Chiny założyły USA dźwignię. "Pytanie jak daleko posunie się Trump"
Chiny mają kluczowe zasoby i technologię, aby celnie uderzać w amerykańską gospodarkę. Ograniczenia eksportu silnych magnesów i kluczowych metali ziem rzadkich już stanowią "dźwignię", która trzyma w klinczu producentów - od LED-ów, przez chipy po silniki i uzbrojenie.
Wojna handlowa między USA a Chinami zatacza coraz szersze kręgi. Karuzela ceł winduje gospodarczy konflikt potęg. Pekin odpowiada ciosem za cios. Na amerykańskie taryfy odpowiedział tymi samymi stawkami. A na restrykcje związane z półprzewodnikami - ograniczeniem eksportu kluczowych surowców.
Chiny mają potężny arsenał w postaci eksportu metali ziem rzadkich i ich rafinacji. Nie wiadomo, do jakiego stopnia są w stanie pójść za ciosem. Ten konflikt eskaluje. Pytanie, jak daleko posunie się Trump i czy Ameryce starczy determinacji, kiedy Pekin sięgnie po opcje atomową - zwraca uwagę w rozmowie z money.pl Filip Rudnik, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
Deng Xiaoping, jeden z najważniejszych chińskich polityków lat 70. stwierdził, że tak, jak Bliski Wschód ma swoją ropę naftową, tak Chiny mają pierwiastki ziem rzadkich (tzw. REE – rare earth elements). Chiny zdominowały ich rafinację i dziś kontrolują rynek. Na kolejne ograniczenia stawiane przez administrację amerykańską na handel z Chinami Pekin odpowiada postępującą kontrolą eksportu takich pierwiastków jak gal i german czy minerałów krytycznych jak wolfram. Od 10 kwietnia do wcześniejszej listy dodano siedem rodzajów produktów opartych na pierwiastkach ziem rzadkich, w tym samaru, gadolinu i terbu. Tę listę można poszerzyć o kolejne metale ziem rzadkich, jak choćby stosowany do produkcji kondensatorów elektrolitycznych tantal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
LocalTrends - Jacek Jaśkowiak; Prezydent Miasta Poznania
Ograniczeniami Chiny objęły także neodym i prazeodym, które są głównie wykorzystywane do tworzenia magnesów. Te pochodzące z ziem rzadkich są znacznie silniejsze i cenniejsze, a ich zastosowanie jest kluczowe dla produkcji samochodów elektrycznych.
Chiny zakładają "dźwignię"
Jak przypominał na początku kwietnia Maciej Kalwasiński z OSW, choć surowce można pozyskiwać z wielu miejsc na świecie, to właśnie Chiny mają rozwiniętą bazę przemysłową do ich przetwarzania. USA od lat z tego korzystają.
Ich udokumentowana produkcja w Chinach (ostatnie dane pochodzą z 2023 r.) wyniosła 240 tys. ton. Na drugim miejscu były USA - 43 tys. ton, a dalej Birma - 38 tys. i Australia - 18 tys. ton. W efekcie w Chinach znajduje się 87 proc. światowej mocy rafinacyjnej.
Około 90 proc. magnesów ziem rzadkich jest produkowanych w Chinach, a 99,9 proc. światowego dysprozu, którego producent chipów Nvidia używa do tworzenia kondensatorów, wydobywa się w Chinach - zaznacza "The New York Times".
Jak czytamy w raporcie Critical Raw Materials Alliance (CRMA), Chiny odpowiadają za 80 proc. światowej produkcji galu i 60 proc. germanu.
Różnica potencjałów między USA a Chinami jest gigantyczna. Według statystyk z początku stycznia, w Chinach znajduje się 44 mln ton metali ziem rzadkich nadających się do wydobycia. W dalszej kolejności plasują się Wietnam (22 mln ton) oraz Brazylia (21 mln ton). Stany Zjednoczone mają dostęp do 1,8 mln ton.
Narzędziem presji jest dalsze ograniczenie wywozu surowców krytycznych, od których USA są w dużym stopniu uzależnione, np. grafitu czy metali ziem rzadkich, kluczowych choćby dla przemysłu zbrojeniowego i zielonych technologii - wyliczał w rozmowie z money.pl na początku kwietnia Dominik Kopiński z PIE.
USA polegają na imporcie z Chin
Chiny lepiej wyczuły koniunkturę. Co znamienne, jak przypomniał "NYT", jeszcze w latach 80. to USA były liderem w produkcji pierwiastków ziem rzadkich, odpowiadając za blisko jedną trzecią światowego rynku.
Dziś w USA działa tylko jedna duża kopalnia pierwiastków ziem rzadkich, w Mountain Pass w Kalifornii, która wydobywa około 15 proc. światowych zasobów pierwiastków ziem rzadkich.
