Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|

Mieszkania będą dalej drożeć. Na spadek cen nie mamy co liczyć

102
Podziel się:

Za nowe mieszkania płacimy coraz więcej. W lipcu najbardziej podrożały lokale w Poznaniu, a tylko w Gdańsku doszło do niewielkich spadków. Jeśli obecne tempo podwyżek się utrzyma, w ciągu półrocza ceny mieszkań wzrosną o kilkanaście proc.

Mieszkania będą dalej drożeć. Na spadek cen nie mamy co liczyć
W lipcu najbardziej urosły ceny nowych mieszkań w Poznaniu ZOFIA BAZAK (Marek BAZAK/East News)

Z najnowszego raportu portalu RynekPierwotny.pl, przygotowanego dla money.pl, wynika, że musimy być gotowi na kolejne podwyżki cen mieszkań.

W lipcu ceny mieszkań znowu podrożały we wszystkich większych miastach. Najbardziej w Poznaniu, gdzie ceny wzrosły aż o ponad 3 proc. Wyjątkiem był Gdańsk, gdzie doszło do niewielkich obniżek.

Dla porównania jeszcze w maju ceny mieszkań w Poznaniu były droższe w porównaniu z poprzednim miesiącem tylko o 1 proc. Najmocniej rosły wówczas ceny mieszkań w Warszawie, gdzie w porównaniu z poprzednim miesiącem podrożały średnio o blisko 4 proc. O niewiele mniej wzrosły także ceny w Łodzi.

Zobacz także: "Galopada cen" na rynku nieruchomości. Rząd zamierza temu przeciwdziałać

Tymczasem w lipcu mieszkania w Warszawie, Łodzi oraz Wrocławiu kosztowały znowu średnio o blisko 2 proc. więcej niż w poprzednim miesiącu. Do mniejszych wzrostów cen nowych lokali doszło tym razem w Krakowie, gdzie były one droższe o około 1 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem.

Na tym tle wyjątkiem był Gdańsk, gdzie po kilku miesiącach wzrostów cen doszło do spadku cen o ponad 1 proc. w dół. Według ekspertów portalu RynekPierwotny.pl jest to jednak chwilowy spadek, nie zaś trwały trend. Jednocześnie w Gdańsku blisko 55 proc. nowych ofert nie przekroczyło poziomu 8 tys. zł za mkw. powierzchni mieszkania.

W pozostałych miastach sytuacja była odwrotna, ceny nowych mieszkań, które pojawiły się w ofercie w lipcu, były wyższe od średniej w każdym z miast.

Najdrożej zapłacimy za mieszkanie w stolicy, gdzie średnia cena jednego mkw. wynosi już ponad 11 tys. zł. Warszawę powoli dogania jednak Kraków, mkw. lokalu kosztuje tutaj blisko 10,9 tys. zł. We Wrocławiu trzeba zapłacić około 9,7 tys. zł za mkw. Natomiast w Gdańsku ceny lokali znajdują się na poziomie 10 tys. zł za mkw. Z kolei Łódź jest najtańsza, mieszkania średnio kosztują tutaj 7,5 tys. zł za mkw.

Dlaczego ceny mieszkań tak szybko rosną? Powodem są m.in. drożejące materiały budowlane i koszty robocizny. Dodatkowo zwiększa się presja na wzrost płac w budownictwie i zaczyna także brakować ludzi do pracy. Kolejnym czynnikiem napędzającym wyższe ceny są działki budowlane, których ceny także rosną, w dodatku jest o nie coraz trudniej.

- Skala wzrostu cen mieszkań jest na tyle silna, że trend jest raczej nieodwracalny w najbliższej perspektywie. Gdyby podobny potencjał wzrostu utrzymał się do końca roku, tylko w drugim półroczu ceny ofertowe lokali deweloperskich poszybowałyby o kilkanaście procent - twierdzi Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.

Jego zdaniem tańsze mieszkania, które pojawiają się na rynku, są od razu wykupywane i dlatego jest o nie coraz trudniej. Pojawił się też nowy trend - deweloperzy budują coraz więcej inwestycji w mniejszych miejscowościach.

