Inflacja w listopadzie w punkt z prognozą. Są ostateczne dane
Najnowszy odczyt Głównego Urzędu Statystycznego przyniósł symboliczne uspokojenie na poziomie głównego wskaźnika, który idealnie trafił w cel inflacyjny banku centralnego: 2,5 proc. Jednak pod powierzchnią optymistycznej średniej kryje się niepokojący trend. Ceny usług wciąż rosną w tempie, które drenuje domowe budżety, a listopadowe podwyżki w transporcie zaskoczyły wielu kierowców.
Listopad 2025 roku przyniósł odczyt inflacji, który na pierwszy rzut oka mógłby wywołać otwarcie szampana w siedzibie Rady Polityki Pieniężnej. Wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrósł o 2,5 proc. w ujęciu rocznym. To wynik, który idealnie wpisuje się w punktowy cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego. Diabeł jednak jak zwykle tkwi w szczegółach, a te pokazują, że polska gospodarka wciąż zmaga się z wyraźną dwutorowością procesów cenowych.
Główny Urząd Statystyczny opublikował szczegółowe dane, które rzucają nowe światło na kondycję portfeli Polaków pod koniec 2025 roku. Choć ogólny wskaźnik CPI (Consumer Price Index) wydaje się być pod kontrolą, struktura wzrostu cen jest daleka od równowagi. Mamy do czynienia z wyraźnym pęknięciem pomiędzy rynkiem towarów, gdzie presja cenowa znacząco osłabła, a sektorem usług, który wciąż pozostaje rozgrzany.
Sprzedaje setki aut miesięcznie. Zdradza, na czym zarabia dealer
Dwie prędkości polskiej inflacji
Analiza danych za listopad 2025 roku ujawnia fundamentalną różnicę w dynamice cen. Podczas gdy towary podrożały średnio o zaledwie 1,4 proc. w porównaniu z analogicznym miesiącem roku poprzedniego, usługi odnotowały wzrost aż o 5,3 proc. Ta dysproporcja jest kluczowa dla zrozumienia obecnej sytuacji ekonomicznej. Oznacza ona, że wszystko, co wymaga ludzkiej pracy, wiedzy i czasu – od wizyty u fryzjera, przez usługi edukacyjne, aż po opiekę medyczną – drożeje znacznie szybciej niż produkty stojące na sklepowych półkach.
Zjawisko to ekonomiści często wiążą z tak zwaną lepką inflacją. Ceny usług są znacznie trudniejsze do obniżenia niż ceny towarów, ponieważ ich głównym składnikiem są koszty pracy. W sytuacji, gdy wynagrodzenia w gospodarce rosną, przedsiębiorcy świadczący usługi są zmuszeni przerzucać te koszty na klientów końcowych, aby utrzymać rentowność. Listopadowy odczyt na poziomie 5,3 proc. dla usług sugeruje, że presja płacowa w polskiej gospodarce wciąż jest silna i przekłada się bezpośrednio na cenniki.
W ujęciu miesięcznym, czyli porównując listopad do października 2025 roku, ogólny poziom cen wzrósł o symboliczne 0,1 proc. Co ciekawe, w tym krótkim horyzoncie czasowym to towary podrożały o 0,1 proc., podczas gdy ceny usług utrzymały się średnio na tym samym poziomie. Jest to jednak tylko chwilowa stabilizacja w sektorze usługowym, który w skali roku pozostaje głównym motorem napędowym drożyzny.
Co drenuje portfele? Alkohol, edukacja i zdrowie
Szczegółowa analiza koszyka inflacyjnego pozwala wskazać konkretne kategorie, które w listopadzie 2025 roku najmocniej uderzyły w finanse gospodarstw domowych. Niechlubnym liderem wzrostów w ujęciu rocznym jest kategoria napojów alkoholowych i wyrobów tytoniowych. Tutaj ceny poszybowały w górę aż o 7,1 proc. w porównaniu do listopada 2024 roku. Taki skok jest zazwyczaj efektem kombinacji czynników rynkowych oraz zmian w polityce fiskalnej państwa, w tym stawek akcyzy, które regularnie są waloryzowane.
Dla wskaźnika ogólnego wpływ tej kategorii jest znaczący. Jak podaje GUS, wyższe ceny używek podbiły roczny wskaźnik inflacji o 0,37 punktu procentowego. To pokazuje, jak duży udział w wydatkach statystycznego Polaka mają te produkty mimo kampanii prozdrowotnych i rosnącej świadomości społecznej.
