Jak informuje Bloomberg, Rosja nadal otrzymuje dostawy składników chemicznych niezbędnych do produkcji materiałów wybuchowych, pomimo nałożonych międzynarodowych sankcji. Tysiące ton kwasu azotowego oraz mieszanki kwasu azotowego i siarkowego, które są kluczowe w produkcji materiałów wybuchowych, zostały zamówione przez firmy i zakłady związane z JSC Spetskhimiya, jednym z największych producentów materiałów wybuchowych w Rosji.
Dokumenty ujawnione przez Bloomberga wskazują, że zakłady te, które są odpowiedzialne za produkcję materiałów wojskowych, otrzymają dostawy tego surowca - czytamy.
Zamówienia te zostały złożone przez spółki zależne dużych producentów nawozów – EuroChem i UralChem, które pomimo międzynarodowych sankcji, pozostają kluczowymi graczami na rynku nawozów. EuroChem i UralChem uniknęły surowszych sankcji, ponieważ ich produkty, w tym nawozy azotowe, są niezbędne dla rolnictwa oraz globalnych zapasów żywności. To - jak podkreśla Bloomberg - utrudnia nałożenie pełnych restrykcji na te firmy. Niemniej jednak niektóre z ich fabryk, które produkują materiały wybuchowe, zostały objęte sankcjami przez państwa sojusznicze Ukrainy, co podkreśla ich związek z rosyjską machiną wojenną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kwas azotowy jest centralnym składnikiem w produkcji prochu strzelniczego i innych materiałów wybuchowych, w tym TNT, który jest używany w wojnie przez Rosję. Z dokumentów wynika, że na podstawie planowanych dostaw, Rosja będzie w stanie wyprodukować około 6,5 tys. pocisków artyleryjskich dziennie w tym roku. Użycie tych składników nie ogranicza się do celów wojskowych – kwas azotowy jest także niezbędny w produkcji nawozów azotowych. To z kolei podkreśla trudność w ograniczeniu handlu tymi materiałami - czytamy.
Miliarderzy tłumaczą
EuroChem, który jest kontrolowany przez miliardera Andrieja Mielniczenkę, i UralChem, kierowany przez oligarchę Dmitrija Mazepina, stanowią trudne cele dla sankcji ze względu na ich znaczenie dla globalnego przemysłu rolniczego. Przedstawiciele obu firm, choć objęci sankcjami, podkreślają, że ich działalność skupia się na produkcji nawozów, a nie na wspieraniu rosyjskiej wojskowości.
Wzrost obrotów z rosyjskimi nawozami na rynku europejskim, który wciąż dostarcza około jednej czwartej potrzeb nawozowych Europy, podnosi pytania o skuteczność sankcji. Przedstawiciele instytutów badawczych, takich jak Marek Bromley z Instytutu Badań Pokojowych im. Stockholmskiego, wskazują, że sankcje powinny obejmować również firmy zależne od państwowych koncernów, jak Rostec, który kontroluje Spetskhimiya. Jednak ze względu na globalny charakter rynku nawozów, pełne zablokowanie tych dostaw jest niezwykle trudne.
Rosja chce zniesienia sankcji. Trump zabrał głos
Rosyjskie zakłady, takie jak fabryki w Dzierżyńsku i Biysk, które w tym roku mają otrzymać dostawy kwasu, znajdują się na liście podmiotów objętych sankcjami. Mimo to, dalsze dostawy nawozów i składników do produkcji materiałów wybuchowych będą realizowane.