Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Marcin Walków
|
aktualizacja

Bez Sofie nie byłoby LEGO. Oto jak powstała najsłynniejsza marka zabawek na świecie

2
Podziel się:

"Tylko nieliczni wiedzą, że pierwszym właścicielem LEGO była kobieta. Nie doszłoby do tego, gdyby nie przypadek, a w szczególności pewna gazeta leżąca na krześle w kuchni" - pisze Jens Andersen, odkrywając w swojej książce kulisy powstania najsłynniejszej marki zabawek na świecie.

Bez Sofie nie byłoby LEGO. Oto jak powstała najsłynniejsza marka zabawek na świecie
Pieniądze, które w posagu wniosła Sofie Jørgensen uratowały firmę Olego Kirka Christiansena od bankructwa (Getty Images, Materiały prasowe, Bloomberg, LEGO Group)

Billund, duńskie miasteczko, będące dziś światową siedzibą Grupy Lego i pierwszego parku rozrywki Legoland, jeszcze 100 lat temu było rolniczą osadą. W 1915 r. młody cieśla Ole Kirk Christiansen, zaciągnąwszy z pomocą przyjaciół kredyt w banku, kupi… tam niski biały dom z przylegającym warsztatem.

Ole Kirk Christiansen w swoim warsztacie produkował m.in. drabiny oraz drewniane wyposażenie domów i kościołów. W 1932 r. stanął w obliczu konsekwencji wielkiego kryzysu gospodarczego, a także kilku prywatnych kryzysów. Spłonął jego warsztat, a ukochana żona Kirstine, matka czworga dzieci, zmarła.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Klocki Lego i przełamywanie stereotypów. Tak to wyglądało kilka lat temu

Sofie Jørgensen. Kobieta, bez której nie byłoby LEGO

To w 1932 r. Ole Kirk Christiansen zaczął produkować zabawki. Wystrugał słynną dziś drewnianą kaczkę, aby zająć myśli dzieci czymś przyjemnym. I zorientował się, że drewniane zabawki dają radość innym, a jemu mogą przynieść zarobek. Pierwszy, "drewniany" rozdział historii Lego jest znany i został już dobrze opisany. Mniej znany jest fakt, że LEGO, jakie znamy dziś, mogłoby nie być, gdyby nie Sofie Jørgensen.

Przez całe swoje życie Ole Kirk powtarzał, że gdyby Sofie nie przyjechała do Billund w 1933 r. i gdyby w wyniku ich małżeństwa nie wsparła go swoimi oszczędnościami, LEGO nigdy by nie powstało - pisze Jens Andersen w książce "Historia LEGO. Opowieść o rodzinie, która stworzyła najsłynniejszą zabawkę na świecie" (Wydawnictwo W.A.B., 2022).

Ale po kolei. 38-letnia wówczas Sofie Jørgensen odwiedzała przyjaciółkę w mieście Haslev. Wróciła z Aarhus do rodzinnego miasta w nadziei na otrzymanie posady kierowniczki sklepu sprzedającego mydła, perfumy i artykuły higieniczne. Wcześniej przez kilka lat pracowała w domu poprawczym i oszczędzała na realizację marzenia - otwarcie własnego sklepu. Nie udało się.

Stąd wizyta u przyjaciółki, by przedyskutować inne możliwości. "Kiedy kawa się gotuje, a dziewczyny nakrywają do stołu, Sofie w pewnym momencie sięga po leżący na krześle dziennik 'Kristeligt Dagblad'. Kiedy przeglądając gazetę, dochodzi do działu z ogłoszeniami, jej wzrok pada na nagłówek: Gosposia" - czytamy dalej. Tak znajduje ogłoszenie Olego Kirka Christiansena. Jego treść brzmiała:

Zatrudnię na korzystnych warunkach dziewczynę głębokiej wiary, oszczędną, która potrafi przygotowywać posiłki i podejmie się prowadzenia domowego gospodarstwa od 1 listopada. Życzliwa atmosfera. Mam dwóch synów w wieku 12 i 7 lat, więc preferowana jest osoba, która otoczy ich miłością, pomoże w ich wychowaniu oraz stworzy im dom. Rekomendacje z poprzednich miejsc pracy oraz żądania płacowe należy przesłać do O. Kirk Christiansen, Stolarnia Maszynowa w Billund, i pod tym adresem można uzyskać bardziej szczegółowa informacje.

