Ubyło 100 tysięcy miejsc pracy. Europejska branża moto w coraz głębszym kryzysie
Unia Europejska łagodzi rygorystyczne plany dotyczące zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku. Decyzja ta zapadła w cieniu dramatycznych danych o redukcji zatrudnienia – w ciągu kilkunastu miesięcy z europejskich fabryk zniknęło blisko 100 tys. miejsc pracy.
Komisja Europejska zdecydowała się na niespodziewany zwrot w swojej polityce klimatycznej. Choć pierwotne założenia zakładały, że od 2035 r. wszystkie nowe samochody sprzedawane w UE będą musiały być całkowicie zeroemisyjne, najnowsza propozycja nowelizacji przepisów wprowadza istotne ustępstwa. Jak informuje PAP, producenci będą musieli zredukować emisję spalin o 90 proc., natomiast pozostałe 10 proc. będzie mogło być kompensowane poprzez wykorzystanie e-paliw, biopaliw lub stali niskowęglowej produkowanej na terenie Wspólnoty. Reuters określił ten ruch jako największe wycofanie się UE z zielonej agendy w ciągu ostatnich pięciu lat.
Za tą decyzją stoi narastająca presja ze strony największych gospodarek unijnych, które obawiają się społeczno-gospodarczych skutków zapaści w motoryzacji. Sektor ten bezpośrednio zatrudnia około 6 mln osób, a drugie tyle pracuje w branżach z nim powiązanych. Tylko w 2024 r. i na początku 2025 r. europejskie koncerny ogłosiły zwolnienia obejmujące około 100 tys. pracowników, co pokazuje skalę kryzysu, z jakim mierzy się Stary Kontynent.
W co inwestować w 2026? Doradca odpowiada
Niemiecki silnik w głębokiej defensywie
Sytuacja w całych strukturach unijnych jest odbiciem problemów, które najmocniej uderzają w lidera regionu – Niemcy. Przypomnijmy, że niemiecki przemysł motoryzacyjny notuje obecnie największą redukcję zatrudnienia wśród wszystkich kluczowych branż tamtejszej gospodarki. Z danych urzędu statystycznego Destatis wynika, że w trzecim kwartale 2025 r. w sektorze tym pracowało o 48,7 tys. osób mniej niż rok wcześniej, co oznacza spadek o 6,3 proc. Obecny poziom zatrudnienia, wynoszący 721,4 tys. osób, jest najniższy od czternastu lat.
Analiza struktury tych zwolnień pokazuje, że najmocniej cierpią podwykonawcy. Podczas gdy u samych producentów pojazdów i silników zatrudnienie spadło o 3,8 proc., to w segmencie produkcji części i akcesoriów samochodowych redukcja wyniosła aż 11,1 proc. To potwierdza tezę, że kryzys rozlewa się kaskadowo po całym łańcuchu dostaw. Dla porównania, w tym samym czasie niemiecki przemysł spożywczy zanotował wzrost zatrudnienia o 1,8 proc., co podkreśla specyficzną i wyjątkowo trudną sytuację sektora moto.
Problemy nie omijają także innych krajów. We Francji mówi się o strukturalnym regresie, a państwa Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska, Czechy, Węgry, Rumunia i Słowacja, coraz częściej mierzą się z przenoszeniem produkcji poza granice UE. Firmy szukają oszczędności w krajach o niższych kosztach pracy, co jest bezpośrednią reakcją na rosnące koszty energii w Europie oraz konieczność finansowania kosztownej transformacji technologicznej.
Globalne starcie i nowe bariery handlowe
Europejscy producenci znaleźli się w kleszczach między ekspansją Chin a protekcjonizmem Stanów Zjednoczonych. Na rynku unijnym dynamicznie rośnie sprzedaż samochodów elektrycznych z Państwa Środka, które wygrywają ceną i zaawansowaniem technologicznym. Co istotne, spora część importowanych z Chin aut to pojazdy produkowane tam dla zachodnich marek, co dodatkowo komplikuje sytuację rodzimych fabryk. Mimo wprowadzenia w 2024 r. wyższych ceł na chińskie "elektryki", popyt na nie pozostaje stabilny.
Jednocześnie eksport europejskich aut na kluczowy rynek amerykański stał się znacznie droższy. Nowe cła nałożone przez administrację Donalda Trumpa uderzyły w rentowność sprzedaży za oceanem. Przykładowo, eksport samochodów z Niemiec do USA w pierwszych trzech kwartałach 2025 r. skurczył się o około 15 proc. Choć UE i USA wypracowały częściowe porozumienie obniżające taryfy na gotowe auta do 15 proc., wciąż obowiązują uciążliwe cła na stal i aluminium, które podnoszą koszty produkcji w Europie.
W obliczu tych wyzwań Komisja Europejska zmienia strategię. Przewodnicząca Ursula von der Leyen zapowiedziała inicjatywę "Małe, przystępne cenowo samochody", która ma stymulować produkcję tanich pojazdów elektrycznych na terenie UE. Eksperci z think tanku Centre for European Reform oraz organizacji T&E podkreślają, że przyszłość sektora i tak należy do elektromobilności, ale nie ze względu na odgórne regulacje, lecz z powodu rachunku ekonomicznego.
– Samochody przyszłości będą elektryczne, bo wkrótce staną się znacznie tańsze. Żeby przetrwać, europejski przemysł musi szybciej przestawić się na produkcję przystępnych cenowo i rentownych pojazdów – wskazują analitycy. Czas pokaże, czy złagodzenie unijnego kursu i nowe wsparcie dla sektora wystarczą, by powstrzymać falę zwolnień w branży, która przez dekady była fundamentem europejskiego dobrobytu.
Źródło: TVN24