Projekt Nawrockiego na zduszenie wysokich cen prądu. Lawina komentarzy
Propozycje, jakie prezydent Karol Nawrocki ogłosił w celu obniżenia rachunków Polaków za prąd, są licznie komentowane w sieci. Nie brakuje słów krytyki, ale i uznania wobec inicjatywy, która - docelowo - ma przynieść gospodarstwom domowym finansową ulgę.
Prezydent Karol Nawrocki - zgodnie z zapowiedziami jeszcze z czasu kampanii wyborczej - przygotował projekt ustawy, którego celem jest obniżenie cen energii o 33 proc. w przypadku odbiorców indywidualnych i 20 proc. w przypadku przedsiębiorstw. W piątek przed kamerami złożył pod nią podpis. Wśród propozycji jest też obniżka VAT na energię elektryczną z 23 do 5 proc., a także ograniczenie tzw. opłat dystrybucyjnych.
Ekonomista i dziennikarz Bartłomiej Derski przypomniał, z jakiego powodu funkcjonują dodatkowe opłaty przy rachunkach za energię. Jego zdaniem pozbywanie się tych pozycji z faktur odbije się prędzej czy później na gospodarce i portfelach Polaków.
Opłata mocowa powstała po to, aby sfinansować budowę nowych elektrowni węglowych, a obecnie gazowych. Opłaty dystrybucyjne służą finansowaniu sieci, aby 1,5 mln prosumentów i ich sąsiadów nie miało problemów z wahaniami napięć. Możemy oczywiście przestać inwestować w nowe moce i rozwój sieci, ale to będzie obniżka rachunków tylko na czas pierwszej kadencji pana prezydenta. Za pięć lat brak rozwoju odbiłby się na gospodarce i odbiorcach ze zdwojoną siłą - napisał w serwisie X ekspert.
"Nie ma lepszego sposobu na przygotowanie ludzi i firm do transformacji, niż tani prąd dla ludzi i przemysłu" - stwierdza Michał Hetmański, ekspert ds. energetyki i prezes Fundacji Instrat. Jego zdaniem obniżenie opłat dystrybucyjnych i opłaty mocowej to najważniejszy element programu, "ale tu trzeba być bardzo ostrożnym".
To oznacza prawdopodobnie kilka miliardów straty dla giełdowych, państwowych spółek energetycznych, które muszą niezależnie od transformacji finansować wieloletni i wielomiliardowy program inwestycyjny w sieci i elektrownie gazowe. Trzeba ocenić, ile z tego mogą pokryć same, a ile może musiałby dołożyć im budżet państwa lub unijny podatnik - Michał Hetmański, ekspert ds. energetyki, Fundacja Instrat.
"Propozycja prezydenta prowadząca do obniżenia cen energii elektrycznej o 33 proc. to bardzo dobre rozwiązanie, które ulży milionom gospodarstw domowych i przyspieszy walkę ze smogiem w Polsce" - pochwalił prezydencki projekt Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego.
"Niższe koszty energii elektrycznej = niższe rachunki za ogrzewanie = czyste powietrze" - podkreślił aktywista PAS.
Cena za obniżkę cen prądu. "Największe ale"
Propozycje prezydenta skomentował też Jakub Wiech, redaktor naczelny serwisu energetyka24.com. "Kierunek działań - bardzo dobry. Konstruktywna propozycja mogąca realnie obniżyć rachunki za energię. Bardzo się cieszę, że dostrzeżono, iż system ETS to nie tylko kij na emisję, ale też finansowa marchewka" - podkreślił Wiech.
Swoje wątpliwości wyraził w zakresie wydatków, jakie podatnicy będą musieli ponieść na ten cel. "Na ETS w 2024 r. Polska zarobiła ok. 16 mld zł, a w 2026 r. ma to być ok. 20 mld zł. Zatem, biorąc pod uwagę dochody przyszłe, 70 proc. środków z ETS musimy przeznaczyć na pokrycie kosztów pomysłów w zakresie obniżki cen energii. Grozi nam więc ten sam problem, jaki mieliśmy z wydatkowaniem tych środków w latach 2013-2023, o czym pisała NIK (Najwyższa Izba Kontroli - red.): pieniądze z ETS nie miały impulsu stymulującego dla transformacji" - skomentował Jakub Wiech.
źródło: X.com