Sofie Jørgensen dpowiada na anons i dostaje pracę. Jak się okazuje, od początku nawiązuje nić porozumienia z Christiansenem. Siedem miesięcy później pobierają się w Haslev.

"Dzięki 1000 koron, które Sofie wniosła do małżeństwa, co w przeliczeniu na dzisiejszą wartość odpowiada 37 tys. koron (około 23 tys. zł - przyp. red.), udaje jej się w marcu 1934 r. uratować małżonka od kolejnego ogłoszenia upadłości. W połączeniu z kilkoma pomniejszymi pożyczkami od rodzeństwa Olego Kirka posad małżonki kładzie podwaliny pod przyszłą firmę" - opisuje Andersen.

Skąd wzięła się nazwa LEGO?

Firma wówczas jeszcze nazywała się Fabryka Wyrobów Drewnianych i Zabawek. W 1935 r. Ole Kirk Christiansen, za radą adwokata, decyduje się na zmianę nazwy na bardziej zapadającą w pamięć. Po powrocie z targów branżowych zwołał zebranie ze swoimi ośmioma pracownikami i oferując nagrodę w postaci dwóch butelek wina jabłkowego ogłosił konkurs na nazwę.

Prawdopodobnie perspektywa kwaskowatego wina nie była dla nikogo wystarczająco motywująca, bo dwie najlepsze propozycje - LEGIO i LEGO - pochodzą od samego fabrykanta - czytamy dalej.

Pierwsza nawiązywała do "legionów zabawek", odnoszących się do planów ich masowej produkcji. Druga była skrótem od duńskich słów Leg godt, oznaczających "baw się dobrze". Dopiero po latach okaże się, że po łacinie "lego" oznacza "składam".

Jens Andersen pisze w swojej książce, że "małżeństwo Olego Kirka i Sofie, a także silne więzy rodzinne tworzą w latach 30. i na początku lat 40. podwaliny firmy, której nowa nazwa Fabryka LEGO zdobi również nowy papier firmowy".

Już w 1935 r. obroty przedsiębiorstwa wyniosły 17 tys. 200 koron, czyli podwoiły się w stosunku do poprzedniego roku. "Rok później kolejny raz zwiększają się o 100 proc. i firma zaczyna coraz bardziej przypominać obraz fabryki z seryjną produkcją" - czytamy dalej.

Problemem firmy nadal była płynność finansowa, na której ciążyły dawne długi założyciela oraz nieodparta chęć inwestowania w nowe technologie i maszyny.

Finansowa niefrasobliwość Olego Kirka oraz dawne długi, które nadal nie zostały do końca spłacone, sprawiają, że firma w latach 1935-1944 zarejestrowana jest na Sofie Kirk Christiansen. Gdyby któregoś dnia przyszło mu ogłosić upadłość konsumencką, bank nie mógłby zająć mienia żony. Stosunki własnościowe oznaczają jednocześnie, że wszystkie dochody LEGO, a także nieruchomości aż do 1944 r., gdy firma zostaje przekształcona w spółkę akcyjną, z prawnego punktu widzenia należą do Sofie - wyjaśnia Jens Andersen w swojej książce.

Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(2)
DOBRY SZEF
rok temu
Też muszę zorganizować swoim pracownikom, którzy przecież nie otrzymują minimalnego wynagrodzenia, tylko przyzwoite pensje, ale nadal błąkającym się po magazynie jak zamarznięte ZOMBI "konkurs na nowe pomysły" w firmie (na które ja bym może nigdy nie wpadł) za dwie butelki wina jabłkowego!! Tylko żeby potem mnie nie podawali do sądu za faworytyzm i przekupstwo w firmie lub za łamanie przepisów o szkoleniu pracowników do pracy w trzeźwości !!
magi
rok temu
Swietny i b. ciekawy -dziekuje !