Wszystko z powodu zmian, nad którymi pracuje Parlament Europejski. Chodzi o uregulowanie statusu tzw. gig-workerów, czyli osób, które nie mają etatu, ale wykonują rozmaite zadania przez aplikacje - czytamy w dzienniku.
UE chce dać im m.in. prawo do korzystania z gwarancji minimalnego wynagrodzenia, płatnego urlopu i "chorobowego" czy norm czasu pracy.
Eksperci ostrzegają: zamknięcie pracy platformowej w ramach etatu spowoduje odpływ pracowników z branży. Firmy będą miały do wyboru: zaproponować kierowcom i dostawcom dużo niższe stawki lub podnieść ceny - czytamy w dzienniku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przedstawiciele branży, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita", mówią, że wprowadzenie zmian w prawie, bez konsultacji z kierowcami i kurierami, partnerami flotowymi oraz samymi platformami, doprowadzi do gwałtownego spadku liczby chętnych do pracy, a ceny dostaw i usług taksówkowych wzrosną przynajmniej o połowę.
"Propozycje zbyt daleko idące"
Uber, który opiera się na pracy cudzoziemców, już grozi podwyżkami cen o 40 proc. Już teraz znalezienie nowych pracowników w branży graniczy z cudem. Afera wizowa tylko pogorszy sytuację, bo jej konsekwencją ma być wypowiadanie przez MSZ umów pośrednikom, którzy świadczą usługi w procesie starania się o wizy w Indiach, Ukrainie i na Filipinach - czytamy w dzienniku.
- Propozycje PE są zbyt daleko idące i sprzeczne z oczekiwaniami osób zarabiających w taki sposób. Grożą pozbawieniem możliwości pracy setek tysięcy Europejczyków – mówi na łamach "Rzeczpospolitej" Małgorzata Stanowska, dyrektor ds. polityk publicznych Ubera w Europie Środkowo-Wschodniej.