Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Maciej Sierpień
|
Materiał powstał we współpracy z Polskim Funduszem Rozwoju

Pakiet medyczny i karta na siłownię to za mało. Dziś firmy kuszą przyszłych pracowników PPK

Podziel się:

Benefit, a nie obowiązek – tak na Pracownicze Plany Kapitałowe zaczynają patrzeć pracodawcy. Wraz ze wzrostem liczby firm oferujących PPK – dziś to już kilkadziesiąt tysięcy podmiotów – program może być równie intersujący dla pracowników jak prywatna opieka medyczna czy karnet na siłownię.

Pakiet medyczny i karta na siłownię to za mało. Dziś firmy kuszą przyszłych pracowników PPK
Pakiet medyczny i karta na siłownię to za mało. Dziś firmy kuszą przyszłych pracowników PPK (Adobe Stock)

Na koniec kwietnia 2020 roku – według danych KNF – z PPK oszczędzało ponad 2,2 mln Polaków, pracowników 250 tys. firm i instytucji. Jak szacuje PFR, na ich rachunkach znalazło się już ponad 4,5 mld zł.

W tej chwili zakończył się IV etap wdrażania programu – we wszystkich przedsiębiorstwach oraz w jednostkach sektora finansów publicznych, a więc m.in. na uczelniach, w państwowych i samorządowych instytucjach kultury, szkołach, szpitalach, ZUS czy NFZ – łącznie 830 tys. podmiotów zatrudniających około 6 mln osób.

PFR liczy, że docelowo, w ciągu kilku lat w programie ok. 6–8 mln, co oznacza udział na poziomie 50–75 proc. wszystkich uprawnionych.

Benefit, który wszystkim się opłaca

Program PPK, którego wdrożenie jest dla pracodawców obowiązkowe, coraz częściej zaczyna być przez nich postrzegany jako szansa na wprowadzenie atrakcyjnego systemu motywacyjnego. Benefit, dzięki któremu będą w stanie przyciągnąć do swoich firm wykwalifikowanych pracowników, zwiększyć ich zaangażowanie i zapewnić sobie ich lojalność na dłużej.

Jak wynika z ostatnich badań firmy Sedlak&Sedlak, 82,4 proc. pracowników deklaruje, że ich firmy oferują świadczenia pozapłacowe. Najbardziej powszechnym są pakiety medyczne, które zapewnia ponad 70 proc. firm. Pozostałe to: karta sportowa i ubezpieczenie na życie. Pracownicy korzystają też ze szkoleń i kursów zawodowych, językowych oraz telefonu do prywatnego użytku.

Oczekiwania pracowników co do tych świadczeń zmieniają się. W ostatnim roku elastyczny czas pracy i możliwość wykonywania obowiązków zdalnie stały się normą, a nie benefitem. I tak jak przed laty obserwowaliśmy rosnące zainteresowanie pakietami opieki medycznej czy ofertą fitness, kolejnym trendem może stać się wsparcie pracodawcy w długoterminowym oszczędzaniu. W Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii, Czechach czy Holandii to się już dzieje. Tamtejsze firmy od lat współfinansują tego rodzaju programy.

Co ważne, wpłata dodatkowa do PPK opłaca się pracodawcy. Przy wynagrodzeniu w wysokości 5000 zł brutto na konto pracownika wpłaca on 75 zł miesięcznie. Przy wpłacie dodatkowej na poziomie 1,5 proc. mówimy o kolejnych 75 zł. Zapewnienie abonamentu medycznego to wydatek rzędu 80–100 zł miesięcznie. Pieniądze te nie zostają jednak w kieszeni pracownika.

To dlatego pracodawcy zaczęli traktować Pracownicze Plany Kapitałowe jako narzędzie, które z powodzeniem można wykorzystać w procesie rekrutacji. Na liście benefitów w ofertach pracy coraz częściej pojawia się "możliwość przystąpienia do PPK", choć to akurat musi dziś zapewnić każda firma. Pracodawcy zaczynają też oferować wyższe wpłaty na indywidualne konto PPK pracownika.

PPK = czysty zysk

Świadomość pracowników na temat ich przyszłych emerytur rośnie, podobnie jak zainteresowanie dostępnymi na rynku instrumentami długoterminowego oszczędzania. Ponieważ program PPK wciąż jest wdrażany, trudno dziś zbadać poziom zainteresowania wśród wszystkich pracowników.