Równie niepokojąco wygląda sytuacja w edukacji. Wzrost cen w tym sektorze wyniósł 6,1 proc. rok do roku. To sygnał, że koszty kształcenia, zarówno w formie czesnego w szkołach prywatnych i na uczelniach, jak i kursów dodatkowych czy korepetycji, rosną znacznie powyżej średniej inflacji. Dla rodzin posiadających dzieci w wieku szkolnym jest to pozycja w budżecie, której nie da się łatwo zredukować, co czyni ten wzrost szczególnie dotkliwym.
Nie można pominąć sektora restauracji i hoteli, gdzie ceny wzrosły o 5,5 proc. Wyjście na obiad czy weekendowy wyjazd stały się wyraźnie droższe, co jest bezpośrednim odzwierciedleniem wspomnianej wcześniej inflacji usługowej. Podobnie sytuacja wygląda w kategorii zdrowie, gdzie odnotowano wzrost o 5,0 proc. Oznacza to wyższe koszty wizyt lekarskich, usług stomatologicznych oraz leków, co uderza przede wszystkim w seniorów i osoby przewlekle chore.
Mieszkanie i żywność – fundamenty drożyzny
Choć procentowe wzrosty w kategoriach takich jak edukacja czy alkohol są imponujące, to o ostatecznym odczuciu inflacji przez konsumentów decydują kategorie o największej wadze w koszyku zakupowym: żywność oraz koszty utrzymania mieszkania. Tutaj statystyka jest nieubłagana.
Użytkowanie mieszkania lub domu oraz nośniki energii podrożały o 4,1 proc. w skali roku. Biorąc pod uwagę, że opłaty te stanowią lwią część miesięcznych wydatków każdego gospodarstwa domowego, ten wzrost jest najbardziej odczuwalny. Z danych GUS wynika, że podwyżki w tej jednej kategorii odpowiadają za podbicie ogólnego wskaźnika inflacji aż o 0,72 punktu procentowego. To najsilniejszy pojedynczy czynnik proinflacyjny w listopadowym odczycie.
Żywność i napoje bezalkoholowe, czyli kategoria, z którą stykamy się codziennie przy kasie, zdrożały o 2,7 proc. rok do roku. Choć jest to wzrost zbliżony do wskaźnika ogólnego, to w połączeniu z kosztami mieszkaniowymi tworzy on bazę kosztów stałych, która systematycznie rośnie. Wpływ droższej żywności na roczny wskaźnik CPI wyniósł 0,55 punktu procentowego.
Gdzie szukać oszczędności? Deflacyjne wyspy
Na mapie drożyzny wciąż można znaleźć obszary, gdzie ceny spadają. To tak zwane wyspy deflacyjne, które dają pewien oddech konsumentom. W listopadzie 2025 roku najmocniejszy spadek cen w ujęciu rocznym odnotowano w transporcie – o 2,3 proc. Jest to efekt bazy statystycznej oraz sytuacji na globalnych rynkach paliw w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Dzięki temu wskaźnik inflacji został obniżony o 0,25 punktu procentowego.
Drugą kategorią, która tanieje, jest odzież i obuwie. Tutaj ceny spadły o 2,1 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Sektor modowy od dłuższego czasu zmaga się z koniecznością walki o klienta poprzez agresywne promocje i wyprzedaże, co skutecznie hamuje wzrosty cen, a wręcz wymusza ich obniżki. Sezonowość tej branży sprawia, że listopad jest często miesiącem przygotowań do wyprzedaży zimowych, co sprzyja obniżkom.
Warto jednak zauważyć pewną pułapkę w danych dotyczących transportu. Choć w skali roku jest taniej, to w ujęciu miesięcznym (listopad do października) transport był głównym winowajcą wzrostów. Ceny w tej kategorii skoczyły o 1,1 proc. w ciągu zaledwie jednego miesiąca. Odpowiadało to za podbicie miesięcznego wskaźnika inflacji o 0,11 punktu procentowego. Może to sugerować odwrócenie trendu spadkowego i zapowiadać droższe tankowanie w okresie świątecznym.
Miesięczna dynamika zmian – co się stało w listopadzie?
