Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Łukasik
Marcin Łukasik
|
aktualizacja

Sukces w dobie koronawirusa. Izolacja i zamknięte kina wywindowały wyniki Netfliksa

0
Podziel się:

Gdy wiele firm na świecie "krwawi" z powodu koronawirusa, Netflix triumfuje. W kwietniu podwoił liczbę odwiedzających użytkowników w Polsce. Sukces firmy ma jednak wymiar globalny, choć 20 lat temu, gdy zaczynała, jako skromna wypożyczalnia z filmami na DVD, nic na to nie wskazywało.

Netflix tylko skorzystał na izolacji społecznej spowodowanej koronawirusem
Netflix tylko skorzystał na izolacji społecznej spowodowanej koronawirusem (Getty Images)

Jeśli trzeba by wskazać firmy, które nie tylko odpierają koronawirusowy kryzys, ale wychodzą z niego wzmocnione, to są to z pewnością platformy streamingowe. Największa z nich – Netflix – podwoiła swoje wyniki w kwietniu w porównaniu do roku ubiegłego. W zeszłym miesiącu na Netflixa weszło 5,68 mln polskich użytkowników. Odwiedzający wykonali w serwisie ponad 92 mln odsłon.

Oczywiście liczba odwiedzających nie jest równie liczbie subskrybentów, dzięki którym Netflix zarabia. Firma nie podaje danych z poszczególnych krajów, ale według szacunków Amper Analysis w Polsce może ich być 800 tys.

Sukces Netflixa jest jednak globalny. W pierwszym kwartale tego roku gigant z Kalifornii osiągnął rekordowe od początku swojego istnienia wyniki. Chodzi o wzrost liczby subskrybentów o 15,77 mln do 182,86 mln, 5,77 mld dolarów przychodów i 709 mln dolarów zysku netto.

Zobacz także: Obejrzyj: Budżet UE. "Nie zwalniamy tempa". Minister spodziewa się konsensusu w czerwcu

Tym, co dziś pozwala budować firmie swoją pozycję, jest izolacja społeczna i brak dostępu do kin. W skrócie, ludzie po prostu zaszyli się w domach i włączyli Netfliksa. Ale trzeba pamiętać o tym, że Netflix był już "duży" zanim zaczęła się epidemia. Wycena firmy wynosi 194 mld dolarów, a więc więcej od istniejącej od stu lat korporacji medialnej The Walt Disney Company (130 mld dol.), a ludzie tacy, jak Bill Taylor (współzałożyciel Fast Company, a wcześniej redaktor Harvard Business Review) twierdzą, że model biznesowy Netfliksa uchodzi za wzorcowy.

Jednak zanim gigant stał się gigantem, zaczynał przeszło dwadzieścia lat temu jako niewielki sklep i wypożyczalnia płyt DVD. Marc Randolph, pierwszy dyrektor generalny i współzałożyciel firmy, przyznał w swoich pamiętnikach, opublikowanych pt. "Netflix. To się nigdy nie uda", że poza nim niewiele osób wierzyło w powodzenie tego projektu. Nawet jego własna żona.

A skąd w ogóle wziął się pomysł na firmę? Otóż według Randolpha on i Reed Hastings, który jest obecnie CEO Netfliksa, kończyli proces przejęcia ich dotychczasowego biznesu. Oznaczało to, że już niebawem będą bogatsi o sporą sumę, ale bez stałego zajęcia. Randolph miał spore doświadczenie, jako spec od marketingu, ale wiedział, że nie chce go realizować w innej firmie, ale we własnym projekcie. Długo szukał pomysłu, ale każdy kolejny był torpedowany przez Hastingsa - partnera biznesowego, ale też automobilnego, albowiem panowie dojeżdżali wspólnie do biura. Podczas jednej z takich podróży Hastings zaklął na jedną z wypożyczalni video, która nałożyła na niego wysoką karę za przetrzymanie filmu. I to dało Randolphowo do myślenia.

I tak przedsiębiorstwo wystartowało w sierpniu 1997 roku. Miało już wtedy swoją siedzibę w Los Gatos w stanie Kalifornia, stworzyło częściowo działającą stronę i zaczynało pracę nad biblioteką utworów. I co ważne, nie nazywało się jeszcze Netflix, ale Kibble (z ang. kubeł). Z perspektywy czasu można ocenić, że zmiana nazwy była korzystnym krokiem, choć i tak nie miała ona w firmie entuzjastów.

"Wszyscy – i mam na myśli naprawdę wszystkich – początkowo patrzyliśmy na Netflix raczej niechętnie. Pewnie, dwie sylaby. Jasne, nazwa spełniało oba kryteria, nawiązując zarówno do filmów, jak i do internetu. Jednak martwiliśmy się o skojarzenia z cząstką flix. (…) Nie było idealnie. Brzmiało trochę pornograficznie. Ale to była najlepsza nazwa, jaką potrafiliśmy wymyślić" – tłumaczył Marc Randolph.

