"Śmiałe i bezsensowne". Dlaczego Donald Trump wypowiada UE wojnę handlową? [OPINIA]
Od wielu tygodni ostrzegałem, że wzrosty indeksów w USA ośmielą prezydenta Trumpa do śmiałych i bezsensownych działań. Tak też się stało - pisze ekonomista Piotr Kuczyński w opinii dla money.pl. Donald Trump ogłosił "rekomendację" nałożenia 50-proc. ceł na import z UE od 1 czerwca.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Wydawało się, że będzie to w miarę spokojny piątek. W miarę, bo czeka nas wieczorem jeszcze debata kandydatów na prezydenta Polski, co też może mieć wpływ na zachowanie rynków. Poza tym piątek był dniem przed trzydniowym weekendem na Wall Street, bo w poniedziałek jest w USA Dzień Pamięci, a to oznacza, że Wall Street nie pracuje. Okazało się, że spokoju prezydent Donald Trump nie lubi. Lubi zaś to, że jest w centrum wydarzeń. Ten cel już osiągnął.
Dowiedzieliśmy się, że chce on nałożyć cła w wysokości 50 proc. na import z Unii Europejskiej, a na produkty Apple 25 proc., jeśli produkty tej firmy nie będą wytwarzane w USA (co nie jest obecnie możliwe). Muszę, niestety, powiedzieć to, czego zawsze unikałem: a nie mówiłem? Bo rzeczywiście od wielu tygodni ostrzegałem, że wzrosty indeksów w USA ośmielą prezydenta Trumpa do śmiałych i bezsensownych działań. Tak też się stało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odcinek 6 - Analizuj, nie zgaduj - wykorzystanie danych w strategii marketingowej.
Trump uwielbia twardą grę. Trzeba było w nią zagrać
Uzasadnienie takich decyzji w stosunku do Unii Europejskiej jest (jeśli rozumie się decyzje Trumpa) oczywiste - brak postępów w rozmowach handlowych. I rzeczywiście propozycje UE nie mogły prezydenta zadowolić. Zerowe cła wzajemne nie zmniejszą deficytu handlowego Stanów Zjednoczonych. Trzeba też brać pod uwagę to, że Trump organicznie nienawidzi UE. Mówi przecież, że powstała po to, żeby ograbić USA. Stany Zjednoczone miałyby bardzo ułatwione zadanie, gdyby rozmawiały z każdym państwem z osobna, a nie z całym obszarem z ludnością większą o 1/3 od tej w USA.
Wniosek też jest dosyć oczywisty - lepiej było zagrać w "chicken game" (gra w tchórza), tak jak zrobiły to Chiny. Trzeba było nałożyć potężne cła na produkty amerykańskie i zagrozić dużym podatkiem cyfrowym, co uderzyłoby w potężne firmy amerykańskie, których prezesi stali w pierwszym szeregu za prezydentem podczas inauguracji jego prezydentury. Pobiegliby wtedy do prezydenta, błagając o zmianę zdania. Prezydent Trump uwielbia twardą grę, więc trzeba było w nią zagrać. Nic straconego - teraz Unia Europejska powinna właśnie to zrobić i czekać na reakcję USA.
Dziwne jest tylko to, że po pojawieniu się tej informacji przecena dolara się zmniejszyła, a rentowności obligacji USA spadły. A przecież takie cła uderzą przede wszystkim w Amerykanów. Na przykład potężnie podrożeją lekarstwa, które są importowane z Unii Europejskiej. Wyglądało to tak, jakby inwestorzy czekali na to, że Unia Europejska zmięknie, wystraszy się i zaproponuje rozwiązania bardzo korzystne dla USA. Ostrzegam, że to byłby poważny błąd. Sensownie zareagowało złoto (cena uncji wzrosła o blisko dwa procent), indeksy na giełdach europejskich oraz kontrakty na amerykańskie indeksy (mocne spadki).
GPW zareagowała na tę informację gwałtownym spadkiem indeksów, ale dość szybko zaczęły się one podnosić. Nasz rynek walutowy też szybko się uspokoił. Powód jest dość oczywisty. Nasza wymiana handlowa z USA to mniej niż 5 proc. całego naszego handlu zagranicznego. Bezpośrednio gospodarce polskiej takie cła nie zaszkodzą, Pamiętać jednak trzeba, że zaszkodzą (jeśli rzeczywiście wejdą w życie) całego gospodarce Unii Europejskiej, a za jej pośrednictwo również polskiej. Taka decyzja nie jest więc dla Polski obojętna.
Czy Donald Trump i tym razem się wycofa?
Oczywiście, świat czeka na to, czego już nie raz i nie dwa doświadczał: wycofania się prezydenta Trumpa i kolejnych 90 dni zawieszenia ceł w celu przeprowadzenia w tym okresie negocjacji z władzami Unii Europejskiej. Dlatego reakcja rynków była stosunkowo ograniczona. Nie wykluczam, że tak się właśnie stanie. Ostrzegam tylko, że przypochlebianie się prezydentowi USA i szukanie jego poparcia po prostu się nie opłaci, co już gołym okiem widać… Żadne wizyty i zdjęcia z prezydentem USA nie pomogą ani Polsce, ani całej Unii.
I w końcu jeszcze jedna uwaga. Być może nie mam racji, być może to, co napiszę, jest nietrafne, ale taka decyzja prezydenta Trumpa może wynikać również z braku sukcesów w szukaniu zawieszenia broni w wojnie Rosji z Ukrainą.
Od dłuższego czasu twierdzę, że Donald Trump będzie szukał uzasadnienia dla porażki w mediacjach między Rosją i Ukrainą. Może stwierdzić, że skoro Unia ma zamiar z większym zaangażowaniem wspierać Ukrainę, to przeszkadza mu w osiągnięciu pokoju. A skoro tak, to on w ten sposób (nakładając olbrzymie cła) Europejczyków ukarze i zmusi ich do tego, żeby szli z nim w jednym szeregu. Nie jestem przywiązany do tej tezy, ale zdecydowanie nie mogę jej wykluczyć.
Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion