Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
aktualizacja

O technologii, pingwinach i heavy metalu. Trwa wielkie święto startupów

2
Podziel się:

Tegoroczne święto technologii i startupów zdominowała tematyka metaverse i technologii społecznie potrzebnych - ograniczających skalę marnotrawstwa bądź działających w służbie środowisku.

O technologii, pingwinach i heavy metalu. Trwa wielkie święto startupów
W Gdańsku trwa konferencja Infoshare. To święto technologii i startupów (Adobe Stock)

Na wstępie warto wspomnieć bank PKO BP, bo zapowiedział dość ciekawą inicjatywę - chce otworzyć "wirtualną Rotundę", czyli odwzorować ikoniczny oddział nr 1 PKO BP w Warszawie w metaverse. Będzie można ją obejrzeć na platformie Decentraland. Dołącza tym samym do niewielkiego grona banków, które sondują metaverse, jak JP Morgan Chase czy HSBC.

PKO BP otwiera wirtualną siedzibę

Czy to ma sens? PKO BP eksperymentuje z nowymi technologiami, bo nie jest to kosztowna inwestycja, a pozwala sprawdzić rynek pod kątem adaptacji do nowej "mody". Inna sprawa, że na tę chwilę ma to aspekt wyłącznie wizerunkowy - jesteśmy nowocześni, świat nam nie ucieknie. I w tym nic złego nie ma. Wygląda to jednak na razie niespecjalnie atrakcyjnie, lecz o gustach tu dyskutować nie będziemy.

Metaverse to wciąż koncepcja i to wciąż niedopracowana. To coś, co - przynajmniej jeszcze - nie istnieje. I już zdążyło podzielić świat technologiczny na dwa obozy - entuzjastów i sceptyków. Ci pierwsi snują wizje przyszłości, w której ludzie w sieci będą ze sobą prowadzić interakcje niejako w trójwymiarze. W ogromnym uproszczeniu można by rzec, że to korzystanie z usług sieciowych na wzór gry "The Sims".

Po co? Istnieje skończona liczba sufitów, jakie głową może przebić Mark Zuckerberg, pomysłodawca metaverse. Przestrzeń do wyświetlania reklam na Facebooku nie jest z gumy, baza użytkowników z grubsza rozdzielona, a i biznesu też nie można w nieskończoność dociskać obcinaniem zasięgów. Zuck potrzebuje czegoś nowego. Następnej dużej rzeczy, którą z powodzeniem przemieni w nową maszynkę do robienia pieniędzy.

Metaverse

Z drugiej strony mamy grupę sceptyków, w tym i niżej podpisanego, którzy nie kupują pomysłu opartego o "może kiedyś", bazującego na nie do końca wiadomo jakich założeniach. Bo metaverse to na razie ładne materiały promocyjne Facebooka (który zmienił nazwę na Meta), z trójwymiarowymi awatarami Zuckerberga i przyjaciół wchodzącymi między sobą w interakcje. Media używają wielu pięknych słów, jak "immersyjny świat" (w tym wypadku wypełnienie pustej przestrzeni między twoim okiem a ekranem) i posługują się typowymi dla branży frazesami.

W dodatku mamy czas pewnego renesansu relacji rzeczywistych. Po początkowym zachłyśnięciu się social mediami, te zaczęły nużyć, kraść czas, a lajki i serduszka przestały stanowić tak duże dopalenie poczucia własnej wartości.

Na boku zostawmy już to, jak social media potrafiły być używane do sterowania masami, za co do tej pory Facebook nie odpowiedział. A Mark Zuckerberg proponuje skok na główkę, w jeszcze bardziej mętną, głębszą i nieznaną wodę.

Czy metaverse ma sens, czy nie - czas pokaże. To na pewno "moda", a jej powodzenie zależy od tego, czy podchwycą ją inne firmy, z których usług na co dzień korzystamy.

I w tym sensie ruch PKO BP jest dobry - cel to zobaczyć, sprawdzić co z czym się je i jak zareagują na to klienci. Bo z trendem można się nie zgadzać, argumentować przeciw niemu, ale niezauważanie czy ignorowanie nie jest najrozsądniejsze.

Historia pamięta wiele przypadków - wydawać by się mogło - niezniszczalnych firm, które przegapiły duże zmiany. Pamiętacie Yahoo? No właśnie. Zuckerberg ma moc, by coś takiego jak metaverse przeforsować i pociągnąć za sobą inne firmy.

Zresztą, dekadę temu wszyscy pukali się w czoło, gdy ktoś powiedział, że kupił cyfrowy pieniądz, którym nigdzie nie da się zapłacić. Dziś jeden bitcoin kosztuje nieco ponad 100 tys. zł. Punkt dla entuzjastów.

Osobną historią jest NFT i naganianie branży na kupowanie własnych cyfrowych "dzieł sztuki". To dość mgliste pojęcie i grubymi nićmi szyta branża, przez którą przechodzą wielkie pieniądze. Powiedzmy sobie krótko - od stycznia rynek ten runął o 97 proc. Obrót tokenami NFT jest bliski zeru. Kto w to uwierzył, utopił pieniądze. Gol dla sceptyków.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Cyberoszuści łowią naiwnych w sieci. „Nakłaniają ofiarę, by okradła się sama”

Ale dość już o pomysłach Zuckerberga, choć metaverse był dominującym tu trendem. Infoshare to święto firm technologicznych i startupów. Jednak każdego może znudzić kolejny startup z "rewolucyjnym narzędziem" np. do tzw. cold mailingu, by firmy mogły nękać mailami innych. Albo "przełomowa technologia" dla działów sprzedaży czy HR. Te startupy przemilczmy, zostawmy je działom HR i sprzedaży. Nie ma nic złego w konstruowaniu takich narzędzi, jednak dzięki dużemu zapotrzebowaniu i silnym inwestorom to tego rodzaju startupy, nastawione na szybki wzrost, skalę i zysk, dominują przekaz tej branży.

A są inne, znacznie ważniejsze. Bo niejako społeczne, a więc mniej nastawione na zarobek. Biorące się za próbę ulepszenia naszego otoczenia. Bo choć też działają w swoich niszach, to efekt ich prac dotyczy wszystkich, nie tylko działów HR czy sprzedaży.

O pingwinach…

Osobiście szczególnie ujęło mnie wystąpienia Filipa Stachury, szefa i założyciela Appsilon. Firma zajmuje się głównie tworzeniem interaktywnych aplikacji webowych. Tu natomiast mówiono o tym, jak programowana przez nich sztuczna inteligencja robi coś dobrego dla świata. Ich SI (Mbaza) używana jest w Gabonie przez ekologów i służby ochrony rezerwatów przyrody.

Gdy trzeba oszacować populację szympansów lub dowiedzieć się, jak migrują goryle, które zaczęły chorować i roznosić chorobę, badacz czy strażnik brał ekwipunek i szedł w dżunglę, rozmieszczając kamery. Potem powtórny kurs po materiał z tych kamer i analiza. Czasochłonne, nużące, nie do końca działające.

Zdjęcia często były złej jakości lub nic na nich nie było widać - to w końcu dżungla, ruch zwierzęcia może uruchomić czujnik aparatu, ale nie znaczy to, że zwierzę na zdjęciu będzie widoczne. I tu pojawia się SI od Appsilon, cała na biało. Potrafi rozpoznawać na zdjęciach zwierzęta niewidoczne dla ludzkiego oka (np. ze względu na brak światła albo uszkodzenia). Pomaga też w analizie zebranych danych.

Innym świetnym przykładem jest wykorzystanie SI przy badaniach na Stacji Arctowski. Problem? Odpowiedzialne rybołówstwo. Skoro nie możemy policzyć ryb w morzu, to jak oszacować, ile ich trzeba w nim zostawić? Innymi słowy, ile ryb mogą łowić rybacy, tak, by nie zabrakło dla innych gatunków, które się nimi żywią? Badacze liczą gniazda np. kormoranów i pingwinów na danym obszarze.

