Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Gospodarczyk
Paweł Gospodarczyk
|
aktualizacja

Uderza w Tuska, mówi o "granacie bez zawleczki". Pytania o atom

476
Podziel się:

Pora na męską decyzję: budować czy nie budować - mówi nam Wiesław Gębka, wójt gminy Choczewo, na której terenie ma powstać pierwsza w Polsce elektrownia jądrowa. Nie zostawia też suchej nitki na Donaldzie Tusku. Lider Platformy Obywatelskiej podgrzał temperaturę dyskusji w sprawie atomu.

Uderza w Tuska, mówi o "granacie bez zawleczki". Pytania o atom
Lider PO Donald Tusk twierdzi, że opozycja nie wyklucza zmiany miejsca budowy pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce (East News, Krzysztof Kaniewski, Stach Antkowiak)

Donald Tusk zasiał ziarno niepewności wśród zwolenników budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. W poniedziałek podczas spotkania z mieszkańcami wrocławskiego Jagodna lider Platformy Obywatelskiej przyznał wprost, że zmiana lokalizacji inwestycji jest możliwa.

Zobacz także: „Wchodzę tam, skąd wszyscy uciekają". Ekscentryczny miliarder Władysław Grochowski - Biznes Klasa #3

Polski atom. Tusk o możliwej zmianie lokalizacji

- Jeśli bez straty czasu i pieniędzy możliwe będzie przeniesienie lokalizacji na równie uzasadnioną, a bez takiego waloru turystycznego, to oczywiście będziemy to rozważać. Ale też chcę powiedzieć, chociaż serce mi krwawi, że jeżeli obecna lokalizacja będzie koniecznością, to zrobimy wszystko, by zminimalizować straty w regionie - stwierdził Tusk w odpowiedzi na pytanie o konsekwencje dla turystyki w nadmorskiej gminie Choczewo. To tam ma powstać elektrownia.

Kwestia atomu w Polsce budziła emocje jeszcze zanim z ust szefa PO padła deklaracja ws. możliwej zmiany lokalizacji. Teraz jednak temperatura dyskusji wzrosła. Świadczą o tym m.in. słowa wójta Choczewa Wiesława Gębki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Głośne "nie" dla atomu. Powód? Bo za drogi. "Myśliwce też kosztują, ale dają bezpieczeństwo"

W rozmowie z money.pl samorządowiec nie szczędzi gorzkich słów pod adresem Tuska. Wspomina początki projektu atomowego w Polsce i zwraca uwagę, że to właśnie przewodniczący Platformy jako premier był jednym z jego inicjatorów.

Męska decyzja ws. atomu

- Słowa byłego premiera wypowiedziane we Wrocławiu nie budzą we mnie niepokoju, tylko refleksję. Utwierdziłem się w przekonaniu, że jesteśmy krajem zaczarowanego ołówka - twierdzi Gębka. - Pan Tusk chyba zapomniał, że to on stworzył projekt atomowy w Polsce, to on chciał budować kilkanaście lat temu elektrownię jądrową - podkreśla.

Dla mnie tego projektu może nie być, ale jeżeli tak gospodarzymy, to gdzie w tym sens? Teraz, nagle, gdy jest już umowa na projekt nadmorskiej elektrowni bez chłodni kominowych, to my się zastanawiamy nad jej budową. Gdzie kontynuacja władzy? Gdzie logika? Co z wydanymi pieniędzmi? Nie można siedzieć ciągle na granacie bez zawleczki i zastanawiać się, czy wybuchnie - grzmi wójt w rozmowie z money.pl.

Podczas wspomnianego wystąpienia Tusk przyznał, że był zaskoczony wyborem miejsca budowy jednostki atomowej. Zgodził się z sugestią, że może mieć ona związek z faktem, że niektórzy przedstawiciele obecnej władzy posiadają grunty w rejonie Choczewa. Zaraz jednak dodał, że "elektrownie jądrowe są niezbędne".