Ponadto już drugi miesiąc z rzędu deweloperzy wprowadzają więcej lokali na rynek, niż sprzedają. W lipcu dostarczyli na rynek 4366 mieszkania, czyli o blisko 6,5 proc. więcej, niż miesiąc wcześniej. W tym czasie sprzedali 3446 lokali, co stanowiło o 2,7 proc. więcej niż w poprzednim miesiącu.

Nie ma więc zagrożenia, że na rynku zabraknie mieszkań. Takie ryzyko pojawiło się m.in. w maju, gdy deweloperzy w sześciu największych miastach sprzedali dwa razy więcej mieszkań niż wprowadzili na rynek. Przewaga popytu nad dostępną ofertą zaczynała rosnąć, co było niepokojące. W dłuższej perspektywie groziło to nierównowagą na rynku, na szczęście teraz ten trend się odwrócił.

- Widać dość wyraźnie pojawiającą się powściągliwość kupujących w reakcji na galopujące ceny. Czy jednak wpłynie to choćby na zahamowanie ich rosnącej tendencji, o korekcie nie wspominając? Bardzo trudno to sobie wyobrazić, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości - dodaje Jarosław Jędrzyński.

Co ciekawe, z danych portalu RynekPierwotny.pl wynika jednocześnie, że w lipcu w Warszawie i Łodzi zmalał metraż średniej powierzchni mieszkań oferowanych przez deweloperów, odpowiednio o 1,1 i 1,2 mkw.

Czy trend kurczenia się powierzchni nowych mieszkań jest odpowiedzią rynku na galopujące ceny? Zdaniem eksperta portalu RynekPierwotny.pl jest jeszcze za wcześnie, aby to ocenić.

Tymczasem deweloperzy w odpowiedzi na rosnącej ceny gruntów w miastach zaczynają coraz częściej budować w mniejszych miejscowościach. W efekcie powstaje tam coraz więcej nowych mieszkaniowych inwestycji. Głównym powodem ich decyzji jest fakt, że w lokalizacjach podmiejskich jest im dużo łatwiej pozyskać grunt, jego cena jest także bardziej przystępna.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(102)
Hukowy
2 lata temu
Mamy koniec roku i podwyżki stóp procentowych a więc jednak będą spadki
aga
3 lata temu
mam pytanie... bo nie ogarniam. kto kupuje te mieszkania?. kto? pracuję w dużej firmie.. siedzę w biurze z 20 osobami... 15 osób wynajmuje. nasza pozsotała 5 ma już swoje mieszkania/ domy... kto?
Darek
3 lata temu
Niestety, i to wydaje się już trendem od lat dla miast typu Gdańsk... Osobiście obserwuję ten rynek, bo rok temu kupiłem mieszkanie na Nowej Letnicy i ciągle mnie to interesuje - mogę mieć tylko jedną radę, dla osób, które potrzebują mieszkania - nie zwlekajcie i nie liczcie na cud, zwłoka = koszt.
Rentier
3 lata temu
Podziękujcie drodzy Polacy rządowi PIS, który utrzymuje niskie stopy procentowe w obliczu gwałtownie rosnącej inflacji. Skutkiem tego jest odpływ miliardów złotych zgromadzonych przez zamożniejszych Polaków w bankach i kupowanie przez nich mieszkań w pięciu największych miastach w Polsce, których nie potrzebują aby ratować swoje oszczędności. To się szybko nie skończy bo inflacja przekroczyła już 5% i rośnie dalej a rząd masowo zapożycza się za niski procent aby utrzymać rozdawnictwo publicznych pieniędzy, którymi pozyskuje wyborców nieposiadających oszczędności i żyjących z dnia na dzień. Ci sami wyborcy korzystają na niskich stopach procentowych, gdyż w większości są zadłużeni po uszy.
abcd
3 lata temu
Kiedy pęknie ta banka cenowa mam nadzieję że niedługo.
...
Następna strona