Tak dorabiają europosłowie. Brytyjski dziennik wymienia m.in. Daniela Obajtka
Prawie 60 europosłów, w tym polscy politycy, wykonuje dodatkową pracę w obszarach pokrywających się z ich działalnością w Parlamencie Europejskim - poinformował w poniedziałek "Financial Times”. Brytyjski dziennik podał też, ile dorabiają przedstawiciele Polski.
Spośród 59 europosłów, o których mowa w analizie dziennika, ponad 20 pracuje nad dokumentami, które wydają się być bezpośrednio związane z ich dodatkową działalnością. Wskazani przez "FT" politycy m.in. zasiadają w zarządach banków lub firm albo pracują jako konsultanci lub prawnicy.
Brytyjski dziennik podał, że zdecydowana większość z nich uznała, iż nie ma potrzeby zgłaszania tego, że w ich przypadku miałoby dojść do konfliktu interesów. Powołując się na organizację pozarządową Transparency International, poinformowano, że tylko ośmiu europosłów należy do grupy 202 polityków, którzy ujawnili informacje o płatnej pracy wykonywanej równolegle z obowiązkami parlamentarnymi.
Najbogatszy europoseł, rumuński polityk Gheorghe Piperea z grupy Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR), otrzymuje rocznie ok. 641 tys. euro oprócz swojej pensji parlamentarnej w wysokości 130 tys. euro.
800 plus dla Ukraińców. "Prezydent Nawrocki tworzy problem, którego nie ma"
Wśród polskich europosłów, którzy mają największe roczne wynagrodzenia z dodatkowych prac, "FT" wymienił: Daniela Obajtka z EKR (139 297 euro), trzy osoby z Europejskiej Partii Ludowej: Magdalenę Adamowicz (106 680), Borysa Budkę (27 609) i Łukasza Kohuta (14 207) oraz niezrzeszonego Grzegorza Brauna (10 572).
Dane te pochodzą z oświadczeń z 4 września, w których europarlamentarzyści musieli deklarować te działania, które przynoszą im ponad 5 tys. euro rocznie.
Polacy na piątym miejscu
Z analizy "Financial Times" wynika, że polscy politycy, zajmują piąte miejsce wśród europarlamentarzystów, którzy najwięcej zarabiają wykonując dodatkowe obowiązki. Przed nimi uplasowały się osoby z Niemiec, Rumunii, Francji i Włoch.
- Mamy do czynienia z sytuacją, w której odkrywamy liczne konflikty interesów, ale mamy też system w ogóle nieprzygotowany do radzenia sobie z takimi przypadkami - powiedział Raphael Kergueno z Transparency International.
Jak wyjaśniła brytyjska gazeta, PE zakazuje "płatnej działalności lobbingowej", ale zezwala europosłom na pracę dla organizacji wymienionych w rejestrze lobbystów.
Parlamentarzyści są zobowiązani także do otwartego deklarowania konfliktów interesów, jeśli pracują nad konkretnym aktem prawnym lub pełnią funkcję wiodącą w komisji. Deklaracje te są publikowane online i jak zauważył "FT" w wielu przypadkach pojawia się tam stwierdzenie, że polityk niczego nie zgłasza.
Dziennik dokonał analizy, wykorzystując sztuczną inteligencję do odczytania ponad 13 tys. dokumentów w celu zidentyfikowania deklaracji 720 europosłów.
"Analiza pokazuje, że (możliwe konflikty interesów - red.) szczególnie dotyczą polityki rolnej, regulacji biznesowych i finansów czyli wszystkich obszarów, w których UE ma znaczącą władzę" - zauważył "FT".
Gazeta zidentyfikowała ośmiu europosłów z 50-osobowej komisji rolnictwa, którzy mają dodatkowe zatrudnienie związane z tym sektorem, będąc rolnikami lub pracując dla przedsiębiorstw rolnych i lobbystów.
Przypomniano, że w latach wcześniejszych podejmowano próby reformy regulaminu PE w tej kwestii, ale kończyły one się niepowodzeniem z powodu wewnętrznych sprzeciwów.
Zdaniem ekspertów Transparency International, obecnie nie jest prowadzona rzeczywista weryfikacja oświadczeń składanych przez europosłów.
- Europosłowie mieli wiele okazji, aby zmienić system, ale zdecydowali się tego nie robić - zauważył Kergueno. - To tylko kwestia czasu, zanim dojdzie do kolejnego skandalu" – dodał.
Źródło: PAP