Sęk w tym, że z wysokości drona gniazdo kormorana i sam kormoran nie różnią się specjalnie od gniazd pingwinów. A gdy oba gatunki zamieszkują tę samą wyspę, to już zupełnie nie można stwierdzić, ile ich tam jest. SI potrafiła, ale nie bezbłędnie, rozróżnić, co jest czym, co chwalił kierownik badań Stacji Arctowski.

Kolejny startupem walczącym o lepsze jutro jest Too Good To Go. W Polsce rocznie marnujemy blisko 5 milionów ton jedzenia. Jak pokazują dane Banku Żywności najwięcej, bo aż 60 proc. jedzenia, marnujemy w domu. Z tych samych badań wynika, że 20 proc. restauracji "zawsze" lub "zazwyczaj" wyrzuca żywność w związku z przygotowaniem zbyt dużej ilości jedzenia.

Aplikacja Too Good To Go obecna w kilkunastu krajach na świecie pomaga także w Polsce w walce z marnowaniem jedzenia. Oferuje klientom jedzenie m.in. z restauracji za część ceny. O tym, jak działa i z jakim problemem się mierzymy, opowiadała w programie "Money.pl", Magdalena Marzec, Head of Marketing, Too Good To Go.

… i heavy metalu

Świetnym uzupełnieniem święta startupów i biznesu był Michał Sadowski z Brand24, przedsiębiorca i wcześniej startuper. Jego wystąpienie, o którym rozmawialiśmy także w programie "Money.pl" dotyczyło tego, jak zachować równowagę w trakcie prowadzenia biznesu.

- Martwiłem się o wszystko, o sprzedaż, o za dużo sprzedaży, o za mało sprzedaży, nie mogłem spać, zacząłem się porównywać, rozwinąłem syndrom oszusta - wspomniał Sadowski. Opowiedział, jak poważnym problemem jest depresja, jak trudno ją dostrzec. Rekomendował książkę Marka Mansona - "The Subtle Art of Not Giving a F*ck".

Przekonywał, że za szczęście odpowiadają udane relacje, nie wielkość firmy czy sława. Przytoczył przykład znanego każdej "kudłatej głowie" Dave'a Mustaine'a, założyciela zespołu Megadeth. To metalowa ekstraklasa, jedna z najlepszych kapel, dziesiątki milionów sprzedanych płyt. Tymczasem, jak wspominał Sadowski, Mustaine w wywiadach sam siebie określał jako porażkę, mówił o myślach samobójczych. Jak to możliwe? Z naszej perspektywy dziwne, z perspektywy samego muzyka - nie. W końcu to facet, którego wyrzucono z Metalliki, zespołu wielokrotnie bardziej popularnego z wielokrotnie większą sprzedażą płyt i dorobkiem.

O co chodziło Sadowskiemu w tej metalowej analogii? O błąd, który wszyscy popełniamy. Porównywanie się. Mustaine, choć Megadeth odniósł ogromny sukces, wciąż porównywał się do Metalliki. Zdaniem Sadowskiego im szybciej odpuścimy porównania nas samych, tych prawdziwych, do wyidealizowanych wersji z social mediów, tym lepiej dla nas.

Przestrzegł też, że liczy się podróż, nie cel. Bo "kiedy już postawię dom", "kiedy już dostanę ten awans", wtedy pojawią się nowe problemy i wyzwania. Kiedy chodzi nam o cel, nie podróż, wciąż będziemy tkwić w tej samej pętli, tylko coraz bardziej zdołowani.

Krzysztof Majdan, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
rozwój osobisty
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(2)
Bezrobotny
2 lata temu
Oki na początek w tym interaktywnym świecie potrzebuję trochę jedzenia a potem opału!
Ryszard
2 lata temu
Tak, porównywanie się wpędza w depresję. Idź do przodu i nie myśl o innych. Patrz tylko na swój cel lub kolejne cele, a wszystko zależy jak mierzysz.