Mniejsze zajmują się pozyskiwaniem m.in. bastnazytu, minerału fluoro-węglanowego z grupy metali ziem rzadkich, w kopalni w Mountain Pass w Kalifornii. "Monacyt był składowany jako oddzielony koncentrat lub włączany jako minerał towarzyszący w koncentratach piasków ciężkich w południowo-wschodnich Stanach Zjednoczonych. Mieszane związki metali ziem rzadkich również były produkowane w zachodnich Stanach. Szacunkowa wartość importowanych przez USA w 2024 r. związków i metali ziem rzadkich wyniosła 170 mln dol., co stanowi spadek o 11 proc. w porównaniu do 186 mln dol w 2023 roku" - wynika z z publikacji Mineral Commodity Summaries 2025 (USGS).
USA od lat polegają na więc na imporcie związków i metali ziem rzadkich. 70 proc. importu pochodzi z Chin, 13 proc. z Malezji, 6 proc. z Japonii, a z Estonii 5 proc. Pozostałe kierunki to łącznie 6 proc.
Ich znaczenie dla gospodarki amerykańskiej jest bardzo istotne bowiem to z nich produkuje się wiele towarów - od popularnych świateł LED, przez panele fotowoltaiczne po silniki samochodów elektrycznych, ale także chipy zasilające serwery sztucznej inteligencji i smartfony, komponenty do dronów, pocisków manewrujących czy myśliwców.
W przypadku całkowitego wstrzymania dostaw silnych magnesów z metali ziem rzadkich szczególnie ucierpi serce przemysłu motoryzacyjnego w USA, czyli Detroit. Zabraknie chemikaliów do produkcji silników odrzutowych, laserów, reflektorów samochodowych i niektórych świec zapłonowych czy kondensatorów.
"Niektóre amerykańskie firmy gromadzą zapasy pierwiastków ziem rzadkich od lat w oczekiwaniu na wojnę handlową, ale nie jest jasne, jak długo te zapasy wystarczą, jeśli Chiny wstrzymają eksport" - wskazuje "NYT".
Trump szuka wyjścia z potrzasku
- Rywalizacja o dostęp do ziem rzadkich stała się kluczowym elementem polityki. Trump doskonale zdaje sprawę, jak ważną rzeczą będzie uniezależnienie się od Chin i kontrola nad cennymi zasobami - zaznacza Filip Rudnik.
To właśnie dlatego Trump tak prze choćby do podpisania umowy z Ukrainą. W czwartek USA i Ukraina podpisały list intencyjny w sprawie zawarcia umowy o eksploatacji przez USA ukraińskich złóż minerałów.
Ukraińskie złoża litu są jednymi z największych w Europie i szacuje się je na 500 tys. ton. Lit jest niezbędny do produkcji m.in. baterii do pojazdów elektrycznych. Na tych terenach znajdują się również złoża choćby manganu, niklu, kobaltu, manganu.
Zresztą nie tylko Ukraina jest brana pod uwagę przez administrację Trumpa, jako potencjalny rejon działalności wydobywczej Amerykanów. Podobną rolę widzą Amerykanie w ziemiach Grenlandii.
Tu problemem mogą okazać się sami Grenlandczycy, którzy niekoniecznie chcą być kolonią USA i jedną gigantyczną kopalnią cennych złóż - dodaje Rudnik.
Koniunkturę wyczuła również Moskwa. Putin oferuje Donaldowi Trumpowi swoje surowce w tym również surowce ziem rzadkich czy udziały w aluminium oraz projekty w Artyce, próbując przebić ofertę Ukrainy.
- Rosja pilnie się przygląda konfrontacji USA z Chinami. Już stoi w blokach startowych. Będą starali się wykorzystać to, jeśli Chiny z całą mocą uderzą w USA. Wówczas zaoferują Trumpowi jeszcze więcej. Taka też była misja Kirilla Dmitrijeva w Waszyngtonie. Będą wodzić Amerykę za nos, kusząc surowcami i biznesami - podkreśla analityk OSW.
Jednak zdaniem Rudnika będzie to jak kupowanie "kota w worku". - Rosjanie doskonale wiedzą, czym dysponują. Potrafią z dużą precyzją określić zasoby. Problem jest położenie złóż daleko od korytarzy eksportowych, rozpoczęcie takich projektów będzie bardzo kosztowe i czasochłonne. Byłaby to bardzo daleka inwestycja bez pewności zwrotu. Poza tym rosyjskie metale ziem rzadkich szacowane są na 10 mln ton. stanowią 2 proc. światowych zasobów. Dodatkowo Rosjanie nie mają zdolność do rafinacji, jaką mają Chiny. A te mimo zbliżenia z Moskwą nie dzielą się technologią - podsumowuje Rudnik.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl