Nałożenie nowych ceł niemal wszystkie kraje świata na to największa zmiana w światowym handlu od co najmniej wieku - wskazują ekonomiści. To uderzenie w łańcuchy dostaw i gospodarki wielu krajów w tym również tych, które są sojusznikami USA. Odpowiedź, jaką szykują kolejne państwa, może nakręcić spiralę globalnej wojny handlowej.
Pośród długiej listy obejmującej ponad 70 krajów, wśród których znalazły się Chiny, Unia Europejska, Wielka Brytania, Kanada, Meksyk, Indie i Japonia, próżno szukać Rosji. Fakt ten nie przeszedł bez echa. Biały Dom twierdzi, że przecież sankcje skutecznie zredukowały handel między USA a Rosją niemal "do zera".
Wyjaśnienia administracji Trumpa nie wszystkich przekonują. Wielu komentatorów zwraca uwagę, że na listę państw objętych cłami trafiły przecież państwa oraz terytoria, które mają nawet mniejsze obroty handlowe z USA niż Rosja. Rosyjski niezależny portal Meduza sugeruje, że Trump celowo nie ogłosił ceł na kraj Putina, przy czym 10-procentowymi cłami obłożył walczącą o przetrwanie Ukrainę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump faktycznie pominął Rosję w ogłoszonej liście ceł, ale ja bym nie traktował tego jako jego ukłon w stronę Putina. Jeszcze przed tym cłami taryfami objęte zostały stal i aluminium - główne towary importowane z Rosji - więc z obecnej wymiany handlowej z Rosją, pozostał już tylko drobiazg - komentuje w rozmowie z money.pl prof. Władimir Ponomariow, rosyjski opozycjonista, ekspert Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego.
Wymiana handlowa między USA a Rosją w 2024 r. wyniosła 3,5 mld dol., co rzeczywiście jest wyraźnym spadkiem wobec bilansu sprzed inwazji rosyjskiej na Ukrainę, kiedy sięgała 35 mld dol. - Cła wprowadzone przez Trumpa wskazują na to, że przystąpił on do realizacji swoich obietnic, których głównym priorytetem była koncentracja na wewnętrznych gospodarczych problemach USA. Polityczne momenty w tej decyzji odgrywają wtórną rolę, ale mogą wywołać i niewątpliwie wywołają problemy polityczne dla USA - uważa prof. Ponomariow.
Putin wykonuje gest
Kiedy Donald Trump ogłaszał "Dzień Wyzwolenia" i wytaczał ekonomiczne działa wymierzone w niemal cały świat, Władimir Putin ogłosił rozporządzenie odmrażające aktywa ważnego amerykańskiego banku - Goldman Sachs - w Rosji.
Kiedy przez świat przetacza się fala wstrząsów wywołanych amerykańskimi taryfami, wizytę w USA składa Kirill Dmitriev, specjalny wysłannik prezydenta Władimira Putina ds. międzynarodowej współpracy gospodarczej i inwestycyjnej. Dmitrijev, nim stanął na czele państwowego funduszu RFPI, pracował w banku Goldman Sachs i wielkich firmach konsultingowych.
"Trump daje Putinowi nadzieję"
Wielu komentatorów łączy ze sobą te wydarzenia. Dziennikarze Meduzy wprost zasugerowali, że Trump nie chciał wpisywać Rosji na listę krajów objętych cłami, aby "nie wywoływać napięcia na tle (tych - przyp. red.) rozmów".
Dmitrijev to jeden z najbardziej skorumpowanych urzędników rosyjskich, ale ma pełne zaufanie Putina. Nie zajmuje się jednak polityką jako taką, tylko gospodarką. To oznacza, że rozmowy będą dotyczyć spraw rosyjsko-amerykańskich gospodarczych, w tym możliwej współpracy Rosji i USA w Arktyce, czy wspólnych projektów wydobywczych pierwiastków ziem rzadkich, a nie zawieszenia broni. Putinowi zależy, aby mieć unormowane stosunki z USA, prowadzić interesy, niezależnie od toczącej się wojny, Trump swoją polityką daje mu nadzieję - komentuje prof. Ponomariow.