Od firma 1998 zaczęła oferować wypożyczenie płyt DVD za pośrednictwem poczty. Wystarczyło wejść na stronę, wybrać tytuł, podać numer karty i gotowe. Za 2-3 dni płyta z filmem była w domu. Można ją było trzymać przed siedem dni, oglądać dowolną liczbę razy, a potem zapakować i wrzucić do najbliższej skrzynki pocztowej. Co ciekawe, pierwsza strona Netflixa w niczym nie przypominała tej dzisiejszej. Charakterystyczny czerwony kolor pojawił się w później.

Jednym z problemów, z którymi startup musiał się mierzyć, były padające serwery. W 1998 roku nikt jeszcze nie myślał o usługach chmurowych. Aby prowadzić sklep internetowy – albo jakąkolwiek stronę z dużym ruchem – trzeba było na własną rękę zapewnić środki do przechowywania i udostępniania danych, a także śledzenia informacji o kliencie.

"Przyzwyczailiśmy się, żeby myśleć o naszej wypożyczalni w podobnych kategoriach, co fizyczne wypożyczalnie. (...) Jednak w przeciwieństwie do zwykłego sklepu, strona internetowa nie może po prostu wywiesić na drzwiach tabliczki: 'PRZEPRASZAM, ZARAZ WRACAM'. Internet nie ma godzin otwarcia" - tłumaczył Randolph.

Na początku Netflix miał bibliotekę składającą się z ok. 900 tytułów. Wśród nich były bardzo ciekawe okazy, jak choćby nagranie z przesłuchania prezydenta Billa Clintona przed Ławą Przysięgłych w sprawie tzw. afery rozporkowej. Film, którego wypożyczenie kosztowało jedyne 2 centy, spotkał się z dużą popularnością… i przysporzył pierwszych, dużych problemów w firmie. Okazało się, że w wyniku pomyłki do części klientów, zamiast nagrania z Clintonem, trafił film dla dorosłych. Bardzo paskudny film, jak twierdził Randolph.

Wtopy nikt jednak nie rozpamiętywał. Rok później Netflix zebrał od inwestorów 30 mln dolarów i zaczął pracę nad modelem subskrypcyjnym. W 2000 r. właściciele platformy wystawili ją na sprzedaż. Chętnym na zakup była inna wypożyczalnia – Blockbuster – a transakcja miała wynieść 50 mln dolarów. Ostatecznie jej nie sfinalizowano.

W 2002 roku Netflix trafił na giełdę, zbierając w dniu debiutu 82 mln dolarów, a rok później pochwalił się 1 mln użytkowników. 25 lutego 2007 przedsiębiorstwo ogłosiło, że dostarczyło już miliard płyt DVD do swoich klientów. W tym samym roku Netflix rozszerzył swoją działalność o streaming. W 2013 Netflix wypuścił swoją pierwszą, własną produkcję, czyli serial "House of Cards". Do Polski platforma ze swoją ofertą trafiła w 2016 roku.

Wspomniana wyżej firma Blockbuster – niedoszły właściciel Netfliksa – zbankrutowała. Dlaczego Netfliksowi się udało, a takim firmom, jak Blockbuster nie? Bill Taylor wskazuje, że przedsiębiorstwo z Kalifornii zawsze było o krok przed konkurentami w sprawie wprowadzania innowacji. Gdy inni wypożyczali kasety VHS, Netflix skupił się na płytach DVD, gdy konkurencja pobierała od klientów opłaty dopiero po odesłaniu produktu, Netflix wprowadził proste płatności z góry. I wreszcie, gdy wiele firm dopiero oswoiło się z płytami DVD, Netflix zaczął eksperymenty ze streamingiem.

"Netflix może być słownikową definicją firmy z Doliny Krzemowej, która zmieniła zasady gry; nowego uczestnika, który zmienił logikę całej branży. Netflix rozpoczął się oczywiście od dość prostej innowacji - zgniatania Blockbustera poprzez wysyłkę płyt DVD pocztą i zniesienie późnych opłat. Przeszła ona następnie od wysyłania treści do strumieniowego przesyłania filmów i programów telewizyjnych w formie cyfrowej. Dziś Netflix jest najbardziej godnym uwagi twórcą treści" – pisał Bill Taylor.

Dodatkowo Netflix posiada ogromne ilości danych na temat zwyczajów swoich milionów abonentów. Tego, które filmy i programy polubili, jak długo je oglądali etc. I potrafi z tych informacji korzystać.

"Big data to potężne narzędzie. A Netflix uprawia technologiczną żonglerkę, w której analityka, algorytmy i innowacje w zakresie strumieniowania cyfrowego zmieniły sposób, w jaki klienci oglądają filmy i programy telewizyjne. Ale ta technologia zawsze służyła wyjątkowemu punktowi widzenia - budowaniu platformy, która kształtuje to, co klienci obserwują, a nie tylko to, jak patrzą" – puentuje Taylor.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)