Alexandr Wang posiada, według "Forbesa", majątek szacowany na około miliard dolarów. Wszystko dzięki Scale AI - firmie, którą założył tuż po pierwszym roku studiów wraz z Lucy Gao, w czasie letniej przerwy. Rodzicom mówił, że to tylko zajęcie na wakacje, ale na uczelnię - prestiżowe MIT - już nie wrócił. Według ostatnich publicznie dostępnych danych, z 2021 r., spółka wyceniana jest na ok. 7,3 mld dol.
Alexandr Wang. Najmłodszy self-made miliarder i jego recepta na sukces
W 2020 r. Wang podzielił się swoją receptą na sukces w biznesie. Firma zatrudniała wtedy ponad 200 osób i, jak podkreślał w swoim wpisie, przez długi czas osobiście rozmawiał z każdym kandydatem, któremu składano ofertę pracy. Z tego doświadczenia wyciągnął jeden główny wniosek dotyczący rekrutacji: zatrudniaj ludzi, których coś obchodzi, którym zależy.
Szczególnie jednak, jego zdaniem, rekruterzy powinni szukać kandydatów, którym:
- Zależy na firmie, w której chcą pracować;
- Zależy na pracy ogółem.
Tak Wang dokładniej wyjaśnił swoje podejście:
"Jedną przerażającą dla mnie rzeczą jest to, że praca w Scale staje się bardziej kwestią referencji niż kultem. Instytucje takie jak Harvard czy MIT są dla ludzi referencjami - idzie się tam, bo sygnalizuje to, że jest się mądrym, zdolnym i prestiżowym. Dla Scale AI, jako startupu na wczesnym etapie rozwoju, niemal nieosiągalne było, aby ktoś dołączał do nas dla referencji - bo nikt nas nie znał, nie mieliśmy żadnej reputacji".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wraz jednak ze wzrostem spółki, wyjaśnia Wang, coraz częściej ludzie rekrutowali się w Scale ze względu na markę, a nie to, co firma robi. Według młodego miliardera większość rosnących firm kompletnie pomija ten efekt i obserwują jedynie wzrost zainteresowania ze strony najlepszych kandydatów. To z kolei ułatwia nominalnie zwiększanie liczby pracowników, ale - zdaniem Wanga - jednocześnie spada wtedy wzrost z inwestycji w zatrudnienia:
"Zanim się obejrzysz, większość firmy zaczyna przypominać uniwersytet: występuje w niej stała masa mądrych, ale niezaangażowanych ludzi, którzy zostają na kilka lat, ale nigdy nie angażują się wystarczająco mocno, by wykonywać znaczącą pracę. Dopóki nie zaczniesz z tym aktywnie walczyć, będzie się to działo".
"Zespół rekrutacyjny, który przypomina biuro aplikacyjne uniwersytetu, jest pewną śmiercią dla startupu" - podkreśla Wang w swoim wpisie. Jak dodaje, jeśli rekrutacja zbudowana jest tak, by przesiewać po prostu mrowie podobnych kandydatów, efektem będzie "homogeniczna zupa o wyższych referencjach".
Jak sprawdzić, czy komuś zależy? Pytania rekrutacyjne Alexandra Wanga
Tymczasem, według miliardera, startupy powinny poszukiwać osób, z którymi "chciałoby się spędzić każdą chwilę po przebudzeniu - bo jeśli firma odniesie sukces, czeka was wiele długich nocy".
Po drugie, wskazuje Wang, należy sprawdzać, czy kandydatom zależy na danej pracy ogółem. Jego zdaniem pracownicy mogą w przekonujący sposób udawać zaangażowanie w trakcie rozmów rekrutacyjnych. "Ale jeśli ktoś aplikuje do Scale i nigdy nie miał obsesji na punkcie czegoś wcześniej, to złe jest założenie, że wobec nas będzie ją miał" - pisał miliarder.
Alexandr Wang wskazuje przy tym kilka pytań, które mogą pokazać, czy kandydatowi zależy:
- Nad czym pracowałeś w swoim życiu najciężej?
- Ile godzin w tygodniu pracowałeś?
- Dlaczego pracowałeś tak ciężko? Dlaczego ci zależało?
- Kiedy byłeś najbardziej zdemotywowany w swoim życiu?
- Z czego jesteś najbardziej dumny?
- Czy uważasz, że było warto?
Według Wanga osoby "z obsesją" zawsze stwierdzą, że "było warto". Młody biznesmen zaznacza przy tym, że niewygodną prawdą jest to, że większości ludzi po prostu nie zależy, praca ich nie obchodzi. "Szokującym", jego zdaniem, jest paradygmat wielu inżynierów z dużych spółek technologicznych, którzy chcą przyjść do pracy o 11.00 rano i wyjść o 16.00. Wang uważa bowiem, że przez pięć godzin dziennie trudno jest wykonać pracę, która ma znaczenie. Miliarder dodaje przy tym, że być może "trochę przesadza", ale nie jest to dalekie od prawdy.
Wang wskazuje też, że jednym z najgorszych trendów w branży jest mylenie kultury pracy firmy z jej aparycją. Elastyczne godziny pracy, ułożenie biurek, design biura czy benefity mają "malować kulturę firmy", ale jego zdaniem to naiwne spojrzenie. "Żadne benefity nie powiedzą mi nic istotnego o kulturze firmy, oprócz tego, że nie ma ona problemu z wydawaniem pieniędzy. To firma jest kulturą" - podkreśla miliarder.