Podkreśla, że polityka amerykańskiego prezydenta w stosunku do Rosji nie jest jednoznaczna. - Z jednej strony pojawiają się informacje, że Trump jest zdenerwowany tym, że Rosja nie wyraża gotowości na wstrzymanie walk w Ukrainie. W USA przygotowywane są różne ustawy, które mają zwiększyć nacisk sankcyjny na Rosję, głównie na ropę i gaz, poprzez wprowadzenie ceł dla handlowych partnerów, którzy mimo sankcji, kupują ropę w Rosji. A z drugiej strony, w USA przyjmowany jest właśnie Kirill Dmitrijev - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Trump chce wykorzystać Rosję w grze z Chinami?
Ciepłe gesty i słowa kierowane przez Donalda Trumpa do Rosji i samego Władimira Putina pozostają w dużym kontraście do kolejnych ataków na Unię Europejską i cierpkich słów kierowanych do sojuszów w NATO. Cła są kolejnym ciosem republikańskiego prezydenta.
- Czy w ten sposób osłabia swoich sojuszników? W jego wizji głównym sojusznikiem Ameryki jest sama Ameryka. To zupełnie inny sposób myślenia, niż ten jaki wyznawali amerykańscy prezydenci po II wojnie światowej. Trump nie wydaje się uważać, że Europa jest sojusznikiem USA. Wie, że Ameryki nie stać na otwartą na świat politykę, nie chce płacić za to, co dzieje się na Starym Kontynencie - zauważa prof. Ponomariow.
Według niektórych Donald Trump liczy na to, że "reset" z Rosją skutecznie odciągnie Moskwę od Pekinu. Problem w tym, że - jak zauważają eksperci - nic nie wskazuje na to, aby amerykańskie zabiegi miały popsuć pogłębione relacje Rosji z Chinami.
- Z punktu widzenia Chin zbliżenie amerykańsko-rosyjskie obserwowane w ostatnich tygodniach może budzić niepokój - podkreślił w niedawnej rozmowie z money.pl Radosław Pyffel, ekspert ds. międzynarodowych i Azji z Instytutu Sobieskiego.
Chiny i Rosja są "przyjaciółmi na zawsze, a nigdy wrogami" - oświadczył we wtorek minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi podczas spotkania z Sergiejem Ławrowem w Moskwie.
Zdaniem prof. Ponomariowa sojusz Rosji i Chin to jednak nie jest przyjaźń. To jedność interesów. - Pekin nie zapomina o dawnych sporach. Chiny mają wielowiekowe żale w stosunku do Rosji. Rozgrywają swoją grę - mówi. W jego ocenie nazywanie tego przyjaźnią to bzdura.
- Nie sądzę jednak, aby strategia USA mająca na celu pogrzebanie deklarowanego sojuszu Moskwy i Pekinu mogła się powieść. Na razie nie ma dowodów na rozgrywkę "teamu" Trump-Putin przeciwko Chinom - zaznacza.
"Kształtuje się nowy porządek"
Zdaniem profesora Ponomariowa scenariusz, który rysuje się na horyzoncie, może być znacznie bardziej niebezpieczny dla świata. Polityka nowej administracji USA wskazuje na to, że Ameryce Donalda Trumpa znacznie bliżej ideologicznie do mocarstw o rządach opartych na silnym przywództwie jednostki.
Dojście do władzy w USA nowych konserwatywnych sił - nie liberalnych - stwarza ogólne zagrożenie dla całego świata. Czeka nas przedefiniowanie świata, który znamy jako Poczdamsko-Jałtański Świat. Kształtuje się nowy porządek - uważa prof. Ponomariow.
- W tej chwili ton tym zmianom narzucają trzy reżimy: Chiny, Rosja i USA. Są ideologicznie spójne, mimo że mają różne, czasem przeciwstawne, cele. Warto zauważyć, że ta konfiguracja trójkąta może okazać się stabilna. W związku z tym wyjątkowo ważne jest przekształcenie Europy w pełnoprawny ośrodek sił, zdolny do swojej własnej gry - dodaje nasz rozmówca.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl