Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|

Deweloper skarżył się, że 500+ zepsuło biznes. Mamy wysyp weekendowych Januszów deweloperki

309
Podziel się:

Koniunktura na rynku nie słabnie. Mieszkania sprzedają się na pniu, a deweloperzy nie nadążają z budową. Jednak według ekspertów to nie jest biznes dla każdego. Przekonał się o tym m.in. deweloper, Paweł Żygowski, który kilka lat temu zbankrutował przez 500+.

Deweloper skarżył się, że 500+ zepsuło biznes. Mamy wysyp weekendowych Januszów deweloperki
Koniunktura na rynku nieruchomości sprawia, że coraz więcej przypadkowych osób zostaje deweloperami. ARKADIUSZ ZIOLEK (ARKADIUSZ ZIOLEK/East News)

Podczas rozmowy w programie Kuby Midla "Szczerze przy rentierze" deweloper poskarżył się, że kilka lat temu jego biznes zepsuł program 500+. Jego zdaniem z tego powodu zatrudnieni przez niego ludzie nie chcieli m.in. pracować po godzinach, powyżej 40 godzin w tygodniu. W efekcie sam musiał zakasać rękawy i kończyć prace.

Zobacz także: Ceny mieszkań rosną. Deweloperzy winią rząd

Kryzys został zażegnany, a Żygowski aktualnie jest dobrze prosperującym biznesmenem. Jednak na wspomnienie pracy fizycznej, którą musiał wykonywać za swoich pracowników do dziś przechodzą mu ciarki po plecach.

Rozmowa odbiła się szerokim echem w sieci, a youtuberzy nie mieli dla dewelopera litości. - Jeżeli warunkiem powodzenia twojej firmy jest to, że ludzie będą zapi*przać po godzinach i w weekendy, [...] to jest to po prostu słaby biznes - skomentowała youtuberka Kasia Babi, która wcześniej wypowiadała się również w temacie patodeweloperki.

Rozmowę skomentował na swoim kanale także Tomasz Klarkowski. Jego zdaniem tylko typowi "Janusze biznesu" działają w oparciu o nieodpowiednie umowy, niepłacenie za nadgodziny i wykorzystywanie pracowników.

Jak zostać deweloperem w weekend

Tymczasem eksperci rynku nieruchomości, z którymi rozmawialiśmy na ten temat, nie mają wątpliwości. Ich zdaniem koniunktura na mieszkaniowym rynku sprawia, że "Januszów biznesu" w segmencie deweloperskim jest coraz więcej. W efekcie rośnie także ryzyko zjawiska tzw. patodeweloperki.

- Rynek nieruchomości stał się bardzo atrakcyjny, bo można na nim zarobić duże pieniądze. W efekcie pojawiła się na nim masa amatorów - mówi Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.

Jego zdaniem są to często osoby po kursach i szkoleniach. - W tej chwili jest wiele szkoleń, jak zostać deweloperem. Ludzie myślą, że po weekendowym kursie poradzą sobie z tym biznesem. Efektem jest armia biznesowych ''Januszów'', którzy próbują zarobić na deweloperce - tłumaczy Błeszyński.

W tym kontekście przytacza definicję dewelopera, którą stworzył na bazie cytatu z ‘"Ziemi Obiecanej" Władysława Reymonta: ''Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic. Będziemy deweloperami, zbudujemy mieszkania i domy, a za wszystkie nasze błędy zapłacą klienci''.

- Często spotykam się z ludźmi, którzy mówią wprost: kupiliśmy piękną działkę, będziemy budować apartamentowiec. Nie mamy doświadczenia, bo wywodzimy się branży medycznej, ale będziemy budować apartamenty - dodaje ekspert.

Rynek mieszkaniowy to nie forex

Tymczasem według Bartosza Kurka, głównego analityka firmy HRE Investment, na każdym etapie inwestycji deweloperskiej może pójść coś nie tak. - Może się okazać, że kupiliśmy ziemię, na której nie będziemy mogli zbudować tego, co planujemy. Zdarza się też, że pozwolenie na budowę, może być wstrzymane w trakcie prac budowlanych. Wykonawca może również zejść z budowy, jeśli ktoś zaoferuje mu np. wyższą stawkę - wylicza ekspert.

Według niego może się także okazać, że mieszkania, które wybudujemy, nie będą się sprzedawały, bo metraż naszych lokali jest większy niż np. preferowany w danej okolicy.

- W tym biznesie trzeba mieć nie tylko doświadczenie, ale i pokorę. Może się zdarzyć, że inwestycja opóźni się nie z naszej winy i w związku z tym będziemy musieli zwracać klientom pieniądze - dodaje Turek.

Z kolei Mariusz Kurzac, dyrektor generalny w firmie Cenatorium przyznaje, że kilka lat temu część firm, gdy wystartował program 500+, rzeczywiście miało przejściowe kłopoty, szczególnie te, które nie miały pracowników na etacie.

- Problem dotyczył zwłaszcza najemnych pracowników. Wielu z nich wychodziło z założenia, że nie mają po co pracować, skoro mają 500+ - twierdzi ekspert. Jego zdaniem firmy, które potrafiły w tym momencie odpowiednio zareagować, zatrudniły m.in. Ukraińców.

- Działalność deweloperska to biznes, który funkcjonuje łatwo tylko w teorii. Rzeczywiście mieszkania sprzedają się jak świeże bułeczki. Wystarczy działka lub firma budowlana i mamy dewelopera. W internecie jest masa podręczników czy kursów w stylu "Zostań deweloperem w weekend!", ale może to być pułapka. Dziś uda się sprzedać i zarobić, ale gdy rynek się zmieni, będzie niebezpiecznie - ostrzega Marcin Krasoń z Obido.

Jego zdaniem rynek mieszkaniowy to nie akcje czy forex, gdzie inwestor ryzykuje tylko własnym kapitałem. - Deweloperka to biznes, na który trzeba patrzeć długofalowo, nie tylko z perspektywy boomu. Doświadczony deweloper w sytuacji, gdy np. odejdzie wykonawca, znajdzie kogoś innego i będzie miał z kim dokończyć budowę, w przypadku braku doświadczenia może skończyć się to plajtą - wyjaśnia.

Według niego osoby, które są tzw. weekendowymi deweloperami są także zagrożeniem dla branży, bo ich sytuacja wpływa na szeroko rozumiany wizerunek sektora.

- Doświadczony deweloper ma za sobą kilka inwestycji. Zależy mu na budowaniu marki i utrzymaniu się na rynku. Działa też w oparciu o przepisy, zapewniając m.in. gwarancję i rękojmię, co go wyróżnia od ''Januszów'' - podsumowuje Tomasz Błeszyński.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(309)
Gzik
rok temu
Ten deweloper mówi, że oddał już 500 mieszkań, chyba wtedy jak pracował w ULMA w wypożyczalni szalunków. Nigdy nie pracował wcześniej na budowie i nie oddawał mieszkań, no chyba że po wybudowaniu pierwszej inwestycji przez spółkę w której jest Prezesem i współwłaścicielem, ale z tego co mi wiadomo to było 7 szeregowców Rezydencja szczodra w Gdańsku
M.m
2 lata temu
Jaka tragedia, ludzie nie chcieli pracować nadogodzin za minimalną stawkę tylko woleli pobyć z rodziną. Trzeba było zaproponować odpowiednią stawkę, albo zatrudnić więcej osób, żeby nie trzeba było robić nadgodzin. Ale po co. Lepiej narzekać, że trzeba było samemu robic fizycznie, żeby przypadkiem mniej nie zarobić na inwestycji. Co za trauma i ujma na honorze.
Pirat
2 lata temu
Ooo jej jakaż to nowość że osoby działające w danym biznesie próbują ograniczyć wejście doń konkurencji:)
Franc
2 lata temu
Potrzebny jest przepis, że developer buduje za swoją kasę, ew, na kredyt, ale na siebie a później sprzedaje mieszkania. A nie, że bierze kasę od klientów za dziurę w ziemi na budowę a później często się ulatnia, a klienci zostają z dziurą (czarną) bez kasy i mieszkań.
wodoleje
2 lata temu
Artykuł sponsorowany? Rzeczywiście te mieszkania sprzedają się jak świeże bułeczki? Mają 500+ to lecą do dewelopera i błagają o mieszkanie? Z drugiej strony robol też wzbogacony 500+ nie chce robić po godzinach bo na wszystko już go stać?
...
Następna strona