Nie dał paragonu, dostał mandat. "Uwzięli się". Fiskus: nie, to recydywa
Mandat za niewręczenie paragonu na straganie z pamiątkami wywołał burzę. Sprzedawca w rozmowie z "Faktem" mówił o "żniwach" fiskusa i poczuciu niesprawiedliwości. Na to skarbówka odpowiedziała: to nie nagonka, tylko trzecie wykroczenie. I przypomina: wystarczy przestrzegać prawa.
Sprzedawcy pamiątek skarżą się na nasilone kontrole skarbówki. "Fakt" opisał przypadek pana Arka ze Starego Rynku w Poznaniu, który otrzymał mandat w wysokości 1000 zł za niewydanie paragonu. Choć był wydrukowany, nie wręczył go klientce – która, jak się później okazało, była kontrolerką skarbówki - przykonywał w rozmowie z dziennikiem. Według przepisów również takie działanie jest wykroczeniem.
Sprzedawca przekonywał, że paragon został wydrukowany, ale nie miał okazji go podać. Fiskus nie przyjął tej argumentacji. Mandat wystawiono za "sprzedaż poza kasą fiskalną", mimo że dokument istniał. Kontrolerzy zakwestionowali godzinę na paragonie, nie przedstawiając przy tym dowodu.
"Wie pani, ile się trzeba na taki mandat napracować? Oni się w tym roku na nas uwzięli" – mówił "Faktowi" pan Arek. Dodał, że to jego trzeci mandat w sezonie. Poprzednie – po 1500 zł – uznał za zasadne, ale w tym przypadku czuł się potraktowany niesprawiedliwie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Big techy okradają Polaków z ich pieniędzy". Ostre słowa ministra
Zachowanie pracowniczki skarbówki opisała również dziennikarka "Faktu", będąca świadkiem zdarzenia. Jak relacjonuje, została oskarżona o utrudnianie czynności i sfotografowana, gdy zaczęła nagrywać przebieg interwencji.
Skarbówka odpowiada
W odpowiedzi na publikację "Faktu" Krajowa Administracja Skarbowa potwierdziła, że kontrola miała miejsce i została przeprowadzona w ramach tzw. nabycia sprawdzającego.
Jak ustalono w wyniku działań kontrolnych, właściciel stoiska, wbrew temu co wskazano w artykule, nie zaewidencjonował sprzedaży w momencie zakupu. Transakcja została zarejestrowana na kasie fiskalnej dopiero po ujawnieniu się pracowników z legitymacjami służbowymi, tj. około 10 minut po zakupie – czytamy w oświadczeniu.
KAS przypomniała, że to nie pierwsze wykroczenie sprzedawcy. "Nie trzeba się pilnować – wystarczy przestrzegać przepisów prawa" – skomentowano.
Służby przypomniały także, że opisany przedsiębiorca już wcześniej został dwukrotnie ukarany. "Zatem opisywane zdarzenie to działanie w ramach ‘recydywy’" – napisano. Skarbówka zwraca uwagę, że takie zachowania uderzają w uczciwych handlowców:
Administracja podkreśla, że działa zgodnie z przepisami i nie przekracza swoich kompetencji.