Jak wynika z naszych ustaleń, inicjatorem dyskusji w tej sprawie mają być Francuzi.
- To wstępny pomysł nowego komisarza odpowiadającego za rozwój i przemysł (Stéphane'a Séjourné, bardzo bliskiego współpracownika Emmanuela Macrona - przyp. red.), a więc impuls płynie ze strony poważnego państwa. Francuzi mają pomysł, by nałożyć opłatę 30 euro od każdego wjeżdżającego spoza UE. Byłoby to więc takie lustrzane odbicie amerykańskiego systemu ESTA, w ramach którego trzeba uiścić opłatę 21 dolarów - zdradza jeden z naszych rozmówców z polskiego rządu.
Jak słyszymy, na razie są to dyskusje na szczeblu politycznym, a nie technicznym, ale mają trafiać na podatny grunt. - Bardzo nam się podoba ten pomysł. To uderzenie w nie-Europejczyków. Bogaci Chińczycy przyjeżdżają tu na objazdówki, niech płacą. W dodatku to pomysł społecznie akceptowalny, bo nie uderzający w Europejczyków - podkreśla nasz rozmówca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednym z argumentów przemawiających za wprowadzeniem takiej opłaty są, według naszych rozmówców, wpływy, jakie mogłaby ona wygenerować.
- Koszt obsługi jednego wniosku o wydanie zezwolenia na wjazd do UE to kilka euro, więc potencjalne zyski mogą być spore - zauważa rządowy rozmówca. Szacunki są różne - mowa o kwotach od kilkunastu do nawet 30 mld euro rocznie.
Jednak nie na wszystkich w polskim rządzie robi to aż takie wrażenie. - To tzw. peanuts (drobniaki - przyp. red.) w stosunku do potrzeb np. zbrojeniowych - ocenia inny rozmówca z rządu.
Kolejny, zorientowany w przebiegu dyskusji o opłacie, wskazuje, że pomysł budzi gdzieniegdzie opór, ale niewielki - "nie na poziomie państw, ale co najwyżej regionów leżących na obrzeżach UE i czerpiących zyski z odwiedzin cudzoziemców spoza UE".
- A jeśli chodzi branżę turystyczną, to opór nie dotyczy całej branży, tylko jej gałęzi zarabiającej na organizowaniu wycieczek turystów spoza UE. Tak więc jest to marginalny sprzeciw w kontekście toczących się dyskusji - przekonuje nasze źródło.
KE otwarta na propozycję
Zwolennicy nowej opłaty odpowiadają na pojawiające się zarzuty kilkoma innymi argumentami. Po pierwsze, wskazują na inne kraje, które na taki ruch się zdecydowały. I tak np. w USA obowiązuje wspomniany system ESTA z opłatą 21 dolarów. Z kolei Brytyjczycy właśnie wprowadzili kosztujące 10 funtów (a od 9 kwietnia - 16 funtów) zezwolenia na wjazd ETA dla ruchu bezwizowego. Oficjalnym powodem jest chęć uszczelnienia granic przed przestępcami.
Po drugie, inicjatywa może stanowić tylko jeden z elementów tzw. nowych zasobów własnych UE, których dziś unijne władze aktywnie poszukują, w związku z rosnącymi potrzebami wydatkowymi, np. na zbrojenia. Nic dziwnego, że sama Komisja Europejska jest otwarta na tego typu propozycję.
Komisja jest gotowa wspierać negocjacje z państwami członkowskimi w Radzie dotyczące kolejnej generacji zasobów własnych budżetu, w tym wszelkich innowacyjnych pomysłów, które państwa członkowskie mogą przedstawić - tak odpisały służby prasowe KE na nasze pytania.
Jak zwraca uwagę KE, oczekiwania wobec UE co do działania stale rosną. "Aby budżet UE sprostał naszym ambicjom, zapewnił spłatę pożyczek na NextGenerationEU, a jednocześnie zapewnił stabilne krajowe wkłady finansowe państw członkowskich, musimy wprowadzić nowe zasoby własne. W czerwcu 2023 roku Komisja przedstawiła dostosowany pakiet dla kolejnej generacji zasobów własnych. Dyskusje legislacyjne poczyniły ograniczone postępy, mimo że państwa członkowskie mają wszystkie elementy potrzebne do zaangażowania się w negocjacje w ramach uzgodnionego harmonogramu" - argumentuje KE w stanowisku przesłanym naszej redakcji.
Na styczniowej konferencji w Krakowie minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz rekomendowała, by "rozejrzeć się albo za dodatkowymi środkami własnymi dla Unii Europejskiej".
Być może podatek cyfrowy, być może opłata od wjazdu do Unii Europejskiej, być może rozważenie kolejnej wspólnej puli inwestycyjnej takiej jak obecnie realizujemy w KPO, ale już według innych priorytetów i innych zasad - stwierdziła wówczas minister funduszy.
Odpowiedź na agresywne działania Trumpa
Po trzecie, UE już od jakiegoś czasu sama próbuje wprowadzić tego typu opłaty, choć jak na razie bez sukcesu. Mowa o systemie ETIAS (Europejski System Informacji o Podróżach oraz Zezwoleń na Podróż), który zakłada opłaty na poziomie zaledwie 7 euro. Jeszcze niedawno jego wdrożenie planowane było na drugą połowę 2025 roku, teraz jednak mówi się o ostatnim kwartale 2026 roku.
- Skoro mamy przygotowaną już jakąś platformę, to wdrożenie opłaty będzie jeszcze prostsze. Wystarczy zaproponować stawkę wyższą niż 7 euro - przekonuje rozmówca money.pl
Wreszcie po czwarte, opłata wpisywałaby się w paletę możliwych odpowiedzi UE na agresywną politykę taryfową Donalda Trumpa wobec sojuszników USA. Część naszych rozmówców sugeruje, że wystarczy o tym temacie mówić, a niekoniecznie wdrażać, by uzyskać jakiś efekt w postaci wywarcia presji na Biały Dom. Podobnie sprawa wygląda w przypadku podatku cyfrowego, w sprawie którego jeszcze nie zapadły jednoznaczne ustalenia odnośnie do jego wprowadzenia w Polsce.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl.