprowadzone 9 października chińskie ograniczenia mogą prowadzić do wielotygodniowych opóźnień w dostawach surowców dla holenderskiego przedsiębiorstwa ASML, głównego światowego producenta maszyn do wytwarzania najbardziej zaawansowanych półprzewodników.
W efekcie kwestia dostępu do metali ziem staje się dla Zachodu coraz bardziej palącą sprawą. Zarówno USA, jak i UE, oraz państwa G7 muszą stworzyć alternatywę dla krytycznych minerałów i poszukują nowych źródeł, by uniezależnić się od chińskiej dominacji. Z drugiej strony Pekin, chcąc umocnić swoją pozycję hegemona, również szuka nowych miejsc, z których może pozyskiwać surowce.
Afryka nowym kluczowym terytorium
Nic więc dziwnego, że oczy zwraca wobec Afryki, gdzie znajduje się 75 proc. światowych rezerw złóż kobaltu, 68 proc. manganu, 59 proc. grafitu, a także nieoszacowane jeszcze złoża litu. - Zaangażowanie Chin w Afryce nie jest zjawiskiem nowym. Nabrało tempa na początku lat 2000. Chiny potrzebowały afrykańskich surowców, zwłaszcza ropy czy miedzi, by zasilać rodzimy przemysł i utrzymać zawrotne tempo wzrostu gospodarczego - przypomina Kopiński.
W sumie aż 30 proc. światowych rezerw minerałów znajduje się właśnie na tym kontynencie. Blisko połowa światowych złóż złota, do tego około 60 proc. światowych rezerw platynowców, 48 proc. diamentów oraz 20 proc. rezerw w 12 kategoriach minerałów kluczowych dla zielonej transformacji. Dziś jednak szczególnego znaczenia nabierają metale ziem rzadkich - według prognoz Polskiego Instytutu Ekonomicznego do 2040 r. popyt na nie ma wzrosnąć siedmiokrotnie, a na lit - aż 42-krotnie.
Z tego też powodu Pekin robi wszystko, aby uzyskać jak najlepszą pozycję w krajach Afryki. Oferuje pożyczki, inwestuje w infrastrukturę, w tym porty. W kontrze do wojny celnej prowadzonej globalnie przez Donalda Trumpa, Pekin gotowy jest wprowadzić zerowe stawki celne dla 53 krajów afrykańskich, z którymi utrzymuje stosunki dyplomatyczne.
Wykorzystując tzw. soft power, Chiny zdobywają również kontrakty na wydobycie kluczowych surowców w Afryce. Zwłaszcza że dla krajów afrykańskich wsparcie płynące Pekinu jest niezwykle ważne.
- Afryka jest bez wątpienia ważna dla Chin, ale z racji asymetrii potencjałów to Chiny są znacznie ważniejsze dla Afryki - podkreśla Dominik Kopiński. Jak przypomina, Afryka przez lata mierzyła się z ogromnymi zapóźnieniami rozwojowymi, na które Chiny miały gotowe odpowiedzi - hojne pożyczki i budowę infrastruktury.
Bogata w surowce Afryka staje się nowym terytorium spornym i miejscem, gdzie ścierają się interesy wielkich potęg. Potencjał tego kontynentu kusi zarówno Chińczyków, jak i Rosjan, Amerykanów i Europejczyków.
"Agresywne dążenie Chin do pozyskania kluczowych minerałów, zwłaszcza w Afryce, wzbudziło obawy w Waszyngtonie i wywołało globalny wyścig o metale ziem rzadkich. Jednak dzięki dwuletniej przewadze oraz determinacji, by zrobić wszystko, co konieczne, aby zasilić swoją zaawansowaną technologicznie elektronikę, energię odnawialną i systemy obronne, Chiny raczej nie stracą swojej pozycji lidera" - pisał w marcu serwis South China Morning Post.
Jak wyjaśnił, Chińczycy dopięli szereg inwestycji w takie surowce jak kobalt, lit i metale ziem rzadkich, w latach 2023 i 2024.
Czy Zachód przegrywa z Chinami wyścig w Afryce? Zdaniem Kopińskiego - niekoniecznie. Choć dochodzi do politycznych zawirowań i zwrotów w części krajów tego kontynentu (Paryż sukcesywnie wycofuje swoje wojska z Mali, Burkina Faso i Nigru, a Czad i Senegal zdecydowały o zamknięciu francuskich baz wojskowych), nie oznacza to, że Pekin wszędzie w Afryce dostaje zielone światło.
Niewątpliwie Chiny starają się wydłużyć kontrolę nad łańcuchami dostaw niektórych metali, przejmując kopalnie kobaltu czy litu, ale napotykają na silną konkurencję, m.in. z Australii, Kanady, a także konsorcjów europejskich i amerykańskich, oraz coraz częstszy opór lokalnych władz. Te ostatnie, widząc rosnący popyt na surowce, napędzany przez zieloną transformację, zaczynają uprawiać nacjonalizm surowcowy, bardziej asertywnie zarządzając swoimi bogactwami naturalnymi, np. wprowadzając zakazy wywozu czy regulacje związane z udziałem lokalnego biznesu w inwestycjach - podkreśla analityk PIE.
Jak ocenia, nawet w wydobyciu kobaltu w Kongo, o którym jest tak głośno z powodu fatalnych warunków pracy, wciąż jest względna równowaga - chociaż Chińczycy mają udziały w 15 z 18 kopalń kobaltu, to odpowiadają za ok. 30 proc. wydobycia rudy. Podobny udział mają też firmy zachodnie.
Dziś pierwsza piątka inwestorów w Afryce to Holandia, Francja, USA i Wielka Brytania, a dopiero na piątym miejscu Chiny. - W tym sensie Chiny są zaledwie jednym z wielu graczy, którzy ostrzą sobie zęby na afrykańskie surowce - dodaje Kopiński. Jak podkreśla, chińskie firmy są jednak znacznie bardziej zręczne od zachodnich, lepiej dopasowują się do lokalnych realiów i wykazują większą odporność na zawirowania gospodarcze i polityczne. Z podobnych powodów wchodzą do krajów i regionów, w które podmioty europejskie czy amerykańskie nierzadko boją się zapuszczać.
- Obecność USA i Europejczyków jest silnie ugruntowana historycznie i kulturowo, dlatego raczej powinniśmy mówić o rosnącym znaczeniu Chin na tle tradycyjnych partnerów na przestrzeni lat, a nie o ich wypieraniu - ocenia Kopiński.
Mimo że o inwestycjach chińskich w Afryce pisze się dość sporo, to wciąż stanowią one zaledwie 1,4 proc. tego, co Chiny łącznie inwestują na całym świecie. Podobnie jest ze skalą inwestycji Rosji, w przypadku której ten współczynnik wynosi 1 proc. - tłumaczy ekspert PIE.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl