Nasza rozmówczyni przyznaje, że na wybór wyspy w Afryce wpływ miała przede wszystkim bardzo liberalna polityka wobec pandemii w Tanzanii. Kraj ten już w kwietniu 2020 roku zrezygnował z informowania o liczbie zachorowań na COVID-19. Nie ma w nim też takich obostrzeń, jak w Polsce.
- Każde z nas od zawsze marzyło o ślubie na plaży, więc już w dniu zaręczyn było pewne, że ceremonia odbędzie się za granicą. Początkowo myśleliśmy o Cyprze, ale pod koniec stycznia stwierdziliśmy, że nie ma sensu czekać na poprawę sytuacji i spontanicznie zorganizowaliśmy wszystko w lutym na Zanzibarze, gdzie normalnie płynie życie bez maseczek i kwarantanny - wspomina Ewelina Musiał.
Ograniczone restrykcje
Za wyborem Zanzibaru przemawia też fakt, że po przylocie nie ma obowiązku odbycia kwarantanny. Jak czytamy na stronie ambasady RP, maseczki podróżni muszą nosić jedynie na lotnisku. Tam też sprawdza się im temperaturę. Poza budynkami portu lotniczego nie obowiązują żadne restrykcje dotyczące przemieszczania się, czy zachowania dystansu. Nie ma nawet obowiązku zasłaniania ust i nosa.
A co z obowiązkiem posiadania negatywnego testu na obecność koronawirusa? Polska placówka w Dar es Salaam wyjaśnia, że od 5 sierpnia 2020 roku podróżujący mają obowiązek jego posiadania, jeżeli wymagają tego kraj wylotu lub też linia lotnicza, dzięki której przybędą na wyspę albo za sprawą której planują ją opuścić.
Przybywający do Tanzanii mogą jednak zostać poddani dodatkowym badaniom, w tym testowi RT-PCR, jeżeli wykazują objawy typowe dla choroby COVID-19.
Tak wygląda to na piśmie. Rzeczywistość jednak rysuje się zgoła inaczej - nasza rozmówczyni opowiada, że po lotnisku mogła bez problemu poruszać się bez maseczki. Lockdownu, który mocno się trzyma w Polsce, w Tanzanii nie widać wcale.
- I to właśnie jest cudowne, można odpocząć od całego tego tematu. Ludzie są tam niesamowici, przyjaźnie nastawieni do wszystkich, każdy każdego pozdrawia i ogólnie gołym okiem widać u nich wielką radość z życia. W hotelu normalnie działa restauracja, basen i każda możliwa atrakcja - wspomina Ewelina Musiał.
Koszty ślubu na Zanzibarze
W internecie łatwo znaleźć oferty firm specjalizujących się w organizacji ślubu za granicą. Ceny takiej usługi w wariancie podstawowym wahają od 1,3 tys. dolarów do ok. 2,3 tys. dolarów, choć nie wszyscy organizatorzy ujawniają cennik na swoich stronach. Przy obecnym kursie dolara (3,85 zł) daje to nieco powyżej 5 tys. złotych w najniższym wariancie i ok. 8,9 tys. złotych w najwyższym.
Oferty jednak są zróżnicowane. Można zamówić np. romantyczną kolację po uroczystości, czy też rejs łodzią. Większość firm zastrzega, że finalnie wycena będzie indywidualna - w zależności od tego, jakich atrakcji przyszłe małżeństwo sobie zażyczy na własnym weselu.
Trzeba jednak zastrzec, że w ofertę organizacji ślubu nie wlicza się kosztu zakwaterowania w hotelu. Część organizatorów oferuje jedynie rezerwację miejsc w hotelach oraz biletów na przelot. Ostatecznie jednak to klient osobno zapłaci i za miejsce noclegu, i za transport do Tanzanii.