Jednak jak szacuje Sedlak&Sedlak, w pracowniczych programach emerytalnych (PPE), które najbardziej przypominają PPK, oszczędza 9,3 proc. pytanych, a 16,9 proc. chciałoby do nich dołączyć.

Z ankiety "Świadczenia dodatkowe w oczach pracowników", również przeprowadzonej przez Sedlak&Sedlak, wynika, że co piąty pytany uważa, że otrzymuje benefity, których nie potrzebuje. Oznacza to, że szeroka paleta świadczeń to za mało. Trzeba jeszcze trafić w potrzeby pracowników, a Pracownicze Plany Kapitałowe są przez nich coraz lepiej postrzegane.

Marzena pracuje w branży spożywczej, zajmuje się marketingiem produktów świeżych. Najpierw w PPK została, po kilku miesiącach – jak mówi głównie pod wpływem opinii innych osób – zrezygnowała, a następnie postanowiła wrócić.

– Wysłuchałam osoby, która się na tym zna. Dowiedziałam się, że do środków, które ja wpłacam, dopłaca pracodawca i państwo. Jako najmłodsza w biurze, patrząc na kalkulacje i wyliczenia, mam o co walczyć. PPK to moja lepsza przyszłość. Co więcej, nigdy nie dostałabym takich pieniędzy w formie podwyżki czy premii. Pracodawca jest zobowiązany, by co miesiąc mi te pieniądze wpłacać. To jest dla nas, pracowników, czysty zysk – przekonuje Marzena.

Adam pracuje w branży gastronomicznej, dba o jakość obsługi klienta. Uczestnictwo w PPK po pierwszym roku funkcjonowania programu ocenia bardzo dobrze.

– Mój fundusz osiągnął w tym czasie 12 proc. zysku. Na lokacie w banku oprocentowanie jest na poziomie 0,01 proc. – zwraca uwagę Adam.

Pomimo kryzysu spowodowanego wybuchem pandemii fundusze zdefiniowanej daty w PPK zarobiły dla swoich uczestników 230 mln złotych, a średnia stopa zwrotu z inwestycji to 10,1 proc.

117 proc. więcej na koncie

Czym więc są Pracownicze Plany Kapitałowe? To dobrowolny i długoterminowy program oszczędzania dla wszystkich pracowników, zatrudnionych zarówno na umowę o pracę, jak i umowy cywilno-prawne, z myślą o przyszłej emeryturze.

Jak to działa? Co miesiąc na indywidualny rachunek pracownika trafia nie tylko od 2 do 4 proc. wynagrodzenia (przy niskich dochodach wpłaty te można zmniejszyć do 0,5 proc.), ale też pieniądze od pracodawcy – 1,5 proc. Co więcej, może on dokonać wpłaty dodatkowej w wysokości do 2,5 proc. wynagrodzenia pracownika. To jak podwyżka bez stresujących negocjacji. Co roku swoją część w wysokości 240 zł dokłada też państwo.

Szacuje się, że przeciętna emerytura współczesnego 25-latka wyniesie zaledwie 30 proc. jego dzisiejszego wynagrodzenia. PPK to realna szansa na podwyższenie przyszłego świadczenia. To także możliwość wykorzystania zebranych pieniędzy na wkład własny przy zakupie nieruchomości lub koszty leczenia w przypadku choroby, także bliskich.

Co ważne, pieniądze gromadzone w programie są prywatne, podlegają dziedziczeniu i w każdej chwili można je wypłacić. Oczywiście najbardziej opłaca się pozostać w programie do momentu osiągnięcia wieku emerytalnego. Oszczędności pomnażają wspomniane tzw. fundusze zdefiniowanej daty (wraz z wiekiem uczestnika programu inwestycje funduszy stają mniej ryzykowne).

Jak wylicza PFR, oszczędzający zarabiający przeciętne wynagrodzenie zgromadził 117 proc. więcej, niż wpłacił. Składki pracowników stanowią dziś 52 proc. wpłat, pracodawców 39 proc., a dopłaty państwa 9 proc. Dodatkowe 9 proc. to zysk funduszy.

Materiał powstał we współpracy z Polskim Funduszem Rozwoju.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
WP Tech