Jarosław Kaczyński chce wielkiej armii. To będzie kosztować fortunę
Jeśli chcemy znacząco wzmocnić wojsko, to nie ma innej drogi niż dodatkowe 100–140 mld zł z budżetu. To oznacza wyższe podatki albo cięcie mniej pilnych wydatków socjalnych, np. 500 plus - pisze "Rzeczpospolita".
Pod koniec października Jarosław Kaczyński i Mariusz Błaszczak przedstawili założenia projektu ustawy o obronie ojczyzny. Są wśród nich m.in. dobrowolna zasadnicza służba wojskowa oraz wprowadzenie nowego rodzaju wojsk - obrony cyberprzestrzeni. Powołany ma zostać Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych przy Banku Gospodarstwa Krajowego. Projekt ustawy o obronie ojczyzny ma zawierać także system zachęt do służby wojskowej i uelastycznić awanse w wojsku. Jednym z głównych celów jest powiększenie armii do 300 tys. żołnierzy.
Generał Pacek o ustawie o "Obronie Ojczyzny". "Sam karabin już dzisiaj nie wystarczy"
Ustawa o obronie ojczyzny. Koszty
Zdaniem ekspertów, tak liczna armia może podnieść wydatki obronne ponaddwukrotnie, do kwot przekraczających 100 mld zł.
Zdaniem prof. Witolda Orłowskiego pieniędzy należy w tym przypadku szukać w budżecie. Jak zaznacza, "twierdzenie, że da się to zrobić poza konstytucyjnym systemem, zasilając budowę niemal dwuipółkrotnie większej armii także z emisji długu, to mamienie wyborców, mijanie się z prawdą i manipulacja".
"Rz" zauważa, że "jeśli politycy są przekonani, że grozi nam wojna i konieczne są wyrzeczenia, aby odpowiedzialnie inwestować w wojsko, trzeba będzie zwiększyć podatki albo szukać oszczędności w budżecie, np. ciąć socjalne wydatki, m.in. na 500 plus i emeryckie "czternastki". – Taka polityka forsownej militaryzacji będzie miała konsekwencje, może zmienić dotychczasowe priorytety w polityce gospodarczej, np. pogrzebać rządowy plan rozwoju, czyli Polski Ład – podkreśla Orłowski.