- Jeśli mamy uczestniczyć w bezpiecznej i sprawiedliwej transformacji, jeśli mamy wydać dziesiątki, a nawet setki miliardów euro na zmianę naszego modelu energetycznego, to oczywiście musimy jak najszybciej rozpocząć budowę elektrowni jądrowej - usłyszeli uczestnicy spotkania na Jagodnie.

Politycy zwietrzyli okazję

- Ci działacze, o których mówi Tusk, mieli tutaj działki, zanim on podjął decyzję w sprawie atomu. Grunty mają tu działacze PiS-u, PO i Lewicy. Wydaje mi się, że w dyskusji na ten temat idziemy za daleko. Pora na męską decyzję: budować czy nie budować. PiS kontynuował projekt PO, PO nazywa teraz to projektem PiS-u. Jestem w szoku - mówi Gębka.

Na pytanie, czy po wyborach ktokolwiek z koalicji opozycyjnej proponował mu rozmowę ws. projektu atomowego, odpowiedział, że takich sygnałów nie było. - Była za to wypowiedź jednej z posłanek z ramienia Zielonych, która podawała w wątpliwość realizację budowy elektrowni. Myślę, że bez sensu jest rozmyślanie nad tym, czy elektrownia powstanie. Albo coś robimy, albo nie. Dziwi mnie postawa Tuska. Przecież to on ciągnął ten projekt przez lata. Pamiętam, jak w 2010 r. rządzący zaprosili nas do Warszawy na rozmowy dotyczące lokalizacji. Teraz pozostaje mi czekać - podsumowuje wójt Choczewa.

Strata trzech lat i kilkudziesięciu milionów złotych

Zmiana miejsca budowy elektrowni jądrowej w Polsce, choć rozważana, w ocenie ekspertów jest niemożliwa, a przynajmniej nie da się jej dokonać bez poniesienia pokaźnych strat finansowych.

Lokalizacja "Lubiatowo-Kopalino" jest opatrzona wydaną już decyzją o ustaleniu lokalizacji i decyzją środowiskową. To są decyzje wymagające pewnych badań. Pamiętajmy, że lokalizacja została zaakceptowana na podstawie konsultacji w ramach konwencji z Espoo. To były rozmowy z sąsiadami Polski, ale też z krajami dotkniętymi skutkami środowiskowymi projektu jądrowego. Nie da się teraz zmienić uwarunkowań tej lokalizacji na zasadzie "kopiuj, wklej" i przerzucić wykonaną pracę bezkosztowo w inne miejsce. Trzeba by zacząć tę procedurę od nowa - wyjaśnia Jakub Wiech, ekspert w zakresie energetyki.

- To wiązałoby się ze stratą około trzech lat i kilkudziesięciu milionów złotych. Myślę, że Donald Tusk jako były premier, który realizował projekt jądrowy w swojej poprzedniej kadencji, doskonale wiedział, że bezstratna zmiana lokalizacji nie jest możliwa - dodaje.

Polska potrzebuje atomu?

Prof. Władysław Mielczarski z Instytutu Elektroenergetyki Politechniki Łódzkiej w swojej analizie idzie jeszcze dalej. Jego zdaniem polski projekt atomowy nie ma szans na powodzenie. Wspomina przy tym początki inicjatywy.

- Program Polskiej Energetyki Jądrowej rozpoczął się w styczniu 2009 r., kiedy na Radzie Ministrów podjęto decyzję o budowie elektrowni jądrowych. Powołano firmę EJ1, jako spółkę córkę PGE S.A. i ogólnie niewiele się działo. Po katastrofie w Fukushimie w 2011 r. na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego była dyskusja dotycząca energetyki jądrowej w Polsce. Razem z prof. Janem Popczykiem prezentowaliśmy stanowisko, że z punktu widzenia technicznego i ekonomicznego budowa elektrowni nie ma wielkiego sensu. Chociaż w tym czasie były pewne europejskie aspekty polityczne, które za budową przemawiały. Dziś już ich nie ma - mówi money.pl prof. Mielczarski.

