"Nie zawierałem umowy". Choć wygrał w sądzie, jego dług wciąż rośnie
Z kredytu na kwotę 51 tys. zł, który wziął na niego oszust, zrobiło się już ponad 104 tys. zł. Bank twierdzi, że umowa została zautoryzowana prawidłowo. Klient wygrał w sądzie, ale wciąż figuruje w rejestrze dłużników. - Ta sytuacja nie tylko generuje ogromny stres - mówi nam pan Jakub.
Wszystko zaczęło się latem 2022 roku. Jakub Kliś, jako 20-latek padł wówczas ofiarą cyberoszustwa - ktoś wziął na niego kredyt gotówkowy w Pekao S.A. Produkt to ekspresowa pożyczka, pod nazwą "Klik gotówka".
- W tamtym czasie byłem studentem dziennym, nie pracowałem, nie generowałem przychodu. Nigdy nie udostępniałem nikomu danych dostępowych - przyznaje w rozmowie z money.pl. Na jego dane został wzięty kredyt gotówkowy w kwocie 51,6 tys. zł.
Sprawę oszustwa zgłosił na policję i do banku. Służby przesłuchały osobę, na której konto trafiły środki, jednak w grudniu 2022 sprawę umorzono z powodu niewykrycia sprawcy.
Dla banku pan Jakub pozostawał jednak stroną umowy, a więc kredytobiorcą. Wobec niespłacania zobowiązań Pekao S.A. wystąpiło w grudniu 2023 roku z powództwem o zapłatę zobowiązań. Było to już ponad 72 tys. zł wraz z odsetkami. Wcześniej bank wzywał do "ustalenia ugodowych warunków spłaty". Przy braku reakcji wystąpił z procesem cywilnym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od głośnego bankructwa do 100 milionów przychodu - Maciej Nykiel w Biznes Klasie
W czerwcu 2024 roku sąd oddalił powództwo banku i zasądził zwrot na rzecz pana Jakuba ponad 5 tys. zł z odsetkami w ramach zwrotu kosztów postępowania. Wyrok uprawomocnił się, ale problem nie został rozwiązany.
Wciąż figuruję jako dłużnik. Zainstalowałem aplikację, na której mam podgląd kredytu. Widzę, jak co dzień rośnie. Obecnie jest to ponad 104 tys. zł. Każda moja reklamacja spotyka się z odpowiedziami lekceważącymi i bez merytorycznego uzasadnienia. Sąd jasno stwierdził, że by uznać umowę kredytową za ważną, musi być świadoma zgoda przy jej zawarciu. A ja nie zawierałem umowy - podkreśla pan Jakub.
Ta sytuacja wpływa na jego życie. Pan Jakub ma wciąż "ciemną" kartę w BIK. Widnieje w niej, że od trzech lat ma niespłacony kredyt.
- To blokuje mi wszystkie możliwości. Dla 20-letniego człowieka, szukającego pracy, który obawia się komornika, był to cios. Mogłem się tylko przyglądać, jak państwo oferuje młodym kolejne programy wspierające przy zakupie mieszkania - przyznaje. Mówi również o stresie i nerwach, które przeżywa od ponad trzech lat.
Rzecznik Finansowy: nie można mówić o zgodzie płatnika
Rzecznik Finansowy zajął się sprawą pana Jakuba, stając w 2023 roku po jego stronie w sporze z bankiem. RF wystosował w tej sprawie pismo do Pekao S.A. Podkreślił, że spór prawny rozchodzi się o ważność zawarcia umowy kredytu.
"Udzielenie zgody przez płatnika jest jedyną przesłanką autoryzacji danej transakcji płatniczej. Dopiero w takim wypadku można mówić o prawidłowo dokonanej transakcji, np. za pomocą jednego z instrumentów płatniczych, jakim jest aplikacja mobilna, karta płatnicza, bankowość elektroniczna. (...) Jeżeli zgoda na transakcję nie została udzielona przez płatnika (w sposób świadomy), a dostawca wykonuje transakcję, to w ocenie Rzecznika Finansowego nie zyskuje on np. uprawnienia do obciążenia rachunku ani do żądania od płatnika zwrotu kwoty, którą przekazał" - czytamy w piśmie rzecznika do Pekao.
Niedopuszczalna jest - w ocenie Rzecznika Finansowego - sytuacja, w której klient miałby ponosić odpowiedzialność za wykonanie transakcji, których nie zlecał i nie był świadomy do kogo i w jakiej kwocie środki trafią. W sytuacji, w której transakcja dokonywana jest na podstawie działań podjętych przez inne niż płatnik osoby - np. gdy dane uwierzytelniające i autoryzujące zostały płatnikowi ukradzione lub udostępnione zostały przez płatnika osobom nieuprawnionym w wyniku podejmowanych przez nie działań o charakterze przestępczym (...) nie można mówić o zgodzie płatnika na jej przeprowadzenie w rozumieniu ustawy - czytamy.
Poprosiliśmy bank Pekao S.A. o komentarz. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że Pekao obowiązuje tajemnica bankowa. W pismach, które otrzymywał pan Jakub, bank deklaruje natomiast, że sprawdził wiarygodność kredytową 20-latka. "Taka weryfikacja została przeprowadzona także w przypadku oferty pożyczki przygotowanej dla Klienta" - czytamy w piśmie podpisanym przez Pawła Kudaja, rzecznika klienta w Pekao S.A. z 2023 roku.
Bank: klient zautoryzował umowę
Dalej bank podaje, że "ustawodawca nie określił w przepisach w żaden sposób technicznej formy autoryzacji transakcji". To ważny punkt wyjścia, na którym oparto się w dalszych działaniach.
Bank zatem uznaje, że (...) potwierdzeniem realizowanych operacji jest autoryzacja transakcji poprzez podanie prawidłowych danych służących do logowania do bankowości elektronicznej Pekao24 i zatwierdzenie operacji w sposób uzgodniony w umowie. (...) Z uwagi na to, że bank otrzymał przewidzianą umową zgodę na przeprowadzenie transakcji, nie miał podstaw do zastosowania zapisów art. 46. Ustawy, które dotyczą niezwłocznego zwrócenia płatnikowi kwoty nieautoryzowanej transakcji" - pismo Banku Pekao S.A. do Rzecznika Finansowego.
Bank dowodzi, że do zawarcia umowy pożyczki były potrzebne dane znane wyłącznie klientowi. Chodzi o numer klienta w bazie banku, poufne hasło, jednorazowy kod wysyłany przez Bank SMS-em na numer telefonu klienta. Powołał się też na przeprowadzone "postępowanie wyjaśniające", które nie wykazało żadnych nieprawidłowości ze strony banku.
"W ocenie banku, nie ma podstaw do stwierdzenia, że zaistniała sytuacja wynikła z powodu niewłaściwych zabezpieczeń systemu, czy też z winy banku" - uzasadniał w 2023 roku Pekao S.A. Uznał zarazem przedstawione przez pana Jakuba zastrzeżenia za niezasadne. To rodzi problemy dla naszego rozmówcy.
Biuro Informacji Kredytowej podkreśla, że wystarczy 90 dni bez wywiązywania się z rat, by stać się widocznym z negatywną historią kredytową. - To ślad widoczny w historii kredytowej. Jednak o przyznaniu nowego kredytu ostatecznie decyduje bank w oparciu o swoje systemy scoringowe, wiadomości o kliencie m.in. z BIK - mówi money.pl Aleksandra Stankiewicz-Billewicz, menedżer ds. relacji z mediami w BIK.
Konieczne pozwanie banku?
Po oddaleniu powództwa przez sąd pan Jakub wciąż jest stroną umowy kredytowej i figuruje w systemie jako dłużnik. Marcin Jaworski, pełniący obowiązki dyrektora w Biurze Rzecznika Finansowego wyjaśnia money.pl, że może być tak, że bank może formalnie uznawać, iż dana umowa nadal istnieje, mimo oddalenia roszczenia o zapłatę.
Takie podejście byłoby zgodne z postanowieniem Sądu Najwyższego z dnia 28 maja 2025 r., sygn. akt I CSK 1104/25. Sąd stwierdził w nim, że "z powagi rzeczy osądzonej korzysta jedynie sentencja wyroku. Motywy rozstrzygnięcia istotne są natomiast dla określenia granic powagi rzeczy osądzonej, co ma szczególne znaczenie zwłaszcza wtedy, gdy powództwo zostało w całości lub części oddalone". W takiej sytuacji, jeśli klient kwestionuje istnienie umowy, powinien wystąpić do sądu z odrębnym powództwem o ustalenie nieistnienia stosunku prawnego, czyli w tym wypadku umowy. Można to zrobić na podstawie art. 189 Kodeksu postępowania cywilnego - Marcin Jaworski, biuro Rzecznika Finansowego
Poszkodowany twierdzi, że prawomocny wyrok w jego sprawie powinien skończyć temat. - Mój mecenas kontaktował się prywatnie z prawnikiem innego banku, który stwierdził, że taki wyrok sądu kończy sprawę i bank powinien wykreślić kredyt ze wszystkich systemów oraz uznać go za nieważny - dodaje.
- Obawiam się, że podobne przypadki mogą spotykać inne osoby, które, mimo wygranej w sądzie, wciąż są traktowane przez banki jak dłużnicy. Wierzę, że uda się zwrócić uwagę opinii publicznej na problem odpowiedzialności banków w takich sytuacjach i ochrony konsumentów przed niesprawiedliwym traktowaniem - podsumowuje pan Jakub.
Bartłomiej Chudy, dziennikarz money.pl