"Lex pilot" ląduje w koszu. Rząd całkowicie wycofuje się z kontrowersyjnego pomysłu
"Polska zrobiła kolejny krok na drodze do republiki bananowej" - pisał na początku roku niemiecki dziennik "Bild" o rządowym planie wprowadzenia prawa określanego mianem "lex pilot". Wirtualnemedia.pl informują jednak, że obóz władzy całkowicie wycofał się z kontrowersyjnego pomysłu.
Ustawa Prawo Komunikacji Elektronicznej, okrzyknięta mianem "lex pilot", ma zastąpić obecne Prawo telekomunikacyjne. Kontrowersje wzbudził zapis mówiący o tym, że na pierwszych pozycjach listy kanałów każdego operatora miały znaleźć się: TVP1, TVP2, TVP3, TVP Info i TVP Kultura.
Przepisy złagodzono pod koniec marca, ograniczając obowiązek platform telewizyjnych do stacji informacyjnych. Wirtualnemedia.pl przekazały jednak, że również ten pomysł jest już nieaktualny.
- Nie będzie w ogóle części dotyczącej telewizji. W projekcie znajdą się wyłącznie te kwestie, które znajdowały się w nim przed procedowaniem go przez Radę Ministrów. Kwestie dotyczące telekomunikacji, komunikacji elektronicznej. Zabraknie elementów dodanych na Radzie Ministrów na wniosek Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego - powiedział serwisowi Paweł Lewandowski, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak będziemy sobie radzić w przypadku zalewu fake newsami tworzonymi przez sztuczną inteligencję?
Polska cofnęła się "na drodze do republiki bananowej"
- Na końcu i tak każdy obywatel decyduje, jaki kanał w telewizji wybiera. [...] Emocje wokół tego tematu są nieproporcjonalne do efektu finalnej oglądalności - komentował na początku marca burzę wokół "lex pilot" rzecznik rządu Piotr Müller.
Okazało się jednak, że ekipa rządząca ugięła się pod krytyką. A ta płynęła również zza polskiej granicy.
"Polska zrobiła kolejny krok na drodze do republiki bananowej" - napisał na początku tego roku Hans-Joerg Vehlewald w materiale opublikowanym na stronie "Bilda". Tabloid przekonywał, że nadawca państwowy TVP jest w Polsce "instrumentem propagandy rządowej", a projekt ustawy nazwał "bezwstydną ingerencją w wolność mediów".