Trump ogłasza cła na Unię Europejską. Berlin nie chce odwetu
Niemcy nie chcą podejmować pochopnych decyzji w sprawie ceł wobec USA. Kanclerz Friedrich Merz opowiada się za kontynuacją negocjacji z Waszyngtonem do końca lipca. Unia Europejska przygotowuje jednak scenariusze awaryjne, gdyby rozmowy zakończyły się fiaskiem.
Kanclerz Niemiec Friedrich Merz nie widzi obecnie potrzeby wprowadzania przez Unię Europejską ceł odwetowych na USA. Jak przekazał rzecznik niemieckiego rządu Stefan Kornelius, Berlin uważa, że obie strony powinny dać sobie czas na negocjacje do końca lipca.
Stanowisko Merza wpisuje się w oficjalną linię Komisji Europejskiej. Bruksela zapowiadała, że nie zamierza podejmować żadnych działań odwetowych przed 1 sierpnia. Do tego czasu liczy na osiągnięcie porozumienia handlowego z USA.
W piątek Merz ostrzegł, że eskalacja taryf może zaszkodzić wszystkim uczestnikom wymiany handlowej. – Im niższe cła, tym lepiej dla obu stron – powiedział. Zaznaczył, że wyższe stawki celne mogą uderzyć zarówno w przedsiębiorców, jak i konsumentów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
30 milionów przychodu na handlu używanymi autami - Paweł Miszta w Biznes Klasie
Tymczasem administracja USA zapowiedziała, że 1 sierpnia wejdą w życie nowe, 30-procentowe cła na import z Unii Europejskiej. Jak podkreślił sekretarz handlu Howard Lutnick, to "nieprzekraczalny termin", choć zaznaczył, że wciąż liczy na porozumienie.
Bruksela ma plan B
W razie niepowodzenia rozmów Bruksela przygotowuje środki odwetowe. Propozycja Komisji Europejskiej zakłada nałożenie ceł na amerykański eksport do UE o wartości 72 mld euro. Rozważane są także inne środki, w tym działania pozataryfowe.
Komisarz ds. handlu Maroš Šefčovič zaznaczył, że Unia musi być gotowa na każdy scenariusz, w tym na "przemyślane i proporcjonalne" działania mające przywrócić równowagę w relacjach handlowych z USA.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ostrzegła z kolei, że planowane przez USA cła "zakłóciłyby kluczowe transatlantyckie łańcuchy dostaw", co negatywnie odbiłoby się na przedsiębiorstwach, konsumentach i pacjentach po obu stronach Atlantyku.