"Właśnie wyjęłam ze skrzynki podwyżkę czynszu i w niej 227 zł za śmieci... Gospodarstwo 2-osobowe. Jest to największa, jeśli chodzi o kwotę, pozycja w czynszu. (...) Skandalicznie dużo to jest" - napisała mieszkanka warszawskiego Ursynowa na jednej z grup na Facebooku zrzeszającej lokalnych mieszkańców.
W rozmowie z money.pl pokazała swoje rachunki. Dotychczas płaciła 65 zł. Opłata zatem rośnie o niemal 350 proc.
Skąd taka podwyżka? Od 1 kwietnia Warszawa zamierza powiązać opłaty za wywóz odpadów z zużyciem wody. Płacić trzeba będzie 12,73 zł za zużyty 1 m sześc. wody. Jeżeli natomiast nieruchomość nie ma licznika, to naliczana będzie stała opłata ryczałtowa za 4 m sześc. na osobę miesięcznie.
Miasto dąży do tego, by uchwała w tej sprawie weszła w życie, pomimo zaskarżenia jej przez Prokuraturę Okręgową do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Prokuratura uważa, że w przypadku stwierdzenia nieważności przepisów konieczny mógłby być zwrot nienależnie pobranych opłat.
Jedną batalię przed WSA miasto na razie przegrało. Sąd przystał na argumenty Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej "Praga", która zaprotestowała przeciwko różnicom w opłatach dla bloków mieszkaniowych i domów jednorodzinnych po tym, jak w marcu 2020 roku władze Warszawy zmieniły opłaty za wywóz śmieci. Ryczałt ten wynosi 65 zł od mieszkania w bloku i 94 zł od domu jednorodzinnego. Sprawę rozstrzygnie Naczelny Sąd Administracyjny, do którego Warszawa się odwołuje.
W marcu miasto uaktualniło informację o stawkach za wywóz śmieci, w której zapowiada wprowadzenie systemu połączenia ich wysokości ze zużyciem wody od 1 kwietnia. - Naszym zdaniem nie powinno być już dzisiaj wątpliwości co do stosowania metody związanej ze zużyciem wody - mówi wiceprezydent miasta Michał Olszewski, cytowany przez "Gazetę Wyborczą". - Otrzymujemy indywidualne skargi. Najczęściej dotyczą konstrukcji samego przepisu. Np. tego, że bierzemy pod uwagę odczyt licznika głównego, a nie sumę liczników mieszkańców. Ale takie są przepisy.
Właśnie na ten problem wskazuje mieszkanka Ursynowa w rozmowie z money.pl. Czuje się poszkodowana w tej sprawie, gdyż prawdopodobnie przyjdzie jej zapłacić za zwiększone zużycie wody przez sąsiadów w bloku.
- Nie chodzi inkasent. Ponoć są liczniki elektroniczne gdzieś na zewnątrz. Mam wskazane ponad 17 m sześc. Takie zużycie wody przez dwie osoby wydaje mi się niemożliwe - tłumaczy.
Spółdzielnia SMB "Imielin" potwierdza nam, że spółdzielnia nigdy nie wysyłała inkasentów. Zapewnia też, że jest w stanie ustalić zużycie wody przez każde mieszkanie.
- Wodomierze na klatkach mają odczyt elektroniczny i wskazują zużycie wody dla każdego lokalu - mówi Tomasz Roślik, prezes techniczny SMB "Imielin".
Problem dotyczy jednak wielu mieszkańców stolicy. Pod wspomnianym postem pojawiło się sporo komentarzy mieszkańców, którzy zgłaszają podobny problem podwyżek.
- Śmieci wzrosły i to konkretnie. Mieszkamy we trójkę - ja, mąż i 5-letnia córka. Z początku opłata za śmieci wynosiła 65 zł, teraz rachunek wynosi 148 zł. Jest to całkiem konkretna zmiana - mówi money.pl inna mieszkanka Ursynowa, która również prosi o anonimowość. Dodaje, że w jej przypadku pracownik spółdzielni SMB "Imielin" wchodzi raz do roku do mieszkania i spisuje stan wodomierzy.
Kolejna mieszkanka informuje o podwyżce o 53 zł - z 65 zł do 118 zł. Wzrost opłaty potwierdziła w sekretariacie spółdzielni. Na dniach spodziewa się listu z aktualizacją stawek czynszowych za kawalerkę 25 m kw.
Spółdzielnie piszą do Rafała Trzaskowskiego
Miasto przekonuje, że wybrało "najbardziej sprawiedliwe z rozwiązań". "Metoda naliczania opłaty uzależniona od zużycia wody daje gwarancję sprawiedliwego społecznie rozłożenia kosztów gospodarki odpadami w zależności od wielkości gospodarstwa domowego, a co za tym idzie ilości produkowanych odpadów" - można przeczytać w uzasadnieniu projektu uchwały, o czym więcej pisaliśmy tutaj.
Takiej formie naliczania opłat za odpady sprzeciwiają się warszawskie spółdzielnie, uważają ją za niekorzystną. Opublikowany przed kilkoma dniami list otwarty do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego podpisało ponad 60 spółdzielni i kilka wspólnot. "Problem opłat za śmieci w Warszawie powróci wkrótce ze zdwojoną siłą i może przybrać nieoczekiwane dla samorządu miejskiego skutki" - napisano w piśmie.
"Zwracamy uwagę, że jest to już druga wysoka podwyżka w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Poprzednia podwyżka od 1 marca ubiegłego roku wyniosła od 175 proc. do aż 650 proc.!" - czytamy dalej.
Spółdzielnie i wspólnoty w liście wskazują na cztery główne wady powiązania opłat za wywóz śmieci z zużyciem wody.
- Brak ustalenia maksymalnej kwotowej wysokości opłat dla jednego gospodarstwa domowego.
- Opłata ma być naliczana według wskazań głównego licznika wody w budynku. Zdaniem autorów listu "do rachunków za śmieci zostaną doliczone mieszkańcom również koszty wynikające ze zużycia wody wykorzystywanej na cele ogólne nieruchomości, w tym także ubytki wody wynikające np. z awarii".
- Tak sformułowana regulacja zwalnia z opłaty nieruchomości niezamieszkane. Autorzy petycji wskazują, że śmieci powstają również w częściach wspólnych nieruchomości, a zgodnie z ustawą o własności lokali koszt ich wywozu powinien obciążać wszystkich mieszkańców.
- Beneficjentami nowego sposobu naliczania opłat za wywóz będą m.in. sklepy znajdujące się w blokach, które - jak piszą autorzy listu - "wykazują niewielkie zużycie wody, a jednocześnie generują dużą ilość odpadów".
Od kwietnia nowy system opłat
- Przechodzimy na metodę "od wody", ponieważ pozwala odzwierciedlić realną liczbę osób zamieszkujących lokal lub dom. Żadna z dopuszczalnych przez ustawę metod nie jest bezpośrednio powiązana z ilością produkowanych śmieci. Na tym systemie skorzystają osoby mieszkające samotnie oraz te, które rozsądnie korzystają z tzw. kranówki - tłumaczył wiceprezydent Michał Olszewski, cytowany na stronie miasta.
W ustawie, o której mówi Olszewski, wskazano trzy sposoby naliczania opłaty za gospodarowanie odpadami. Oprócz powiązania jej z zużyciem wody, w grę wchodziły jeszcze: uzależnienie jej od liczby osób zamieszkujących lokal lub od powierzchni lokalu.