Pytany, czy Polska potrzebuje energii z atomu, odpowiada wymijająco. - Polska potrzebuje dyspozycyjnych elektrowni, aby zapewnić ciągłość dostaw energii elektrycznej, chociaż nie muszą to być elektrownie jądrowe, które są mało elastyczne i nieodpowiednie do współpracy z OZE (odnawialne źródła energii - przyp. red.) - ocenia.

Ekspert przypomina też, że elektrownie muszą być chłodzone. Para mająca kilkaset stopni Celsjusza jest schładzana do 20-30 st., najczęściej przy pomocy tzw. chłodni kominowych. Funkcjonuje też chłodzenie przepływowe. Polega na przepływie zimnej wody przez instalacje elektrowni. Następnie woda - już ogrzana - jest odprowadzana. - Z takimi elektrowniami są problemy środowiskowe, ponieważ woda zrzutowa jest cieplejsza od otoczenia, czasem znacznie - wskazuje nasz rozmówca.

W Choczewie elektrownia ma być chłodzona wodą z Bałtyku poprzez system przepływowy. - Bałtyk jest płytki. Potrzebna jest budowa rurociągów o długości 5-7 kilometrów, pobierających i oddających wodę. Doświadczenia z USA pokazują, że przy takim systemie chłodzenia woda oddawana z elektrowni po schodzeniu jest o 8-10 st. C. cieplejsza od wody otoczenia. Przy takiej różnicy ugotujemy ekosystem Bałtyku, nastąpi również zmiana prądów. To jest nie do realizacji pod względem ekologicznym - uważa prof. Mielczarski.

26 października spółka Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) otrzymała od wojewody pomorskiego decyzję lokalizacyjną dla projektu pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Decyzja dotyczy budowy jednostki posiadającej trzy reaktory na terenie gminy Choczewo, w lokalizacji nazwanej "Lubiatowo-Kopalino". Niespełna miesiąc wcześniej PEJ podpisała z amerykańskim konsorcjum Westinghouse-Bechtel umowę na zaprojektowanie elektrowni. Zgodnie z harmonogramem pierwszy blok ma zacząć działać w 2033 r.

Zgodnie z sondażem Instytutu Badań Pollster, którego wyniki opublikował w maju "Super Express", 62 proc. Polaków jest za budową elektrowni jądrowych. Przeciwnego zdania jest 23 proc. pytanych.

Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego energia produkowana z wykorzystaniem atomu byłaby od 2,5 do 4 razy niższa niż w przypadku elektrowni węglowej.

Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(476)
70+
3 miesiące temu
Wygląda to na - dość podłą - metodę zaistnienia w przestrzeni publicznej: "naszczekać" na kogoś znanego.
gość
5 miesięcy temu
W każdym człowieku drzemie dzika bestia żądna krwi, zemsty, cierpienia innych, nienawiści, odwetu, zniszczenia a niewielu potrafi ją powstrzymać, zapanować nad nią w odpowiednim momencie. A Atom - woli Wiatraki (nawet wyciąć lasy jak Niemcy ten... w Niemczech), zmiany w Armii na gorsze (stworzyć furtkę dla Putina a granica bez zmian - na Wiśle). Ludzie mają pracować, zarabiać - nie za mało bo siły do pracy nie będzie... i nie za dóżo bo przestaną pracować a muszą bo Koryto nie ma dna. Ludzką rzeczą jest błądzić a głupców trwać w błędzie. Z Sejmu Kabarecik - Kitu nie brakuje i nie jednemu się go wciśnie.
Jo jo
5 miesięcy temu
Oczywiscie jak mozna u nas budowac atom Tusk jeszcze nie jest premierem a kombinuje przeciez to my bedziemy samo wystarczalni ale co nie robi sie dla Niemca
7654321]piotr
5 miesięcy temu
Jakie koszty uzdatniania zasoloj wody do celu chlodzenia reaktora ?
nik
6 miesięcy temu
Wójcie, sam sobie postaw taki betonowy reaktor w swoim ogródku na torfie. Trochę wyobraźni i a przede wszystkim wiedzy o geologii… Chłopie, te tereny Niemcy osuszyli dopiero w drugiej połowie XIX wieku.
...
Następna strona