Analizując zmiany, które zaszły w portfelach Polaków tylko na przestrzeni ostatniego miesiąca, widać wyraźny wpływ czynników sezonowych. Oprócz wspomnianego wzrostu kosztów transportu, nieznacznie podrożała żywność – o 0,1 proc., co przełożyło się na minimalny wpływ na wskaźnik ogólny (0,02 p. proc.). Jest to typowe zjawisko dla okresu jesienno-zimowego, gdy kończy się podaż tanich, krajowych warzyw i owoców gruntowych, a na półki trafiają droższe produkty z importu lub przechowywane w chłodniach.
Z drugiej strony, konsumenci mogli liczyć na ulgę w kategoriach związanych z czasem wolnym. Rekreacja i kultura staniały miesiąc do miesiąca o 0,6 proc., co obniżyło wskaźnik inflacji o 0,05 p. proc. To naturalne wygaszenie popytu po sezonie wakacyjnym i wczesnojesiennym. Podobnie zachowały się ceny odzieży i obuwia, spadając o 0,5 proc. w stosunku do października.
Interesująco wygląda również kategoria wyposażenia mieszkania i prowadzenia gospodarstwa domowego. Tutaj odnotowano spadek cen o 1,8 proc. w ujęciu rocznym oraz o 0,1 proc. w ujęciu miesięcznym. Może to świadczyć o nasyceniu rynku po boomie remontowym z lat poprzednich oraz o stabilizacji cen surowców i materiałów budowlanych.
Metodologiczna rewolucja na horyzoncie
Główny Urząd Statystyczny w komunikacie dołączonym do danych za listopad 2025 roku zapowiedział istotną zmianę, która czeka analityków i ekonomistów w nadchodzącym roku. Począwszy od danych za styczeń 2026 roku, wskaźnik CPI będzie obliczany zgodnie z nową, międzynarodową klasyfikacją COICOP 2018 (Classification of Individual Consumption by Purpose). Jest to standard stosowany na świecie do klasyfikowania wydatków konsumpcyjnych.
Wdrożenie nowej klasyfikacji to nie tylko zabieg biurokratyczny. Ma ono na celu lepsze dostosowanie statystyki do zmieniającej się rzeczywistości rynkowej i nowych modeli konsumpcji. Technologie cyfrowe, zmiany w sposobie korzystania z usług subskrypcyjnych czy ewolucja rynku motoryzacyjnego sprawiają, że stary podział wydatków staje się nieadekwatny. Dla przeciętnego Kowalskiego zmiana ta może nie być widoczna na pierwszy rzut oka, ale dla precyzji pomiaru inflacji jest kluczowa. GUS zapewnia, że szczegóły organizacyjno-metodologiczne tego wdrożenia są już dostępne, co pozwoli rynkowi przygotować się na nowy sposób prezentacji danych.
Cel osiągnięty, ale co dalej?
Osiągnięcie wskaźnika 2,5 proc. ma wymiar symboliczny. Jest to tak zwany środek celu inflacyjnego NBP, który wynosi właśnie 2,5 proc. z dopuszczalnym odchyleniem o 1 punkt procentowy w górę lub w dół. Teoretycznie oznacza to, że polityka pieniężna odniosła sukces, a stabilność cen została przywrócona. Jednak struktura tej inflacji – z wciąż wysoką dynamiką cen usług – może być argumentem dla Rady Polityki Pieniężnej przeciwko szybkiemu obniżaniu stóp procentowych.
Bankierzy centralni doskonale wiedzą, że inflacja usługowa jest trudniejsza do zwalczenia i ma tendencję do utrwalania się. Jeśli dodamy do tego planowane na 2026 rok zmiany regulacyjne czy potencjalne wzrosty cen energii, radość z listopadowego odczytu może być przedwczesna. Gospodarka znajduje się w punkcie równowagi, ale jest to równowaga krucha, uzależniona od cen surowców energetycznych i presji płacowej na rynku pracy.
Dla konsumentów oznacza to jedno: czasy dwucyfrowej inflacji mamy za sobą, ale era taniego życia nie wróciła. Ceny wciąż rosną, a w kluczowych dla jakości życia obszarach (usługi, zdrowie, edukacja) rosną znacznie szybciej, niż sugeruje to wskaźnik 2,5 proc. Listopad 2025 roku zamykamy więc z poczuciem statystycznego sukcesu i realnego obciążenia domowych budżetów.