Na głowie narzeczonych jest również kwestia załatwienia wizy do Tanzanii i uiszczenia kosztów z nią związanych (50 dolarów). Trzeba też doliczyć koszty, które narzuciła pandemia koronawirusa - testy. Nasi bohaterowie zrobili je na Zanzibarze i łącznie zapłacili 600 złotych za dwa testy. Na wynik czekali 74 godziny, a zrobili je, by uniknąć problemów w Niemczech.
Ewelina Musiał wyjaśnia, że na wyspę z narzeczonym polecieli z Berlina. Granicę przekroczyli własnym transportem. Dzięki temu uniknęli kwarantanny, gdyż gdyby przylecieli z Tanzanii np. prosto do Warszawy, izolacji by nie uniknęli.
Jest to "dziura" w systemie badania przyjezdnych do Polski, o której od jakiegoś czasu informują dziennikarze. Przez kilkoma dniami Klaudiusz Slezak z Radia Nowy Świat napisał na Twitterze o znajomych, którzy przylecieli do Polski z "drugiej półkuli", a dzięki przesiadce w Amsterdamie uniknęli izolacji.
- Koszty takiego ślubu nie są małe, ale to wszystko zależy, jaki ktoś chce mieć standard i czy zabiera ze sobą gości. My polecieliśmy sami - tłumaczy Ewelina Musiał.
- Osobno wykupiliśmy wakacje przez biuro podróży na 10 dni w formie all inclusive, żeby niczym się nie martwić. Następnie wynajęliśmy firmę od organizacji ślubu na wyspie. Koszt wakacji na naszą dwójkę wynosił ponad 13 tys. złotych, natomiast organizacja przez biuro wynosiła 1600 dolarów - wylicza nasza rozmówczyni.
Łącznie zatem daje to ok. 19 tys. złotych przy wspomnianym kursie dolara. Natomiast bilet na lot z Warszawy na Zanzibar przeciętnie kosztuje między 1,6 tys. a 2,5 tys. złotych w jedną stronę. Wiele zależy od tego, jak szybko zakupimy bilety.
- Do tego trzeba liczyć transport, koszty operacyjne uzyskania wymaganych dokumentów z urzędu. No i oczywiste rzeczy jak sukienka, garnitur, obrączki itd. Całościowo robi się konkretna suma, ale na takie przeżycie warto wydać każde pieniądze - przekonuje Ewelina Musiał.
Ślub uznawany przez polskie urzędy
Załóżmy jednak, że interesuje nas wariant podstawowy. W takim wypadku najczęściej możemy liczyć na pełną organizację ceremonii na Zanzibarze, a także na urzędnika, który przeprowadzi ceremonię i pełną dokumentację, która pozwoli małżeństwu na zalegalizowanie swojego związku w Polsce.
- Tak jak wspomniałam, całość powierzyliśmy firmie, która się tym zajmuje na Zanzibarze. Naszym zadaniem było wysłać mailowo kopie dokumentów wyciągniętych z urzędu, zabrać ze sobą oryginały i tyle - opowiada Ewelina Musiał.
- Po powrocie otrzymaliśmy pocztą potwierdzenie z urzędu na Zanzibarze i już w Polsce musieliśmy ponownie odwiedzić urząd, żeby je złożyć. Cały ślub normalnie jest uznawany od dnia ceremonii - dodaje.
A o jakie dokumenty chodzi? Narzeczeni powinni przygotować odpisy skrócone aktu urodzenia, a także zaświadczenie od Urzędu Stanu Cywilnego o tym, że mogą zawrzeć małżeństwo za granicą zgodnie z prawem polskim. Przyda się również fotokopia paszportu.
- Nie wyobrażam sobie ładniejszego ślubu. Piasek, słońce, piękna pogoda, Masajowie grający na bębnach… Bez stresu, bez maseczek. Cudowne przeżycie - kończy Ewelina Musiał.
Natomiast polska branża weselna trwa w "zamrożeniu". Dopiero w ostatnich dniach minister zdrowia Adam Niedzielski przyznał, że w najbliższych tygodniach rząd może zmienić politykę względem uroczystości rodzinnych.