Rząd ugina się ws. podatku od reklam. Rozważa zmianę stawek
Rządowy projekt wprowadzenia dodatkowego podatku od reklam w mediach może zostać zmieniony. Nie trafi do Sejmu na najbliższym posiedzeniu, rozważane jest też obniżenie stawek i bardziej precyzyjne rozpisanie tego, gdzie trafią pieniądze - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".
Zmniejszenie lub zniesienie obciążeń dla prasy, obniżenie maksymalnej stawki daniny i korekty w zakresie redystrybucji wpływów z nowej opłaty – takie opcje - według "DGP" rozważa gabinet premiera Morawieckiego.
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że rząd zamierza ugiąć się w sprawie podatku, przeciwko któremu protestowała w zeszłym tygodniu znaczna część niezależnych mediów.
"Tu miał być twój ulubiony program''. Dlaczego media protestują?
Pierwszą rozważaną zmianą ma być podwyższenie progu przychodowego dla gazet i czasopism, by podatek płaciły tylko największe wydawnictwa. Niewykluczone jednak, że podatek od reklam w prasie może w ogóle zniknąć.
Warto zauważyć, że planowany podatek jest opisywany jako dotyczący przede wszystkim cyfrowych gigantów (np. Facebooka czy Google). W praktyce płaciłyby go nawet małe lokalne wydawnictwa. Rząd – wedle informacji "DGP" – zamierza przywrócić jego pierwotne znaczenie jako obciążenia dla gigantycznych, globalnych podmiotów.
Druga sprawa to stawka podatku od reklamy tzw. towarów kwalifikowanych (np. napojów słodzonych czy leków i suplementów diety). W projekcie została ona ustalona na 15 proc. "DGP" pisze, że w rządzie uznano, że to za dużo, bo w innych krajach sięga ona najwyżej kilku procent.
Trzeci aspekt to cele, na które miałyby być wydawane pieniądze z podatku. Wedle projektu 35 proc. wpływów z nowej daniny ma trafiać do specjalnego, nowego funduszu. Ten zaś wspierałby wybrane projekty medialne – co wiele osób rozumie jako wspieranie mediów rządowych. Rozważane jest albo odejście od tego zapisu, albo bardziej precyzyjne rozpisanie wydatków.
"DGP" zwraca też uwagę na tarcia, jakie projekt podatku wzbudził w łonie koalicji rządzącej. Sceptycznie podchodzą do niego członkowie Porozumienia (czyli tzw. gowinowcy), z kolei Solidarna Polska (tzw. ziobryści) będzie się w zamian za poparcie domagać wsparcia projektu przepisów dotyczących "ochrony wolności słowa w internecie".