Przepisy, o których pisze piątkowa "Wyborcza", weszły w życie z początkiem września. Uchwalono je w 2018 roku, po aferze spalinowej w Volkswagenie.
Zgodnie z nowym prawem, kraje członkowskie UE mają kontrolować pod względem emisji spalin samochody dopuszczone do ruchu.
Państwa zobowiązane są też do wprowadzenia mechanizmu kontroli wydawanych homologacji.
Okazuje się jednak, że mimo wejścia w życie unijnych przepisów Polska zupełnie nie jest na nie gotowa.
"Obecnie trwają, prowadzone przez resort rozwoju, prace Międzyresortowego Zespołu ds. Reformy Systemów Oceny Zgodności i Nadzoru Rynku, dotyczące ustanowienia systemu nadzoru rynku w Polsce. Prace te mają na celu m.in. wyznaczenie organów nadzoru rynku w obszarach, w których dotychczas organy te wyznaczone nie były, w tym w obszarze realizacji rozporządzenia (UE) 2018/858 z 30 maja 2018 r. [dotyczącego homologacji i nadzoru rynku pojazdów]" - odpowiada "Wyborczej" rzecznik resortu infrastruktury, pytany o to jak będą wyglądać kontrole i ile będą kosztować.
Nie wiadomo kiedy zatem unijne przepisy faktycznie będą respektowane. Nie wiadomo też kto zajmie się kontrolowaniem pojazdów, choć od uchwalenia przepisów minęły dwa lata.