Wystarczył post i klienci ruszyli do pani Heleny. "Przed akcją sprzedałam dwa kapelusiki"
Przy ul. Kuźniczej we Wrocławiu od wielu dekad działa pracownia pani Heleny. Zakład wytwarzający nakrycia głowy był jednak zagrożony przez pandemię. - Teraz się zmieniło. Ludzie kupują, nawet trudno mi to policzyć - opowiada money.pl właścicielka pracowni.
- Tydzień temu to sprzedałam może ze dwa kapelusiki - mówi money.pl Helena Grajewska-Stroniewska, właścicielka pracowni nakryć głowy, w której można również kupić jej produkty. Zakład znajduje się przy ulicy Kuźniczej 56 w centrum Wrocławia.
Sytuacja nie była łatwa, a wszystko pogarszał kryzys związany z pandemią. Pomóc postanowili jednak internauci z Wrocławia.
"[Pani Helena] niejeden ustrój przeżyła, wiele widziała, a teraz serdecznie zaprasza na zakupy, bo aktualna sytuacja ekspresowo zamyka jej pracownię..." - napisała w mediach społecznościowych organizatorka akcji wsparcia dla pani Heleny.
Zachęciła przy tym wszystkich, by "pokazali siłę internetu i mediów społecznościowych".
Dlaczego polskim firmom tak trudno jest w koronakryzysie? Tadeusz Gołębiewski tłumaczy
Pani Helena przyznaje w rozmowie z money.pl, że już ją poczuła. - Byli teraz klienci, ale były też telefony. Ludzie dzwonili, wspierali. To miłe, nie spodziewałam się tego zupełnie - mówi.
Dodaje, że sprzedaż się zdecydowanie zwiększyła po internetowym apelu. - Ja nawet nie jestem w stanie powiedzieć, ile się teraz rozeszło, ale zdecydowanie więcej. Oczywiście nie każdy, kto przyszedł, to kupował. Ale takich było dużo, na pewno kilka razy więcej niż wcześniej - mówi Helena Grajewska-Stroniewska.
Co wybierali klienci? - A to berecik, a to czapeczka, a to kapelusik. Przeważnie na prezenty, przecież za chwilę święta - opowiada.
- Oczywiście, jak komuś się podobają nasze nakrycia, to zapraszam. Na prezencik będzie w sam raz - dodaje z uśmiechem.
Pani Helena zamierza teraz nieco odpocząć. - Niestety, nie jestem do końca zdrowa, więc muszę się też nieco oszczędzać - opowiada. Po świętach planuje jednak znowu wracać do pracy i znów sprzedawać kapelusze.
Przed świętami panią Helenę mają w planach odwiedzić jeszcze organizatorzy akcji. - Oby to wszystko okazało się sukcesem i oby pracownia pani Heleny przetrwała. Kto wie, może takie akcje otworzą ludzi na podobne biznesy? - zastanawia się w rozmowie z nami pani Irma Wójcik, organizatorka akcji.
Co ją zmotywowało to zorganizowania wsparcia? - To było bardzo spontaniczne działanie, odbierałam książki obok pracowni i wychodząc, zobaczyłam kapelusz w witrynie. Porozmawiałam z panią Heleną i powiedziałam, że mogę taki post stworzyć i zobaczymy, co się stanie - opowiada.
W czasie pandemii internauci wielokrotnie organizowali podobne akcje wsparcia dla przedsiębiorców, zwłaszcza tych, którzy funkcjonują od wielu lat. Pod koniec listopada o wsparcie poprosili właściciele znanego warszawskiego punktu Rurki z Bitą Śmietaną przy rondzie Wiatraczna. Szybko przed sklepem zaczęły się ustawiać gigantyczne kolejki. Zakład działa od ponad 60 lat.